Karp, jako najbardziej świąteczna ryba na wigilijnym stole, staje się motywem przewodnim prześcigających się w niskiej cenie handlowców. Podczas gdy wszyscy się zastanawiają, gdzie kupić najtańszego karpia, mało kto zastanawia się, jaka jest prawdziwa cena takiej "promocji".
Ryba jest głupia i nie czuje bólu. To tylko filet, który czasami ma jakieś bezwładne odruchy. Przeciętny Kowalski w takim głębokim poważaniu ma humanitarne traktowanie ryb. Bo liczy się efekt i niska cena. Święta to prawdziwe żniwa hodowców i dystrybutorów tej ryby. A ponieważ trzeba ją dostarczyć jak najszybciej i to w jak najkrótszym czasie do klienta, który oczekuje ceny niższej niż u konkurencji, na względy dobrostanu zwierząt mało który handlowiec patrzy.
– Tydzień przed świętami zaczyna się ta masakra. Trzeba ogromną ilość ryb przewieźć, szybko je sprzedawać. Często są tak stłoczone, że się duszą – mówi w rozmowie z naTemat Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja, który co roku, uświadamia Polaków, jak marny jest los świątecznego karpia.
Sami handlowcy również nie są zachwyceni tempem 2-tygodniowego karpiego eldorado. Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, w wywiadzie dla Portalu Spożywczego powiedział, że karp to nie tylko pieniądze, ale i kłopoty dla sieci handlowych. – To tak naprawdę ryba jednego dnia. Gdy zbliża się Boże Narodzenie, mamy do czynienia ze swoistym „karpiowym rzutem” na taśmę – stwierdził. Jak pisał w naTemat Tomasz Molga sieci handlowe włączają do oferty świątecznej rybę bardziej z obowiązku niż względów biznesowych. Co jednak nie zmienia faktu, że smażony karp to ciągle podstawa w naszym wigilijnym jadłospisie i trudno będzie to zmienić.
Żywy karp w torebce
Wraz z rosnącą świadomością, klient staje się bardziej wymagający. Polacy zmieniają swoje nawyki żywieniowe i coraz częściej zadają pytania: "a skąd to pochodzi?". Jednak na razie polski konsument jest na etapie przemysłowych brojlerów, nie zdając sobie sprawy, że w przemysłowym chowie ryb, mamy do czynienia z jeszcze większa skalą okrucieństwa. Do tego dochodzi też karmienie ryb tak aby urosły szybko i żeby mięso miało kuszący kolor.
I chociaż można mówić o poprawie losu tych stworzeń, to według Jacka Bożka, przed nami jeszcze daleka droga do rozwiązania problemu. – Sposób, w jaki ludzie obchodzą się z karpiami jest często dramatyczny i drastyczny. Cierpienie tych zwierząt jest niepotrzebne, zwłaszcza w święta, które podkreślają pojednanie i szczęście – deklaruje aktorka, Julia Pietrucha, która wsparła inicjatywę Klubu Gaja.
Najbardziej dramatyczny moment przypada na wyciąganie żywej ryby z wody i włożenie jej do woreczka foliowego. Ludzie, wraz z półprzytomnym i cierpiącym zwierzęciem, robią zakupy dalej, często skazując rybę na kilkugodzinne powolne umieranie. – Gdyby ta ryba wrzeszczała jak kot, pies, czy inne zwierzę, to jestem przekonany, że problem byłby rozwiązany o wiele szybciej. Ale ryby i dzieci głosu nie mają. Jedynym głosem może być obywatel – dodaje Bożek.
Tegoroczna odsłona kampanii „Jeszcze żywy KARP” jak co roku apeluje zarówno do konsumentów jak i handlowców o przestrzeganie prawa dotyczącego sprzedaży żywych karpi i ich właściwego uboju jako zwierząt kręgowych. Skutecznie egzekwowane prawo w znacznym stopniu może zmienić sytuację tych zwierząt na lepsze.
Prawo bez kary
Przestrzeganie istniejących przepisów prawa dotyczących ochrony karpi podczas transportu, sprzedaży i uboju należy do rzadkości. Ryba jest kręgowcem, i z tego względu dotyczy je ustawa o ochronie zwierząt z 1997 roku, która przynajmniej w teorii, daje im gwarancję przestrzegania dobrostanu zwierząt. Jednak w praktyce nikt tego prawa nie respektuje. Nikt nie pilnuje czy są dobrze przetrzymywane, zarówno na etapie hodowli jak i transportu do sklepu. A w przedświątecznym pospiechu też gubimy humanitarne wartości. Ryby często na żywca, są pakowane do plastikowych worków, trzymane w ciasnocie ograniczającym zarówno jakikolwiek ruch jak i oddychanie, co powoduje niepotrzebną mękę.
Jednak kłopot polega na tym, że organy odpowiedzialne za kontrolę sklepów, jak na przykład powiatowi lekarze weterynarii czy policja, nie widzą w tym problemu. A sądy, nawet po zgłoszeniu sprawy naruszenia praw zwierząt, nie wydają wyroków skazujących ze względu na niską szkodliwość czynu.
Na szczęście moda się zmienia. Konsekwentnie prowadzone akcje uświadamiające szkody w wyniku kupowania żywego karpia sprawiają, że powoli część konsumentów odchodzi od tego PRL-owskiego reliktu. – Karpie naprawdę można sprzedawać inaczej, musimy tylko o tym głośno mówić. Tradycja rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia podtrzymuje tyle ciepłych ludzkich odruchów. W takiej sytuacji żal patrzeć na męczarnie sprzedawanych żywcem ryb – mówi aktorka Magadelna Różka, która również postanowiła wziąć udział w kampanii.
Jeśli jesteśmy świadkami łamania praw zwierząt, możemy pomóc zgłaszając sprawę na policję. – Pomimo wielu przeprowadzonych akcji uświadamiających przewagę zapakowanej ryby nad tą świeżą, sklepy nadal stosują swoje niechlubne praktyki. Jeśli jesteśmy świadkami takiego traktowania zwierząt można zadzwonić na 112 i powiedzieć, że w danym sklepie jest łamane prawo – dodaje prezes Klubu Gaja.
Jeżeli karpie będą transportowane w taki sposób jak je chroni prawo, to ich cierpienie będzie zminimalizowane. Jednak tak się nie dzieje. Główny problem polega na tym, że sprzedaż tej ryby odbywa się w bardzo krótkim czasie, tylko przed świętami, czyli handlowcom nie opłaca się budowanie całej kosztownej infrastruktury do humanitarnej sprzedaży tych zwierząt.
Prof. Andrzej Elżanowski
Zoolog
W naturalnych warunkach karpie mogą przeżyć nawet 45 lat. Posiadają szerokie pole widzenia i mogą widzieć również ponad powierzchnią. Mają doskonały zmysł słuchu i reagują na każdą, nawet subtelną wibrację, dzięki czemu mogą na czas wyczuć niebezpieczeństwo. Mogą posmakować pokarm bez wkładania go do ust dzięki kubkom smakowym znajdującym się na ich ciele. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak smakuje krew nasza oraz naszego towarzysza, gdy jesteśmy na wpół uduszeni w przepełnionym zbiorniku.Czytaj więcej
Jacek Bożek
Klub Gaja
Zrobiliśmy wszystko co było w mocy Klubu Gaja, aby poprawić los wigilijnych karpi. Dopiero w XXI wieku prawo potraktowało rybę jak kręgowca. Rok temu szkoliliśmy policję i straże miejskie, żeby pilnowali przestrzegania prawa w dużych sklepach. Pakowanie ryb do woreczka i przetrzymywanie wielu ryb w małej powierzchni jest niezgodne z prawem. A niestety to nadal jest normą.