
Francuzi podobno nie łączą terroryzmu z falą imigracji. Słuchając głosów paryżan bezpośrednio po zamachach, można było wnioskować, że wspólnym głosem przemawiają za ideą tolerancji dla imigrantów. Jednak patrząc na najnowsze sondaże poparcie dla Frontu Narodowego i wyniki niedzielnych wyborów regionalnych nie jest to już takie oczywiste.
Problemy zachodu są poważne i strukturalne, a nie doraźne tu nie chodzi o 1 czy 2 zamachy. Tu chodzi o wysokie poczucie zagrożenia, najpierw na tle ekonomicznym, a teraz również fizycznym. Najbardziej radykalne głosowanie były dotychczas na kompletnej prowincji, a nie w Paryżu.
I chociaż wydawać by się mogło, że to pogląd większości społeczeństwa, żyjącego z mniejszością muzułmańską po sąsiedzku, sondaże pokazują, że polityka Frontu Narodowego, który opowiada się za zamknięciem granic dla nowych przybyszy, jest coraz bardziej popularna.
Światowe media już rozpisują się nad strachem francuskich wyborców przed terroryzmem, oraz zastanawiają się jak zwycięstwo prawicy przełoży się na politykę międzynarodową tego kraju i kształt Unii Europejskiej. Front Narodowy w tegorocznych wyborach ostrzega wyborców przed realną groźbą "zalania Francji rzeszą imigrantów". Tuż po zamachach Le Pen zażądała natychmiastowego zamknięcia granic. Jacek Żakowski uważa, że nie chodzi tylko o kryzys uchodźczy.
To nie jest tylko kwestia uchodźców. To bardzo wiele problemów francuskiej i europejskiej polityki, które powoduje że w wielu krajach takie radykalne formacje narodowe, szowinistyczne i prawicowe zyskują poparcie. Kryzys ekonomiczny i takie zamachy, wzmagają poczcie zagrożenia i sprzyjają autorytarnym projektom politycznym.
Według politologa Rafała Chwedoruka z Uniwersytetu Warszawskiego Front Narodowy wiedział jak uniknąć posądzenia o ksenofobię umieszczając na swoich listach ludzi z różnych grup społecznych. – Front Narodowy zbliża się powoli do Paryża. Przestał przedstawiać się jako reprezentant klasycznie pojętego nacjonalizmu. Ostentacyjnie, od lat na swoich listach, umieszcza Żydów, Muzułmanów, imigrantów z naszej części Europy, chcąc tym samym pokazać, że broni naszych wartości republikańskich, w imię tradycyjnie pojętego państwa francuskiego – twierdzi politolog.
Partia Le Pen poszła do centrum, wdzierając się w miejsce prawicy z wizją silnego państwa. I wchodząc jednocześnie w miejsce lewicy z programem gospodarczym, mówiąc: „Zobaczcie! My wcale nie jesteśmy ksenofobami, my tylko chcemy respektować wspólne demokratyczne wartości!”
Napisz do autorki: kalina.chojnacka@natemat.pl
