– Sukces, absolutny sukces – takie słowa można było usłyszeć najczęściej w sztabie .Nowoczesnej Ryszarda Petru. 7,1 proc. zdobytych głosów dla partii, która jeszcze kilka miesięcy temu nie istniała, absolutnie spełniło oczekiwania działaczy. Martwi ich tylko jedno – PiS ma większość.
Tym razem zająć czwarte miejsce, to jakby zgarnąć całą pulę. – To twarz zwycięzcy – mówili działacze i przyjaciele, którzy tuż po ogłoszeniu sondażowych wyników niemal tratowali się, by pogratulować zwycięzcy. Bo w Space Clubie przy ul. Kolejowej w Warszawie, gdzie najpewniej do późnych godzin nocnych będzie trwała impreza, mówi się dziś tylko o zwycięstwie.
– Impreza trwa. Idę teraz na kilka lajfów, jadę do jednej telewizji i wracam do was. Bawcie się, imprezujcie – mówił Petru. Ale nie musiał namawiać, bo w powietrzu oprócz zapachu drogich perfum unosi się bojowa atmosfera.
Z twarzy samego Petru nie schodzi uśmiech, choć przede wszystkim rysuje się na niej duma. Również działacze mówią między sobą. – Zrobiliśmy dobrą robotę, ten wynik to efekt naszej pracy – mówią składając wzajemnie gratulację.
Sondażowe 7,1 proc. to spełnienie oczekiwań. Kilkadziesiąt minut przed końcem ciszy wyborczej zwolennicy Ryszarda Petru mówili najczęściej o 8 procentach. – Swetry po 8,8 – informowali się studenci SGH, zaangażowani w kampanię. Większość osób jest jednak pewna, że po obliczeniu wszystkich głosów wynik będzie jeszcze lepszy.
W czasie przemówienia Petru największy entuzjazm wzbudziła deklaracja lidera o utrzymywaniu proeuropejskiego kursu przez jego ludzi. – Jak widzę po waszej reakcji, wcale nie jest to dzisiaj oczywiste – mówił ze sceny. Pokrywa się to z opiniami, które pojawiały się w rozmowach gości w czasie sztabu wyborczego. – Wreszcie dość zaścianka, dosyć polactwa – mówili przy barze elegancko ubrani goście. A wśród nich nie zabrakło znanych twarzy. Można było spotkać między innymi znanego "mecenasa gwiazd" Macieja Ślusarka.
Do Ryszarda Petru, dawniej "znanego ekonomisty" ustawiła się kolejka dziennikarzy. A część z nich narzekała, że nie może się dopchać do szefa .Nowoczesnej. - No tak, teraz najważniejsze są zdjęcia. A ten sukces to nasza robota - dziennikarzy - narzekała dziennikarka Superstacji.