Mariusz Muszyński to jeden z pięciu PiS-owskich kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego. Postać z całego grona najbarwniejsza. Ten doktor habilitowany, profesor UKSW z powagą tytułów złączonych z jego nazwiskiem wspólnego ma naprawdę niewiele. Jego język pozostawia wiele do życzenia. Nie bez powodu nagle usunął swe konto na Twitterze. Ale co raz trafi do sieci...
Apolityczny inaczej
Muszyński od lat związany jest z PiS-em. To tej partii zawdzięcza szereg stanowisk w swej karierze. Za czasów gdy Anna Fotyga była ministrem spraw zagranicznych, był jej pełnomocnikiem do spraw stosunków naszego kraju z Niemcami. Następnie w 2011 roku z rekomendacji tej partii został członkiem, a następnie zastępcą przewodniczącego Trybunału Stanu. Odpowiedzialny jest za wiele ekspertyz prawnych przygotowanych dla PiS, w tym tą, w której formacja ta domagała się dopisania dodatkowych pytań w referendum ogłoszonym przez Bronisława Komorowskiego. Od października wchodzi w skład powołanej przez Andrzeja Dudę Narodowej Rady Rozwoju.
Oczywiście jest też związany (tak jak dwóch innych kandydatów – Piotr Pszczółkowski i Lech Morawski) z zespołami badającymi katastrofę w której zginął Lech Kaczyński– był członkiem komitetu naukowego II i III Konferencji Smoleńskiej. A teraz najlepsze: w usuniętym już tweecie z 21 listopada odpowiadając na inną wiadomość pisał: "1. warunkiem niezawisłości jest też APOLITYCZNOŚĆ 2. w przypadku prezesów TK wynika z treści i faktu". Trzeba przyznać, że przy powyższym trzeba mieć wyjątkowo krótką pamięć, żeby sobie pozwolić na tego typu stwierdzenie.
Wysoka kultura osobista
To, co był w stanie wyłapać Michał Zieliński nim Muszyński rezolutnie skasował swoje Twitterowe konto jest przepyszne. Klasa z jaką wziął udział w sporze pomiędzy Macierewiczem i Siemoniakiem mówi sama za siebie. Od utytułowanego prawnika, członka poważnych instytucji można byłoby się spodziewać opierania swoich opinii na solidnej argumentacji. W miejsce takowej mamy podwórkowy język i zamykanie dyskusji w krótkim "s...j" vel "zjeżdżaj".
Łamanie prawa
24 maja odbywała się druga tura wyborów prezydenckich. Obowiązywała cisza wyborcza. Dworowali sobie z niej w internecie ci, którzy mieli wcześniej dostęp do wyników. Muszyński zamieszczając informacje o wynikach wyborów o godzinie 15.00 otwarcie łamał prawo. Jest to chwalebne w przypadku kogoś, kto od wielu lat właśnie prawem się zajmuje i jest zarazem członkiem Trybunału Stanu.
Ksenofob czy żartowniś?
Czy Muszyński miał na myśli przyrodzenie prezydenta Biedronia, jego tyłek, czy może jeszcze inną część jego ciała – tego można się jedynie domyślać. W każdym razie najwidoczniej ze swego żartu setnie się uśmiał. Muszyński jest też obrońcą polskości.
Trudno wywnioskować czy wyżej wymienionym członkom .Nowoczwesnej Muszyński zarzuca niemieckie, czy może raczej żydowskie korzenie (o ile jakiekolwiek korzenie mogą być uznane za obraźliwe). Nie ma to znaczenia i tak przecież nie są oni Polakami.
Końcowy obraz
Zależnie od tego jaką wagę przywiązujemy do roli Trybunału Konstytucyjnego można być nominacją Muszyńskiego zniesmaczonym lub poważnie zaniepokojonym. Człowiek ten, biorąc pod uwagę jego publiczną aktywność, pozostawia wątpliwości czy jego wyroki będą obiektywne. W tym wszystkim zastanawiające jest dlaczego PiS zdecydowało się na osobę, której można tak łatwo, tak dużo zarzucić. Być może Kaczyńskiemu chodziło w tym wyborze także o to, by po raz kolejny pokazać, że w obecnej sytuacji może naprawdę wszystko. Powinniśmy pogratulować brawury?