Francuzi podobno nie łączą terroryzmu z falą imigracji. Słuchając głosów paryżan bezpośrednio po zamachach, można było wnioskować, że wspólnym głosem przemawiają za ideą tolerancji dla imigrantów. Jednak patrząc na najnowsze sondaże poparcie dla Frontu Narodowego i wyniki niedzielnych wyborów regionalnych nie jest to już takie oczywiste.
Według badań exit poll radykałowie z Frontu Narodowego wygrali pierwszą turę wyborów regionalnych we Francji, zdobywając aż 30,6 proc. głosów. Marie Le Pen, liderka tego ruchu, ogłosiła wielki sukces, ciesząc się z tak wysokiego wyniku. Mówi się o politycznym trzęsieniu ziemi, rzutującym na wygraną w wyborach prezydenckich za półtora roku.
Agata Komosa, dziennikarka naTemat, badając nastroje paryżan tuż po zamachu, nie dostrzegła krytycznych głosów francuskiej stolicy wobec przyjmowania imigrantów.
– Nie popadajmy w paranoję. To taka samo spełniająca się przepowiednia – ileś tam osób chciałoby, żeby piątkowe zamachy, były argumentem w przeciwników przyjmowania uchodźców. No ale sorry, nie tym razem – stwierdził Davide, jeden z rozmówców dziennikarki. Inni stwierdzili, że łączenie ataków terrorystycznych z muzułmanami przysparza korzyści tylko islamskim fundamentalistom. Żaden z rozmówców nie zgodził się z tezą, że polityka pro-imigracyjna odpowiada za wzrost zagrożenia terroryzmem.
Nie cała Francja Paryżem stoi
I chociaż wydawać by się mogło, że to pogląd większości społeczeństwa, żyjącego z mniejszością muzułmańską po sąsiedzku, sondaże pokazują, że polityka Frontu Narodowego, który opowiada się za zamknięciem granic dla nowych przybyszy, jest coraz bardziej popularna.
Według sondaży powyborczych prawicowy Front Narodowy zwyciężył w pierwszej turze wyborów regionalnych we Francji w co najmniej sześciu z trzynastu regionów. Rodzina Le Pen (w wyborach startuje zarówno Marie Le Pen, jak i jej siostrzenica Marion Marechal-Le Pen) uzyskała 40 proc. poparcia na północy i południowym wschodzie Francji.
Jak mówi w rozmowie z naTemat Jacek Żakowski, Paryż jest enklawą jeśli chodzi o tolerancję. – Paryż dużo lepiej się czuje ekonomicznie. I to jest pierwszy wyznacznik. Nawet jak jest jakiś zamach, to nie wpadają w panikę i nie głosują absurdalnie. Ludzie, którzy przez dłuższy czas czują się zagrożeni i porzuceni przez elity władzy, łatwo ulegną prowokacji głosując absurdalnie. To obserwujemy we wszystkich europejskich krajach – mówi publicysta.
Chociaż trudno stwierdzić jak głosował sam Paryż, na wyniki z tego okręgu wciąż czekamy, to w pozostałych częściach kraju, ugrupowanie Marie Le Pen wygrało miażdżąc przeciwników. Konserwatywna partia byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego jest według sondażu na drugim miejscu z 27 proc. głosów. Natomiast socjaliści Francois Hollande'a znaleźli się na trzeciej pozycji z wynikiem 22,7 proc.
Ale poparcie Frontu Narodowego, "wsparte" zamachami w Paryżu, było już spektakularnie duże na początku roku odnosząc zwycięstwo w wyborach lokalnych i do Parlamentu Europejskiego.
Nie dla imigrantów
Światowe media już rozpisują się nad strachem francuskich wyborców przed terroryzmem, oraz zastanawiają się jak zwycięstwo prawicy przełoży się na politykę międzynarodową tego kraju i kształt Unii Europejskiej. Front Narodowy w tegorocznych wyborach ostrzega wyborców przed realną groźbą "zalania Francji rzeszą imigrantów". Tuż po zamachach Le Pen zażądała natychmiastowego zamknięcia granic. Jacek Żakowski uważa, że nie chodzi tylko o kryzys uchodźczy.
Według politologa Rafała Chwedoruka z Uniwersytetu Warszawskiego Front Narodowy wiedział jak uniknąć posądzenia o ksenofobię umieszczając na swoich listach ludzi z różnych grup społecznych. – Front Narodowy zbliża się powoli do Paryża. Przestał przedstawiać się jako reprezentant klasycznie pojętego nacjonalizmu. Ostentacyjnie, od lat na swoich listach, umieszcza Żydów, Muzułmanów, imigrantów z naszej części Europy, chcąc tym samym pokazać, że broni naszych wartości republikańskich, w imię tradycyjnie pojętego państwa francuskiego – twierdzi politolog.
Według politologa najważniejszym akcentem, jaki zmienił się w polityce Frontu Narodowego, to ich nowe przywiązanie do... liberalizmu. – FN coraz bardziej staje się tym, co Niemcy nazywają Volkspartei, czyli partią ludową, która czerpie ze wszystkich segmentów życia społecznego. Le Pen powoli wychodzi ze swoich rewirów z południa Francji i niegdyś czerwonych przedmieść Paryża, głosząc: „liberalizm dla którego zagrożeniem jest konserwatywny islam” – dodaje.
Według Chwedoruka, to jest najważniejszą zmianą akcentu polityki, z której w Polsce mało kto zdaje sobie sprawę. FN rozbija tradycyjny podział na lewicę i prawicę, pozyskując zarówno tradycyjnych, biednych mieszkańców wielkich miast, którzy zawsze głosowali na lewicę, jak i głosy znacznej części wiejskich i mieszczańskich wyborców, którzy głosowali na prawicę.
Problemy zachodu są poważne i strukturalne, a nie doraźne tu nie chodzi o 1 czy 2 zamachy. Tu chodzi o wysokie poczucie zagrożenia, najpierw na tle ekonomicznym, a teraz również fizycznym. Najbardziej radykalne głosowanie były dotychczas na kompletnej prowincji, a nie w Paryżu.
Jacek Żakowski
To nie jest tylko kwestia uchodźców. To bardzo wiele problemów francuskiej i europejskiej polityki, które powoduje że w wielu krajach takie radykalne formacje narodowe, szowinistyczne i prawicowe zyskują poparcie. Kryzys ekonomiczny i takie zamachy, wzmagają poczcie zagrożenia i sprzyjają autorytarnym projektom politycznym.
Rafał Chwedoruk
Politolog, UW
Partia Le Pen poszła do centrum, wdzierając się w miejsce prawicy z wizją silnego państwa. I wchodząc jednocześnie w miejsce lewicy z programem gospodarczym, mówiąc: „Zobaczcie! My wcale nie jesteśmy ksenofobami, my tylko chcemy respektować wspólne demokratyczne wartości!”