Wszyscy w ostatnich dniach mówią o zawłaszczaniu państwa, którego dokonuje PiS, ale wśród tych wrzasków i gromkich pokrzykiwań często umyka kluczowa kwestia – po co właściwie partia Kaczyńskiego to robi? I na jakie instytucje się jeszcze rzuci? Marcinkiewicz we wczorajszym wywiadzie mówi o rewolucji. Nie on jeden, to zdanie wielu ludzi zainteresowanych sprawą. Czy tego typu poglądy są uprawnione?
W przypadku Trybunału Konstytucyjnego sprawa jest jasna. Jest to jedna z niewielu instytucji, która mogłaby poważnie przeszkodzić PiS-owi w realizacji swych zamierzeń, w sytuacji, gdy Parlament i urząd prezydenta są w jego ręku. Czeka nas przypuszczalnie wysyp ustaw balansujących na granicy konstytucyjnego prawa. Pośpiech wymuszał kalendarz określający zasady powoływania sędziów.
Czy jednak wszystko będzie się teraz odbywało w tym tempie? I czy rzeczywiście mamy powody, by być zaniepokojonymi o demokrację w Polsce? A może to, co dzieje się na ekranach naszych telewizorów jest raczej tylko swoistą burzą w szklance wody? O zdanie postanowiłem spytać ekspertów, co do których można liczyć na to, że spojrzą na całą kwestię dużo chłodniejszym okiem niż politycy.
Dr Jacek Kloczkowski, wiceprezes Ośrodka Myśli Politycznej studzi emocje. Jego zdaniem obawy, że zmieni nam się ustrój są mocno przesadzone. Twierdzi on, że można mówić o normalnym oczyszczeniu pola po poprzednikach. Chodziłoby więc jedynie o wyeliminowanie złych rzeczy, które zrobiła PO i przygotowanie się do realizacji własnego pomysłu na Polskę. Twierdzi on, że PiS nie mógł tak po prostu zostawić sprawy przeforsowania przez Platformę dwóch członków Trybunału Konstytucyjnego. Tenże opanowany przez ludzi związanych z partią Schetyny i Siemoniaka mógłby stanowić poważną przeszkodę w realizacji programu.
Odmiennego zdania jest Marek Tatała, członek zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jego zdaniem zasadne jest mówienie o daleko idącej Orbanizacji, w ekspresowym tempie i skupieniu pełni władzy w rękach jednej partii. Także zauważa, że w rozgrywce o Trybunał Konstytucyjny chodzi o możliwość realizowania własnych postulatów.
Tatała odnosi się także do aspektów gospodarczych przeprowadzanych zmian, jego zdaniem posunięcia PiS odbiją się negatywnie na naszych kieszeniach.
Dr Grzegorz Makowski, dyrektor programu Odpowiedzialne Państwo Fundacji Batorego, ze swoją opinią mieści się gdzieś pomiędzy dwoma pozostałymi rozmówcami. Zauważa, że różnica w zmianach przeprowadzanych przez PiS w porównaniu z tym co robiła Platforma jest jeszcze na razie głównie natury estetycznej. Ekspert powątpiewa w to, że obecna władza dokona ostatecznej rewolucji. PiS nie ma bowiem większości konstytucyjnej w Sejmie i raczej jej nie uzbiera. Może natomiast, mając naokoło siebie przychylne takie instytucje jak Trybunał Konstytucyjny, dokonywać znaczących zmian na poziomie ustaw.
Makowski zauważa, że poszczególne zmiany przeprowadzane są bardzo zręcznie i może z wyjątkiem zamieszania z sędziami Trybunału Konstytucyjnego odbywają się w granicach prawa. Przykładem finezji PiS-u jest choćby to jak poradzili sobie z szefem CBA. Nie mogąc odwołać go po prostu, „wygasili” Pawła Wojtunika poprzez wszczęcie procedury weryfikacji jego certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. W ten sposób w praktyce nie mógłby on wykonywać prawie żadnych czynności dopóki weryfikacja certyfikatu by się nie zakończyła. A to mogłoby trwać nawet i kilkanaście miesięcy.
Nic więc dziwnego, że Wojtunik sam podał się do dymisji. Ekspert zgadza się także z tezą, że szybkie tempo zmian obrane przez nowy rząd jest motywowane chęcią zrobienia możliwie najwięcej na samym początku w sytuacji, gdy poparcie wśród społeczeństwa jest jeszcze bardzo wysokie. Nawet jeśli w efekcie tych działań poparcie spadnie, zostaną trzy lata, żeby przymilać się do wyborców w inny sposób.
Co po Trybunale? Jakie jeszcze instytucje mogą skusić PiS? Eksperci są zgodni, że nie można mieć tutaj pewności, wskazują jednak najczęściej tę piątkę:
1. Rada Polityki Pieniężnej
Instytucja, która jest jedną z kluczowych dla finansów państwa. Odpowiada m. in. za wysokość stóp procentowych i tzw. fundusz gwarancyjny, który jest swoistym zabezpieczeniem dla banków. Za niedługo ma nastąpić wymiana całego jego składu.
2. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
To pewne, że PiS będzie chciał w jak największym stopniu mieć wpływ na przepływ informacji. I trzeba przyznać, że w tym przypadku trudno im się dziwić, żadna partia która by się znalazła u władzy, nie odpuściłaby możliwości sprawowania kontroli nad tego typu narzędziem. Petru już wczoraj zdążył zaproponować debatę nad mediami publicznymi. Można zapytać: nad czym tu debatować, to zupełnie jasne co się za niedługo stanie.
3. Najwyższa Izba Kontroli
Czy PiS będzie miał akurat chrapkę na tę instytucję nie jest jasne. Niemniej organ ten może za jakiś czas być w stanie wskazać różne nieprawidłowości administracji, jaką partia Kaczyńskiego utworzy. Byłoby więc niebezpieczne nie mieć NIK-u pod kontrolą.
4 Komisja Nadzoru Finansowego
Kolejny organ sprawujący nadzór nad rynkiem finansowym. Wiemy już, że pomysł na jego gruntowne "przemeblowanie" ma Grzegorz Bierecki, który w ostatnich dniach nawet głośno wygraża tej instytucji. Wątpliwe, że robi to tak ot i że następnym krokiem nie będzie "zaprowadzenie tam porządku".
5. Rzecznik Praw Obywatelskich
Adam Bodnar, który obecnie pełni tę funkcję, a wcześniej był przez wiele lat związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka do ulubieńców PiS-u na pewno nie należy. Z pewnością niejedna ustawa przepychana przez partię Kaczyńskiego zostałaby krytycznie przez niego zrecenzowana. Zresztą sam fakt, że cenią i nagradzają jego pracę środowiska LGBT go w oczach konserwatystów dyskredytuje.
Z kolei w celu budowy poparcia społecznego, czy niwelowania spadku poparcia wynikającego z realizacji części szkodliwych dla gospodarki i praworządności postulatów, należy spodziewać się szybkiego przejęcia kontroli nad mediami publicznymi. W końcu nie należy lekceważyć elementu zemsty na poprzednikach, od której PiS odżegnywał się podczas kampanii wyborczej, stąd propozycje rozpoczęcia na nowo śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej czy zapowiedź zintensyfikowanych kontroli poprzedników przez służby.
Marek Tatała
Zwiększone kontrole podmiotów gospodarczych mogą być jednym z narzędzi PiS na zapowiadane uszczelnienie systemu podatkowego. Zamiast jednak doprowadzić do wzrostu dochodów podatkowych, mogą zaszkodzić rozwojowi polskich przedsiębiorstw i zniechęcić krajowych i zagranicznych inwestorów, co przełoży się negatywne na tempo wzrostu polskiej gospodarki.