
Mały kraj ma przeogromny problem. 2-milionowa Słowenia, oaza ciszy i spokoju. Kraj, o którym mało się mówi i pisze, w którym na ogół nic się nie dzieje. Na pewno nie spodziewał się takiego zalewu. – Wiedzieliśmy, że kiedyś się pojawią, ale nikt nie przewidział tej skali. Nawet nasza armia jest dużo mniejsza niż liczba uchodźców, którzy przechodzą przez nasz kraj – mówi naTemat Janusz Klim, Polak, który w Lublanie mieszka ponad 25 lat.
Jeśli uchodźców będzie przybywać, sama Słowenia nie da sobie rady. Otwarcie powiedział już o tym premier, Miro Cerar. Że ”na dłuższą metę jego kraj nie poradzi sobie sam”.
Na pomoc już jadą policjanci z innych krajów. Zadeklarowały ją m.in. Austria, Czechy, Niemcy, Słowacja, Węgry, Włochy. A także Polska. W sumie do Słowenii ma przybyć 400 policjantów. Słoweńcy zaczęli też mówić o budowie muru na granicy z Chorwacją. Od nich, z kolei, chciałaby się murem odgrodzić Austria.
Jak Słoweńcy reagują? Są zaskoczeni sytuacją? Boją się? Są wściekli? – Nie, nie są wściekli. Pomagają, jak mogą. To naród spokojny. Nie ma tu ostrych debat – twierdzi nasz rozmówca.
”Nasza miejscowość znajduje się w pobliżu elektrowni jądrowej i doświadczamy sporadycznego zalewu czy nawet dziwnego trzęsienia ziemi. Ale problem związany z imigrantami jest o wiele poważniejszy”. Czytaj więcej
napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl
