Jak co roku, im bliżej świąt, tym większe emocje budzą choinki. W grudniu odżywa odwieczny spór zwolenników choinek żywych i sztucznych. Walka jest wyjątkowo zacięta i nie zawsze idzie o sensowne argumenty. Czasem emocje biorą w górę. Jak w przypadku Romana Kurkiewicza, znanego dziennikarza, który w mało świątecznym duchu stwierdził, że zwolennicy żywych drzewek spędzają Wigilię przy trupie. Trupie choinki rzecz jasna.
Choinkowy biznes kręci się w najlepsze, a plantatorzy i producenci sztucznych drzewek zacierają ręce. W Polsce każdego roku sprzedaje się ok. 6 mln choinek żywych. Iglaków sztucznych nie sprzedaje się w takich ilościach, ale takie drzewka też schodzą przed świętami jak świeże bułeczki. Społeczeństwo zdaje się w tej kwestii mocno podzielone, a w świątecznej bitwie o choinkę ścierają się różne racje. A kto ma rację?
Żywa choinka jest najlepsza?
Jeśli należysz do tej grupy Polaków, to zapewne wiesz, że nie ma to jak zapach świeżej choinki. O zaletach godzinami mogą rozmawiać ci, którzy z tymi naturalnymi iglakami są za pan brat. Pan Mieczysław sprzedaje w Warszawie choinki od wielu lat. Mimo tego, nie zdążył się jeszcze znudzić świątecznymi drzewkami. Nie tylko dlatego, że bez nich miałby lżejszy portfel. – Ja i moja rodzina mamy prawdziwe choinki od zawsze. Święta bez żywego drzewka, to nie święta. Taka choinka robi połowę atmosfery! – mówi sprzedawca choinek.
Innym podoba się to, że taka cięta lub doniczkowa naturalna choinka nie jest jak spod igły. Pani Maria z Żoliborza zdecydowała się na żywe drzewko. – Wzięłam żywą, bo jest trochę krzywa, trochę nieidealna, gałązki są trochę niesforne. To prawdziwsze niż te perfekcyjne sztuczne choinki – stwierdza stanowczo.
Gorącymi orędownikami prawdziwych drzewek są też w większości ekolodzy. Jak to możliwe? Według zielonych aktywistów, żywa choinka wyrządzi mniej szkód niż jej sztuczna odpowiedniczka: szybciej się rozłoży, nie zanieczyści środowiska, nie zużyje energii potrzebnej do wytworzenia tej plastikowej atrapy prawdziwego drzewka.
Razem z nimi o popularyzację naturalnych choinek co roku walczą leśnicy z Lasów Państwowych. Próbują zdemitologizować strach kupujących przed nabyciem prawdziwego drzewka. Jak dowodzą, zakup takiej choinki nie przyczynia się do depopulacji iglaków, ponieważ drzewka, które co roku trafiają pod świąteczne strzechy pochodzą z kontrolowanych przycinek plantacji i lasów. Pod topór idą też często te drzewka, które prędzej czy później i tak musiałyby dokonać swojego żywota z powodu miejsca, w którym wyrosły. Piły idą zazwyczaj w ruch tam, gdzie choinki rosną pod liniami elektrycznymi – i tak nie mogą tam za bardzo wyrosnąć, więc leśnicy wycinają je z myślą o świątecznych potrzebach Polaków i pozbywają się tym samym problemu.
Nie masz choinki nad tę sztuczną
Amatorów sztucznych choinek nie odstrasza wysoka cena. Są skłonni lekką ręką wyłożyć kilkaset złotych, bo wiedzą, że taka inwestycja im się zwróci - koronnym argumentem osób, które nie wyobrażają sobie świąt bez sztucznego drzewka jest właśnie wymiar praktyczny i oszczędność. Sztuczna choinka zostaje przy rodzinie przez wiele, wiele lat, a wydatek szybko się zwraca. Nie trzeba się też co roku zawracać sobie głowy jeżdżeniem po drzewko – wystarczy zejść do piwnicy i przetrzeć plastikowe igliwie. Sporą popularnością sztuczne iglaki cieszą się wśród starszego pokolenia. Można to uznać za jeden z reliktów starego systemu, gdzie władze wyjątkowo mocno promowały zakup sztucznego świątecznego drzewka.
W PRL-u sztuczne choinki miały ukrócić proceder nielegalnej wycinki drzewek. Władze upierały się więc przy stwierdzeniu, że decydując się na sztucznego iglaka Polacy chronią lasy państwowe. Dzisiaj ten argument nie ma sensu, ale przyzwyczajenie pozostało. Jak u pani Barbary Strychalskiej, która od co najmniej 30 lat co roku przed świętami wyciąga sztuczne drzewko. – Zalety sztucznej choinki? Najlepszą zaletą jest to, że to samo drzewko mam od 20 lat. I że nie muszę po niej sprzątać. W moim wieku to już ma znaczenie. Wnuki co prawda trochę marudzą, że taka sztuczna, ale mnie się tak podoba i już – mówi nam.
Niektórzy, jak pan Marek z firmy Martinex, która produkuje sztuczne drzewka nie znają innych świąt niż w towarzystwie sztucznej choinki. – U nas w domu była taka od zawsze, nigdy nie mieliśmy żywego drzewka, więc można powiedzieć, że pracując tu kontynuuję rodzinną tradycję – śmieje się. Mężczyzna podkreśla też, że sztuczne choinki dawniej i dziś to prawdziwa przepaść. – Kiedyś może nie prezentowały się dobrze. Ale dzisiaj? Są równie ładne i efektowne co te prawdziwe, a czasem w ogóle nie da się ich odróżnić – twierdzi.
To akurat prawda. Potrafią do złudzenia przypominać żywe egzemplarze. Problem ciągle pozostaje jeden – zostawiając na boku ekologię, estetykę i praktyczny wymiar, sztuczna choinka w jednym nigdy nie prześcignie tej naturalnej. No bo jak podrobić coś nie do podrobienia? Zapach prawdziwej choinki zmieszany z zapachem wigilijnych potraw to jedna z tych niepowtarzalnych chwil, której nie zastąpi wygląd nawet najbardziej wymuskanego drzewka z prostym czubkiem.
Polecamy kupowanie żywych choinek. Co prawda zostawiają trochę igliwia na podłodze, ale za to pięknie nam pachną, a potem mamy pewność, że szybko się rozłożą i wzbogacą glebę. Poza tym często prowadzi się po świętach zbiórkę takich drzewek i mamy pewność, że gdzieś się przysłużą, np. w zoo. Czytaj więcej