Część rodziców twierdzi, że dziecko trzeba ochrzcić tuż po urodzeniu, bo tak nakazuje tradycja ich religii, a oni sami mają prawo wychować pociechę tak jak chcą. Inni są zdania, że dziecko dorośnie i samo zdecyduje. Chrzcić czy nie chrzcić? - oto jest pytanie.
Tabloidy doniosły ostatnio, że aktorka Anna Mucha nie chce ochrzcić swojej półrocznej córki. Poczeka, aż dziewczynka skończy osiem lat i sama zdecyduje, czy chce przystąpić do sakramentu. Tak, to celebrytka, ale podobne rozterki ma wielu rodziców. Zarówno wierzących i praktykujących, jak i tych, którzy Kościół odwiedzają sporadycznie. W sieci roi się od dyskusji, w których szukają odpowiedzi na jedno pytanie: chrzcić czy nie chrzcić?
"Ochrzciliśmy dziecko jako ludzie niewierzący. (…) Nie uważamy tego za hipokryzję. Rodzice chrzestni i dziadkowie to osoby wierzące, będą przekazywać Mai prawdy wiary. Ona wybierze później swoją drogę" - napisała na forum Monika S. "Nie zamierzamy chrzcić syna. (…) Chcemy, by dziecko samo wybrało swoją drogę. Zadbamy o to, żeby poznało inne wyznania, zanim podejmie decyzję" - odpowiedziała Jola.
Decyzja na całe życie
Ile wpisów, tyle opinii. Ale co do jednego - jak się wydaje - nie ma wątpliwości. Dziecku udziela się sakramentu chrztu jedynie ze względu na wiarę i decyzję rodziców. A to decyzja na całe życie. Najświeższym dowodem na jej znaczenie są argumenty używane w trwającej dyskusji o apostazji. Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny portalu Fronda.pl, w wywiadzie dla naTemat nie pozostawił wątpliwości: - Jeśli ktoś został ochrzczony jako dziecko, a nie chce w tym Kościele być, może mieć pretensje do swoich rodziców, bo to na ich wniosek został do niego włączony. Przecież to nie ksiądz biegał z obłędem w oczach i szukał kolejnych dzieci do ochrzczenia - stwierdził.
W podobnym tonie wypowiadają się duchowni. Potwierdzają, że apostazja, czyli formalne wystąpienie z Kościoła, nie oznacza unieważnienia chrztu. - Apostazja nie sprawia, że ktoś przestaje być katolikiem. Nie można wypisać się z Kościoła - zaznacza w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną ks. dr hab. Piotr Majer, konsultor Rady Prawnej Konferencji Episkopatu Polski. Na przykład Janusz Palikot, który kilka dni temu publicznie ogłosił swój "rozwód" z Kościołem, będzie co prawda apostatą, ale ochrzczonym.
Jeśli, jak mówi ks. Piotr Majer, nie można wypisać się z Kościoła, to czy przy pomocy sakramentu chrztu można zmuszać dziecko do zapisania się do niego?
Tradycja, dar, łaska
- To jest tradycja Kościoła od samego początku chrześcijaństwa. Kościół stara się poprzez chrzest otoczyć nowonarodzonego wpływem i oddziaływaniem łaski bożej. Jest to jak najbardziej słuszne działanie. Nie ma co się dziwić, że ta tradycja jest podtrzymywana - mówi naTemat ks. Kazimierz Sowa, szef kanału Religia TV.
W 2010 roku urodziło się w Polsce 413 tysięcy dzieci. W tym samym roku w Kościele katolickim udzielono 392 tysiące chrztów. Biorąc pod uwagę niż demograficzny, w ostatnich latach liczba chrztów w Polsce wcale nie maleje.
Ks. Sowa dodaje, że dla Janusza Palikota chrzest okazał się nieszczęściem. - Tak, to dla Palikota może być nieszczęście, że on sobie chrztu nie życzył, tylko rodzice w jego imieniu. Ale ile jest przypadków takich, gdzie ktoś zostaje ochrzczony, a potem jako dziecko umiera - dodaje.
Rodzice, którzy wcześnie ochrzcili swoje dzieci, przekonują też, że nie tylko tradycja skłoniła ich do podjęcia takiej decyzji. "Jesteśmy katolikami, wierzącymi i chcemy w tym duchu wychować nasze dziecko. Jeśli się wierzy w coś bardzo mocno, to chyba naturalne jest, że się chce zasady tej wiary stosować w swoim życiu" - argumentuje w dyskusji na forum młoda matka.
Chrzest jako zwyczaj. "Bardziej Polaków niż katolików"
Są jednak tacy, dla których rodzicielskie prawo "wychowania w duchu..." oznacza w gruncie rzeczy możliwość nieograniczonego dysponowania losem dziecka. Do takich należy prof. Tadeusz Bartoś, filozof, teolog i były zakonnik. - W dawnej tradycji Kościoła chrzest przyjmowali dorośli. Nie ma żadnej przeszkody, by to robić. Kiedyś stosunki społeczne były inne, dzieci były bardziej własnością ojca i to on o wszystkim decydował. Od ponad stu lat uważamy w Europie, że nikt nie może być niczyją własnością. Z chrztem trzeba by więc poczekać, żeby ludzie sami wybierali. W przeciwnym razie mamy do czynienia z nieuzasadnionym, niepotrzebnym zawłaszczeniem, nieuszanowaniem prawa wyboru - mówi w rozmowie z naTemat.
Dla rodziców, którzy zastanawiają się nad słusznością chrztu, powstała nawet specjalna strona internetowa - swiadomychrzest.pl. Organizatorzy tej akcji nie tylko zapraszają do refleksji na temat sakramentów, ale też zwracają uwagę na absurdy z nimi związane. Przykład? Poszukiwania rodziców chrzestnych w sieci czy też chrzczenie dzieci przez niewierzących rodziców.
- Grupa ludzi, która mają świadomość znaczenia chrztu, nie jest duża. To są ludzie bardzo ożywieni religijnie. Jednak chrzest stał się zwyczajem, bardziej można by powiedzieć: Polaków niż katolików. Ludzie niewierzący też przecież chrzczą dzieci, posyłają je do komunii. Mówią: dobrze, jak wszyscy, to my też. To są bardzo zrytualizowane formy - dodaje prof. Bartoś. Często decydująca okazuje się też presja rodziny. Czasem przybiera ona radykalne formy, tak jak w przypadku internautki z portalu racjonalista.pl, której dziecko bez jej wiedzy ochrzcili dziadkowie.