Znany politolog poskarżył się na Twitterze, że jego żona po powrocie z urlopu macierzyńskiego została zatrudniona na umowie śmieciowej. Przypadek nie jest odosobniony - podobna sytuacja po urodzeniu dziecka czeka co szóstą Polkę. - Kobiety się wstydzą, boją, czują się zastraszone. I nie sprzeciwiają się pracodawcom - mówi Anna Pietruszka - Dróżdż z fundacji MaMa. I apeluje: zadbajmy o to same.
Aż 32 proc. pracujących kobiet boi się, że jeśli zajdzie w ciążę, będzie miała kłopoty w pracy. 16 proc. zostanie zwolnionych po urlopie macierzyńskim lub wychowawczym -
wynika z badania MillwardBrown SMG/KRC przeprowadzonego na zlecenie portalu rodzice.pl. - Takie sytuacje mają miejsce, bo pracodawcy łamią prawa kobiet, a one same nie potrafią o nie walczyć - przekonuje Anna Pietruszka - Dróżdż z fundacji MaMa.
Żonę Norberta Maliszewskiego, politologa i komentatora życia politycznego, po powrocie z urlopu macierzyńskiego czekała przykra niespodzianka: rozwiązana umowa o pracę i gotowa do podpisania "śmieciówka". Maliszewski sam poskarżył się o tym na Twitterze:
Przypadek małżonki politologa nie jest jednak odosobniony. Z podobną sytuacją zmagają się tysiące matek w całej Polsce - prawo chroni je bowiem ściśle tylko w okresie ciąży, urlopu macierzyńskiego i wychowawczego.
- Pracodawca ma obowiązek przywrócić kobietę po urodzeniu dziecka na stanowisko, które zajmowała przed urlopem macierzyńskim. Może też ewentualnie zaproponować jej podobne, na którym wymagane będą od niej takie same kwalifikacje, a kobieta otrzymywać będzie równorzędne wynagrodzenie. Później jednak można ją traktować jak każdego pracownika - mówi Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.
Zdaniem Anny Pietruszki - Dróżdż, sytuację pracodawcy wykorzystują, naginając przepisy. - Po powrocie z urlopu kobietom często grozi się rozwiązaniem stosunku pracy, informuje nas o tym wiele świeżo upieczonych matek. Takie przypadki mają miejsce dlatego, że pracodawca łamie przepisy licząc na to, że kobieta wracając do pracy po pięciu miesiącach nie będzie miała ani siły, ani motywacji do tego, by z tym zawalczyć - mówi i przypomina, że pracodawca może zwolnić kobietę jedynie w skrajnych przypadkach, takich jak restrukturyzacja firmy, czy zwolnienie dyscyplinarne.
Co robić, jeśli jednak pracodawca po zakończeniu urlopu macierzyńskiego postawi mamie ultimatum: umowa śmieciowa lub zwolnienie, lub decyzja o zakończeniu współpracy?
- Przede wszystkim potrzebna jest asertywna rozmowa z szefem, w której uświadomimy mu, że nagina przepisy. Trzeba to zrobić spokojnie, bez emocji - uważa Anna Pietruszka - Dróżdż. - W drugim kroku warto się skontaktować z prawnikiem. Oczywiście nie trzeba o tym od razu informować szefa, ale dzięki takiej konsultacji można upewnić się co do swoich praw, nabrać pewności siebie i argumentów. W ostateczności prawnik napisze do pracodawcy pismo, które być może sprowadzi go na ziemię.
Bezpłatne porady prawne prowadzi na przykład Państwowa Inspekcja Pracy, czy Fundacja MaMa. Sama Pietruszka - Dróżdż przyznaje, że kilka lat temu, dzięki podobnej rozmowie rozwiązała swoje problemy. - W żadnej sytuacji nie należy się poddawać - przekonuje.
Urszula Nowakowska zwraca jednak uwagę, że kobiety muszą borykać się nie tylko z prawem, ale także nastawieniem szefów. - Wciąż stosunek pracodawców do kobiet jest
w Polsce wielkim problemem. Panie są postrzegane jako jedyne, które w domu zajmują się dzieckiem, chodzą na zwolnienia i urlopy. Przez to szefowie nie mają do nich pełnego zaufania. A tymczasem coraz częściej w nagłych przypadkach odpowiedzialność przejmują też ojcowie - uważa.
Zdaniem obu działaczek na rzecz macierzyństwa, kobiety o to jednak powinny zadbać same. - To, czy matkom okazywany jest szacunek zależy od tego, czy one go wymagają - mówi Urszula Nowakowska.