
Reklama.
Przy okazji Nowacka nawiązała do kilku wydarzeń, które nie wystawiają najlepszego świadectwa narodowemu środowisku. –(...)zohydzają je kopiując nazistowskie plakaty, wykrzykując rasistowskie hasła, dewastując miasto i podpalając wozy telewizji. W imię czego? Bo wspólnotą to nie jest. A rozwalenie tęczy Polką czy Polakiem nie czyni. Tak jak i pobicie Syryjczyka czy oplucie nielubianej gazety.
Nowacka tym razem nie przebiera w słowach i wyjątkowo ostro diagnozuje środowisko związane z ruchami narodowymi i ich próbą zawłaszczenia "polskości". Ksenofobiczną jej zdaniem atmosferę i opaczne rozumienie "polskości", podsycają skutecznie nie tylko narodowcy, ale również Jarosław Kaczyński, który w swoim głośnym wystąpieniu poddawał w wątpliwość otwarcie polskich granic na migrantów.
– Oczywiście łyse, zakapturzone hordy będą próbowały „certyfikować” polskość. Gdy dodamy do tego dodamy ksenofobiczne, dzielące, wykluczające wypowiedzi liderów partii wkrótce rządzącej, obraz wspólnoty jest coraz bardziej niewyraźny, zbrukany – pisze Nowacka.
Emocjonalny wpis Nowackiej zwraca uwagę nie tylko mocnymi stwierdzeniami, ale również dosadną oceną całego środowiska związanego z ruchem narodowym. Stawianie znaku równości miedzy "heilującym zadymiarzem" czy "zakapturzonymi, łysymi hordami", a działaczami narodowymi, to chyba jednak nadużycie, a promująca wyważoną debatę Nowacka, właśnie się zagalopowała. Takim językiem, wspólnoty, za którą tak tęskni Nowacka, na pewno się nie zbuduje.
Źródło: barbaranowacka.eu