Zandberg nie pomógł. Partia hipsterów poza Sejmem, ale w szeregach Razem jest entuzjazm
Piotr Celej
25 października 2015, 22:42·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 października 2015, 22:42
Partia Razem nie dostała się do sejmu. Paradoksalnie jej wyborcy przyczynili się być może do zdobycia większości przez Prawo i Sprawiedliwość. Lewicowcy nie składają jednak broni i zapowiadają dalszą walkę.
Reklama.
Wieczór wyborczy Partii Razem w Warszawskim kinie Luna rozpoczął się o godzinie 19. I w części kawowej i na sali toczyły się już dysputy aktywistów o tym jaka Polska będzie po wyborach. Sala szybko zapełniła się gośćmi, można powiedzieć dość jednolitymi. Obraz aktywisty Partii Razem może być bowiem wyjątkowo spójny.
Zazwyczaj są to młodzi ludzie (płeć nie jest wyznacznikiem, na sali była podobna liczba kobiet jak i mężczyzn) modnie ubrani. Można powiedzieć, że panowała hipsterska stylówa, a wśród panów śmiało można by przeprowadzić konkurs na najprzystojniejszego „drwala”. Z kolei aktywistki wyglądały jakby dopiero wyszły z wernisażu sztuki niezależnej.
Uderzające było jednak nie ubranie, a poczucie wspólnoty. Wystąpienia były osobiste i emocjonujące. Część członków partii wspominała z mównicy o początkach - dniach spędzonych na rozdawaniu ulotek i nocach przed photoshopem. Często też osobiście zwracali się do poszczególnych aktywistów.
Skandująca sala sympatyków Razem brzmiała jakoś autentyczniej niż nieco smutne i wymuszone: „Jarosław, Jarosław” czy „Ewa, Ewa”. Piski, krzyki i owacje dla każdego występującego. Sekretarz finansowa próbuje opowiedzieć jak rejestrowano listy i jak ciężko było założyć od podstaw partię, ale nie jest w stanie. Głos jej się łamie, po policzkach ciekną łzy. Sala wiwatuje i skanduje, na scenie powiewają fioletowe flagi.
Tuż przed 21.00 euforia zamienia się jednak w wyczekiwanie. Mimo zapowiedzi, że ważne jest zauważenie ruchu lewicowego, a nie wprowadzenie kilku posłów wszyscy zamierają. Podczas ogłaszania wyników owacją i krzykami nagrodzony jest też wynik Zjednoczonej Lewicy. Wszyscy jednak czekają na wynik Razem. Wcześniej w kuluarach mówiono o 3,8 proc. teraz pada z telebimu 3,9 proc. poparcia. Euforia. Mimo że Razem nie dostało się do Sejmu, sala piszczy tak, że aż ciężko zebrać własne myśli. Z tłumu dopiero wtedy wychodzi promieniujący Adrian Zandberg, poklepywany i ściskany przez współpracowników.
– Nie chodziło o wybory, o wyniki, lecz o to, że chcemy zmiany, zmiany społecznej i zmiany stosunków pracy – mówi ze sceny Marcelina Zawisza.
Po 30 minutach przemówień i owacji tłum z entuzjazmem opuszcza salę, część jeszcze w barze kina Luna kupuje piwo by oblać sukces. I wcale nie wyglądało to jak dobra mina do złej gry. Na zewnątrz na „papierosku” w arkadach kina słychać jednak komentarze, że szkoda, że przyczynili się do sukcesu PiS-u. Spytałem dwójkę młodych aktywistów co sądzą o wyniku wyborów. Pierwsza odpowiedź najlepiej oddaje ducha wieczoru: "walczymy dalej!"