Polski budżet traci miliardy przez białoruskie papierosy
Bartosz Świderski
29 października 2015, 09:38·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 października 2015, 09:38
Kobieta prędko zdejmuje bluzkę, rozpina spodnie i po chwili stoi na gołej podłodze w samej bieliźnie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że patrzy na nią kilkadziesiąt par oczu, a rzecz się dzieje w pociągu relacji Brześć – Terespol. Kobieta wyciąga z torby kilkanaście bloków z papierosami i za pomocą taśmy klejącej zaczyna przyczepiać tytoniowy ładunek do ciała. Działa szybko. Na wszystko ma najwyżej 50 minut. Musi schować papierosy pod ubraniem, zanim polscy celnicy wkroczą z kontrolą do pociągu. Udaje się. Po chwili stoi uśmiechnięta, w ubraniu, o cztery rozmiary grubsza.
Reklama.
Tak właśnie wygląda codzienność tzw. mrówek, czyli osób zarabiających na przemycie nielegalnych papierosów z Białorusi do Polski. Przemytnicy, zarówno ci pojedynczy, jak i całe grupy przestępcze, brną na zachodnią stronę Bugu, nie zważając na żadne ryzyko. Przemyt papierosów do Unii Europejskiej to lukratywny biznes. Z powodu względnie niewielkiej akcyzy wyroby tytoniowe u naszego wschodniego sąsiada kosztują nawet czterokrotnie taniej niż w unijnych krajach. Nic więc dziwnego, że przemyt papierosów do Polski rozwija się w najlepsze.
To właśnie papierosy białoruskiego pochodzenia stanowią lwią część polskiej szarej strefy wyrobów tytoniowych. Jak wynika z badań agencji konsultingowej KPMG, w 2014 roku na rynku znajdowało się ok. 3,15 mld sztuk papierosów, które przywędrowały do naszego kraju z Białorusi. Dla porównania liczba wyrobów tytoniowych z rosyjską akcyzą wynosiła ok. 0,59 mld sztuk, a ukraińską – 0,14 mld sztuk. Badania przeprowadzone na największych polskich bazarach w 2014 r. przez niezależną firmę Niemczyk i Wspólnicy wskazują, że papierosy z Białorusi stanowią blisko 34 proc. rynku. To nie koniec. Jak twierdzą eksperci, za białoruskie można śmiało uznać też paczki bez akcyzy. Te ostatnie stanowiły w 2014 roku aż 47,75 proc. rynku produktów nielegalnego pochodzenia.
Według najbardziej skromnych szacunków z powodu przemytu z Białorusi nasz budżet traci nawet 1,7 mld zł rocznie. Niewiele mniej niż wyniósł całkowity koszt budowy Stadionu Narodowego w Warszawie.
Białoruś regionalną potęgą tytoniową
Nie bez winy są władze w Mińsku, którzy jedną ręką walczą z tytoniowym nałogiem w obrębie kraju (od lipca m.in. obowiązuje nowe prawo zakazujące sprzedaży papierosów z witryny – przyp. red.), a drugą sprzyjają wzrostowi podaży. Od 2005 do 2014 roku produkcja wyrobów tytoniowych na Białorusi uległa prawie potrojeniu. Podaż pozostawała w korelacji z wielkością sprzedaży wewnątrz kraju aż do 2011 r. Od trzech lat mamy jednak do czynienia z sytuacją, gdy produkcja zaczęła znacznie przekraczać poziom zapotrzebowania białoruskich konsumentów. W 2012 r. nadwyżka wynosiła ponad 5,6 mld sztuk, rok później zwiększyła się do 8,9 mld sztuk. Gwoli ścisłości warto dodać, że obecnie Białoruś zamieszkuje ok. 9,5 mln zł.
Co się dzieje z nadwyżką? Trafia ona na eksport. To właśnie na lata 2012-2014 przypada skokowy wzrost wartości wysyłanych za granicę papierosów. Z danych białoruskiego urzędu statystycznego wynika, że wartość eksportu wyrobów tytoniowych do Mołdawii wzrosła w tym czasie o 360 proc. do 29,6 mln dolarów. Z kolei w przypadku Ukrainy wskaźnik ten wyniósł 33,8 mln dolarów (ponad 8-krotny wzrost – przyp. red.). Wysoką dynamiką wykazał się również białoruski eksport do krajów Unii. W latach 2013-2014 powiększył się on pięćipółkrotnie do 10,5 mln dolarów. W 85 proc. białoruska produkcja trafia na litewski i polski rynki.
I nie byłoby tak smutnie, gdyby nie fakt, że obok legalnego eksportu rośnie również przemyt. Jak informują białoruskie media, tamtejszym urzędnikom leży na rękę obecna sytuacja. Publicyści zwracają m.in. uwagę na katastrofę samolotu AN-2 na Ukrainie z partią nielegalnych białoruskich papierosów na pokładzie w marcu tego roku, która ma dowodzić, że na procederze zarabiają białoruscy urzędnicy. No bo jak wytłumaczyć fakt, że nafaszerowany kontrabandą samolot bez przeszkód przekracza granicę państwową – grzmią dziennikarze.
Co katastrofa lotnicza na Ukrainie ma wspólnego z polskimi palaczami? Wiele. Jak twierdzą eksperci, część wysyłanych do Mołdawii i Ukrainy papierosów z białoruską akcyzą trafia do Polski. Wszystko dlatego, że przemytnicy poszukują nowych kanałów transportu nielegalnych produktów. Obok pogranicza polsko-litewskiego coraz większą popularność zdobywa też południowa granica Polski. Tam malejący w ostatnich latach przemyt marek ukraińskich został uzupełniony, a nawet zdominowany przez marki białoruskie.