
Urząd Miejski w Słupsku ma nie lada problem. Musi bowiem zmagać się z odpowiedziami na absurdalne pytania. Zgodnie z obowiązującym prawem ma taki obowiązek.
REKLAMA
W rozmowie z Radiem Gdańsk Robert Biedroń skarżył się na paraliż pracy słupskiego magistratu. Spowodowany jest koniecznością odpowiadania na różne pytania dotyczące wyposażenia urzędu.
Do słupskiego urzędu napływają bowiem pytania w stylu "Ile macie krzyży, ile krzeseł a ile okien?". Są kierowane mailowo, ale zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej magistrat musi dać odpowiedź. Urzędnicy więc, chcąc nie chcąc, muszą udzielić odpowiedzi na najbardziej absurdalne pytania.
Prezydent Słupska uważa, że są to złośliwości.
To takie chyba psikusy, bo to są kwestie zupełnie jałowe. Nie wiem czemu to ma służyć, ale pomysłowość ludzi naprawdę nie zna granic.
W rozmowie Biedroń stwierdził, że nie ma możliwości, by nie odpowiadać na pytania. Apelował też o rozsądek w mailach do urzędu. – Jeśli kwestia jest istotna to chętnie pomożemy, ale czasami mam wrażenie, że pytania są irracjonalne. Zastanawiamy się, jak to rozwiązać, ale wyroki sądów w tej sprawie są nieubłagane. Jeśli urząd nie odpowiada, jest karany. Coś jednak musimy zrobić, by nie popaść w manię liczenia wszystkiego – mówił Biedroń.
Czy apel poskutkuje, nie wiadomo. Żartownisie ze Słupska otworzyli jednak niebezpieczny precedens, który dobrą ustawę zmienił w możliwość marnowania pracy urzędników.
Napisz do autora: piotr.celej@natemat.pl
