Getto warszawskie. Żydzi oczekujący na Umschlapgplatzu na deportację.
Getto warszawskie. Żydzi oczekujący na Umschlapgplatzu na deportację. Domena publiczna / Wikimedia commons

Warszawski Umschlagplatz powinien przede wszystkim przypominać. Gdy 300 tys. Żydów, w dwa miesiące, wędrowało pod groźbą natychmiastowego rozstrzelania na bocznicę kolejową, właśnie umierało getto. Umierała żydowska Warszawa. Tymczasem 7 listopada w miejscu, skąd Niemcy wywozili swe ofiary na pewną śmierć, ma odbyć się manifestacja przeciw nacjonalizmowi oraz ksenofobii. I choćby skandowano tam hasła miłości oraz solidarności, zawsze będzie za głośno...

REKLAMA
Plac przeładunkowy – tak Niemcy nazwali niewielki obszar zamkniętej żydowskiej dzielnicy, skąd wiodła droga do Treblinki. Punkt na mapie Warszawy szczególny, starsi mieszkańcy miasta znają go dobrze. Tu rozgrywała się tragedia Żydów ze stolicy (i nie tylko), stłoczonych w getcie szczelnie otoczonym murem. Tragedia polskich Żydów. Dziś te ofiary mają skłaniać do refleksji nad trudnym losem uchodźców, którzy przybywają do Europy...
Miejsce, jak się rzekło, wyjątkowe. W Warszawie, niemal doszczętnie zniszczonej w czasie wojny, każdy zabytek jest na wagę złota. Ostańców na terenie byłego getta jest jeszcze mniej. Kamienica Szlengla na Waliców, fragment ceglanego muru na Siennej, bruk z Nalewek, skąd wiodła droga do getta. Pomnik Umschlagplatz, postawiony dopiero w późnych latach 80., też jest symbolem. Znakiem męczeństwa, zbrodni na przemysłową skalę (!) – tylko takim powinien pozostać. Nie miejscem manifestacji, która siłą rzeczy, nawet podskórnie, nawiązywać będzie do sytuacji na politycznej scenie.
logo
Umschlagplatz. Żydzi w trakcie deportacji przez Niemców do obozów zagłady. United States Holocaust Memorial Museum / Domena publiczna

Apel organizatorów manifestacji

Oni (nacjonaliści - red.) rosną w siłę, my chcemy pokazać nasz sprzeciw. Siódmego listopada, w okolicach międzynarodowego dnia antyfaszyzmu oraz w bliskim sąsiedztwie corocznej farsy odbywającej się 11. listopada, wychodzimy na ulicę. Idziemy RAZEM PONAD GRANICAMI, pokojowo, jednak stanowczo. Każdy bowiem jest inny, ale wszyscy są równi. Nacjonalizm zaślepia ludzi i jesteśmy przekonani o tym, że osób, którym nie odpowiada obecna antyimigracyjna i ksenofobiczna polityka jest wiele i te właśnie osoby zachęcamy do dołączenia do naszego dema. Zapewniamy, że jesteście tu mile widziani i bezpieczni. KAŻDY ma prawo do niezgody na bezpodstawną przemoc i nienawiść. WSZYSCY więc przyjdźmy aby pokazać społeczeństwu, że istnieje alternatywa! Alternatywa, w której podstawą jest tolerancja, równość, respektowanie praw człowieka i człowieczeństwo!

Choć solidarność z tymi, którzy uciekają przed wojną, powinna być naturalnym odruchem, demonstrowanie "ponad granicami" nie oznacza nieprzekroczenia jednej z nich. Tu, na Umschlagplatz, istnieje symboliczna granica – tu rozpoczynała się droga Żydów. Krótka, ale tragiczna – do komór gazowych. Kilka godzin później już nie żyli.
Kwestia uchodźców wyraźnie dzieli Polaków. I również dlatego – że spieramy się o Polskę z uchodźcami czy bez, niezależnie od wyniku tego sporu – powinniśmy zamilczeć tam, gdzie to wskazane. Na Umschlagplatzu nikogo z tych, których wtrącano do bydlęcych wagonów, nie pytano o polityczne sympatie (a były różne!). Czy to w ogóle miało znaczenie dla katów? Nie, bo zaplanowali eksterminację dużo wcześniej. Na ziemi, którą zagarnęli siłą i bezprawiem, likwidując – w swoim przeświadczeniu – polską państwowość.
Dziś, od polityki niepodległego kraju zależy, jak i na jaką skalę wspomożemy uchodźców. Wywierajmy presję na politykach, ale nie tu. Idźmy pod Sejm.
logo
Pomnik Umschlagplatz. Fot. Adrian Grycuk, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Na Umschlagplatz zapewne jednak zbiorą się zwolennicy przyjęcia uciekinierów, będą odnosić się do dramatu sprzed ponad 70 lat, przykładając zapewne współczesną moralność do czasów, gdy ta, w obliczu tragicznej rzeczywistości okupacyjnej, często, ze szkodą dla człowieczeństwa, schodziła na dalszy plan. Oczywiście istniała – kierowali się nią ci, którzy poświęcali życie na ratowanie innych. Nie każdy jednak po wojnie mógł sobie spojrzeć w oczy.
Nawet jeśli haseł głoszonych przez megafon (jak to na manifestacji?), transparentów, wyraźnej krytyki lub afirmacji systemu politycznego, całej tej "stadionowej" atmosfery, nie będzie. Są przecież, i wcale ich nie mało, przeciwnicy przyjęcia uchodźców w Polsce. Mogą chcieć swoją opinię publicznie wygłosić. Będą się przekrzykiwać?
W symbolicznym miejscu na Stawkach od lat spotykają się mieszkańcy miasta i turyści. Między innymi na marszach milczenia, organizowanych co roku przez Żydowski Instytut Historyczny dla uczczenia ofiar wielkiej akcji likwidacyjnej getta. Uczestnicy idą w ciszy, tak honorują wysłanych do obozu zagłady. Wskazane są też wycieczki szkolne, choć rozbawiona od ucha do ucha młodzież afiszująca się z najnowszymi zdobyczami techniki – już niekoniecznie.
logo
Granitowy blok nad wejściem z symbolem strzaskanego lasu. Fot. Adrian Grycuk, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska
Skromny pomnik przy Stawkach to nie tylko fizyczne memento, ale i miejska enklawa, przynajmniej w sferze zbiorowej pamięci. Strzaskany las, zobrazowany na muranowskim monumencie, można odbierać różnie. Ale trzeba wiedzieć, że w tym miejscu "upamiętnić", znaczy "milczeć".

Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl