
Problem Europy z migrantami rozgrywa się nie tylko na szczeblu państwowym, gdzie przywódcy państw przerzucają się kolejnymi kwotami uchodźców. Problem z obcokrajowcami lawinowo przybywającymi do Europy, to również problem zwykłych ludzi. I to poważny. Bycie otwartym na uchodźców jest powszechnie akceptowalne, ale już okazanie lęku i obaw przed napływającą ludnością z miejsca skazuje na łatkę rasisty i ksenofoba. Ładnie to tak?
Do debaty publicznej przebijają się zazwyczaj tylko głosy radykałów - dotyczy to zarówno tych, którzy są reprezentantami bardzo otwartej postawy, jak i tych, którzy stawiają znak równości miedzy uchodźcą a terrorystą. Tymczasem większość społeczeństwa nie opowiada się za żadnym z tych dwóch radykalizmów. I nie mają przez to łatwego życia.
Z najnowszych sondaży badających stosunek Polaków do uchodźców wyłania się obraz społeczeństwa, które nie jest antyimigranckie. Niepewnych i ostrożnych - owszem, tych nad Wisłą jest sporo, ale nie antyimigranckich i przeciwnych każdemu obcokrajowcowi, który przekroczy polską granicę.
Odpowiedź na to pytanie świetnie rozpracował Bartosz Bodnar, jeden z redaktorów portalu niepoprawnipolitycznie.com, który podobnie jak wielu Polaków, jest nazywany "rasistą" i "ksenofobem", tylko dlatego że nie okazuje hurraoptymizmu na dźwięk słowa "uchodźca". Co napisał?
Europa musi stać się ciężko wypracowanym celem wszystkich przybyłych, a nie krową dojną, hodującą przyszłych morderców i gwałcicieli w imię europejskich wartości i politycznej poprawności. Do tego jednak trzeba Europy silnej i silnych przywódców, którzy nie będą bali się stygmatu ksenofoba tylko dlatego, że walczą o dobro kontynentu z faktycznym, zdefiniowanym zagrożeniem. Jeżeli takie podejście, taka troska i takie postawienie sprawy czyni ze mnie rasistę i ksenofoba w oczach zniewieściałej Europy, to p******* to – jestem rasistą i ksenofobem! I jestem z tego dumny!
Bodnar w swoim tekście słusznie zauważa, że żeby pozbyć się łatki rasisty, nie wystarczą nawet rozległe i zażyłe kontakty z cudzoziemcami. W oczach części społeczeństwa nie stanowi to żadnej legitymacji i nie wymazuje winy za to, że ktoś odważył się mówić wprost o swoim całkiem uzasadnionym niepokoju.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
