To jedna z najtańszych sieciówek w Europie, a może na świecie. Jak ktoś zauważył, H&M czy polski Reserved jawią się przy niej niczym luksusowe salony. Przynajmniej cenowo. T-shirtu, który w irlandzkim Primarku kosztuje 3 euro, w szwedzkiej sieciówce nie znajdziemy za mniej niż 8-10 euro. Tania sieć, całkiem niezła jakość i wielki rozmach. Na świecie ma 290 sklepów i ciągle otwiera kolejne. Dlaczego? Dlaczego nie ma ich w Polsce? – niemal łzawe wpisy ciągle można znaleźć w internecie. Są. Choćby na Allegro. Tylko kilka razy droższe.
Każde otwarcie Primarku w Europie to wydarzenie co najmniej porównywalne do szału, jaki ogarnął pół Warszawy z okazji sprzedaży kolekcji Balmain w H&M. Gigantyczne kolejki, prawdziwe szaleństwo, wielkie artykuły w mediach.
Gdy niedawno sieć otwierała swój gigantyczny sklep w Madrycie, na zewnątrz czekało tylu ludzi, że nie mieścili się przed głównym wejściem, rozlali się na sąsiednie ulice, a ścisk i tłok był taki, że samochody miały problem, by przebić się przez miasto. Podobno kolejki ustawiały się już kilka dni wcześniej i były tak długie, że w dniu otwarcia kierownictwo sklepu musiało wprowadzić ograniczenia. Odgrodziło sklep taśmami i wpuszczało ludzi grupami. Taśmę numer 1 osobiście przecinał ambasador Irlandii.
Największy taki w Europie
Właśnie tu, przy Gran Via, głównej ulicy handlowej Madrytu, Primark otworzył swój największy sklep w kontynentalnej Europie. I drugi co do wielkości na świecie. 12,5 tys. metrów kwadratowych, pięć pięter, niczym centrum handlowe, w dodatku w pięknym budynku z początku XX wieku, z nowoczesnym designem. Robi wrażenie. Szczególnie przed Bożym Narodzeniem, bo szał zakupów widać tu taki, jakiego ze świecą szukać w innych sklepach. Tłum, dziki tłum wszędzie.
Obok jest Zara, flagowa hiszpańska marka, dużo tańsza niż w Polsce. Ale tu tłumów nie widać. W okolicy każdy, niemal dosłownie każdy, dźwiga nawet nie jedną, czy dwie, ale całe naręcze papierowych toreb z napisem Primark. Setki ludzi niosących tony piżam po 8 czy 9 euro, skarpet po 2,50 euro, swetrów po 9-16 euro, bluzek po 7 euro, rękawic po 2 euro...Ładnych i tanich. Nowych wzorów. ”Niesamowite ubrania za niesamowitą cenę” – jak brzmi hasło reklamowe. I przede wszystkim innych niż w wielu innych sieciówkach, które pewnie niejednemu już się opatrzyły.
To samo, tylko drożej
Ten potencjał już dawno dostrzegli nasi rodacy w Wielkiej Brytanii. To tu sieć ma najwięcej sklepów i jeszcze 10 lat temu zupełnie o ekspansji poza Wyspy nie myślała. Ale dzięki Polakom Primark do Polski jednak dotarł. Jest w mniejszych sklepach online, zaczął królować na Allegro. Te same t-shirty po 20 zł, te same piżamy po 60 zł, te same rękawiczki po 19 zł, te same skarpety po 23 zł. Plus przesyłka w granicach kilkunastu złotych. Prawdziwy biznes. Przebicie 100 procent? Czasem nawet większe.
W jednym ze sklepów online znajduję fantastyczne promocje na towary Primarka. Sweterki przecenione z 70-90 zł na 25-30 zł, czy spodnie – zwyczajne rurki – przecenione z prawie 140 zł na niewiele ponad 40 zł. Tanio? Pewnie. Tyle, że podobne sweterki w Primarku kosztują około 10 euro.
– Mieszkałem w Londynie obok Primarku. Widać, że dla Polaków to ulubiona sieć. Mnóstwo rodaków robi tam zakupy – opowiada kolega, Michał, który sporo czasu spędził w Londynie. O tym, że Polacy lubią robić tam zakupy pisał już trzy lata temu polonijny ”Polish Express”. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Polacy ciągle sprzedają, Polacy w kraju kupują. Ceny, choć wyższe, wciąż są bardzo atrakcyjne.
To prawdziwa ”Primania”
Primark powstał w 1969 roku w Dublinie. Ale dopiero po ostatnim kryzysie finansowym w 2008 roku sklepów tej sieci przybywa jak grzybów po deszczu. Na Wyspach jest ich ponad 160. W Manchesterze znajduje się największy na świecie, ale Birmingham już szykuje się do przejęcia pałeczki – wiosną 2018 roku ma być wielkie otwarcie mega budynku liczącego ponad 44 tys. metrów kwadratowych. W ciągu ostatnich 10 lat sieć otworzyła swoje sklepy w Holandii, Portugalii, Niemczech, Belgii, Austrii, Francji oraz najwięcej – aż 40 w Hiszpanii. Primark dotarł też do USA.
Pisząc kilka tygodni temu o tej ekspansji ”The Economist” wręcz użył określenia ”primania”. ”Ta sieć sprzedaje więcej ubrań niż jakakolwiek inna w Wielkiej Brytanii” – napisał.
Naszej części Europy nie widzą
A w Polsce wciąż go nie ma i pewnie jeszcze nie będzie. Podobnie jak w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Granica zaangażowania Primarku przebiega tak naprawdę na Odrze. Nowa Europa- stara Europa. I choć ciągle pojawiają się o to pytania, firma na razie nie wykazuje zainteresowania naszym regionem. Dlaczego? Nie otrzymałam odpowiedzi na maila w tej sprawie.
Jakiś czas temu George Weston, prezes spółki Associated British Foods, która jest właścicielem sieci, mówił agencji Reuters, że na razie firma świadomie nie wchodziła do krajów skandynawskich, do Włoch, ani do Europy Wschodniej. Ale i tu Polacy znajdą sposób. Najbliższy Primark naszych granic znajduje się w Berlinie. Polska YouTuberka bardzo szybko stworzyła poradnik o tym, jak tam dojechać i jak zrobić zakupy...Polak potrafi.
Pomimo, że nie ma oficjalnie sklepów tej sieci w Polsce, polski rynek jest zawalony ubraniami Primark, Rebel czy Early Days. Primark w dzielnicy Ealing czy Primark Hammersmith są wręcz oblegane przez Polaków. Sklepy Primarka, kiedyś kojarzące się z tanią i raczej niemodną odzieżą, od 2005 roku stały się symbolem mody za niewielką cenę. Kolekcje podążają za światową mogą i konkurują z droższymi sklepami.Czytaj więcej