Jak potoczyła się rozmowa Pana Boga z gen. Kiszczakiem? Ateista pojednał się nim na łożu śmierci
Jak potoczyła się rozmowa Pana Boga z gen. Kiszczakiem? Ateista pojednał się nim na łożu śmierci Fot. Lukasz Ogrodowczyk / Agencja Gazeta

Czesław Kiszczak odszedł w wieku 90 lat. I właśnie tyle potrzebował, by przeprosić się z Bogiem za lata ateizmu. Wprawdzie żona nie zdążyła wezwać księdza, by go namaścił, a grobowa tabliczka z nazwiskiem zamiast na krzyżu, zawisła na kołku, ale komunistyczny działacz miał odejść w zgodzie ze Stwórcą. Polakom trudno jednak jest zrozumieć, że osoba z taką kartą w historii mogła nagle dokonać wewnętrznej przemiany.

REKLAMA
Pogrzeb Kiszczaka był skromny, krótki i niemal do końca trzymany w tajemnicy. Ostatecznie odbył się na warszawskiej Woli, w prawosławnym obrządku. Na swój sposób pożegnali Czesława Kiszczaka Kibice Lecha Poznań. – „Kiszczak! Co? Piekło!” – baner z takim hasłem rozciągnięto na stadionie.
Maria Kiszczak nie spełniła prośby męża i nie wezwała księdza, bo nie spodziewała się tak szybkiego odejścia generała. On się spodziewał, i dlatego w ostatnich dniach wykonywał znak krzyża, szepcząc do niej o nadchodzącej śmierci. – Mąż dobrze żył z Kościołem, czytał Pismo Święte – powiedziała mediom Maria Kiszczak.
"Nawróceni" komuniści
Czesław Kiszczak dołączył do grona ateistów, którzy w ostatnich chwilach swojego życia zmienili zdanie w kwestiach wiary. – Ciekawe, choć oczywiście nigdy tego nie zweryfikujemy w sposób empiryczny, jak potoczyła się rozmowa Pana Boga z generałem, jak przebiegało to sprawozdanie z życia Czesława Kiszczaka, przed tą najwyższą instancją – mówi naTemat teolog i publicysta Jarosław Makowski.
Jarosław Makowski
Teolog, publicysta

Wygląda to na coś w rodzaju ostatniego ubezpieczania w razie, gdyby jednak się okazało że Pan Bóg istnieje, oraz że obowiązuje nie tylko ta sprawiedliwość, którą orzekają sądy ludzkie. Jest też instancja wyższa.

W maju 2014 roku również Wojciech Jaruzelski przyjął sakramenty święte, mimo że przez większość życia deklarował się jako człowiek niewierzący. Ks. dr. Jacek Dunin-Borkowski, wykładowca teologii w praskim seminarium duchownym napisał wówczas na Twitterze, że to ostatnie namaszczenie może nie zostać przez Kościół uznane, bo "na Jaruzelskim ciążyła ekskomunika".
Nie wierzcie w moje nawrócenie
Nawracanie się ateistów to zjawisko wykorzystywane jako argument przeciwko obieraniu takiej drogi życia. Ateista i bloger naTemat Janusz Omyliński przypomina, że podobnie było z Darwinem, czy nawet nawet z Christopherem Hitchensem, który wyraźnie, wielokrotnie mówił o tym, że takie pogłoski się pojawią i żeby w nie nie wierzyć.
Janusz Omyliński nawet nie podejmuje próby określenia, jak zachowa się na łożu śmierci i czy przypadkiem również nie przyjdzie mu do głowy, aby pojednać się z Bogiem. – Nie wiem jak to jest umierać. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie ostatnich chwil w umyśle człowieka, który wie, że umiera, że kończy się cały jego świat – mówi. Nie ma więc zamiaru w żaden sposób krytykować innego ateisty, który na łożu śmierci zmienił zdanie odnośnie istnienia Boga.
Pojednanie, dla rodziny?
Kilka miesięcy temu, gdy zmarł niewierzący dziennikarz Robert Leszczyński, w mediach pojawiła się informacja także o jego duchowej przemianie. – To było dobre dziecko. Był ochrzczony, miał wszystkie sakramenty, w szpitalu przyjął ostatnie namaszczenie od młodego, bardzo mądrego księdza – mówiła na pogrzebie matka Roberta Leszczyńskiego, który cztery lata wcześniej złożył wniosek o apostazję, czyli formalne wystąpienie z Kościoła Katolickiego.
– Nie wiemy, czy nie chciał w ten sposób sprawić przyjemności swojej rodzinie, a przede wszystkim wierzącej mamie – podkreślała wówczas filozofka i zdeklarowana ateistka Magdalena Środa. Zauważa ona, że wiele osób chrzci dziś swoje dzieci tylko po to, aby mieć święty spokój od rodziców. – Wyobrażam sobie, że w sytuacji "granicznej" chce się dać coś ostatniego, co można dać bliskiej osobie. Być może to jest tego rodzaju ustępstwo – mówiła naTemat Magdalena Środa.
logo
Robert Leszczyński Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Koniec życia jest doświadczeniem na tyle przerażającym dla człowieka, że wszystkie dotychczasowe przekonania przestają mieć znaczenie. – Kiedy przychodzi ta chwila, nawet ludzie niedopuszczający przez całe swoje istnienie czegoś, co jest ponad nami, otwierają się. Ich pokłady duchowości odzywają się – mówi Makowski.
– Decyzja gen. Kiszczaka wydaje się dziś wielu osobom szokująca. To, że nagle prosi o spotkanie z księdzem i namaszczenie. Ale każde słowo i każde wyjaśnienie jest za krótkie, aby opisać, czy też spróbować wyjaśnić to, co dzieje się z człowiekiem w momencie ostatecznym – mówi Makowski.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl