
Jak co roku, im bliżej świąt, tym większe emocje budzą choinki. W grudniu odżywa odwieczny spór zwolenników choinek żywych i sztucznych. Walka jest wyjątkowo zacięta i nie zawsze idzie o sensowne argumenty. Czasem emocje biorą w górę. Jak w przypadku Romana Kurkiewicza, znanego dziennikarza, który w mało świątecznym duchu stwierdził, że zwolennicy żywych drzewek spędzają Wigilię przy trupie. Trupie choinki rzecz jasna.
Jeśli należysz do tej grupy Polaków, to zapewne wiesz, że nie ma to jak zapach świeżej choinki. O zaletach godzinami mogą rozmawiać ci, którzy z tymi naturalnymi iglakami są za pan brat. Pan Mieczysław sprzedaje w Warszawie choinki od wielu lat. Mimo tego, nie zdążył się jeszcze znudzić świątecznymi drzewkami. Nie tylko dlatego, że bez nich miałby lżejszy portfel. – Ja i moja rodzina mamy prawdziwe choinki od zawsze. Święta bez żywego drzewka, to nie święta. Taka choinka robi połowę atmosfery! – mówi sprzedawca choinek.
Polecamy kupowanie żywych choinek. Co prawda zostawiają trochę igliwia na podłodze, ale za to pięknie nam pachną, a potem mamy pewność, że szybko się rozłożą i wzbogacą glebę. Poza tym często prowadzi się po świętach zbiórkę takich drzewek i mamy pewność, że gdzieś się przysłużą, np. w zoo. Czytaj więcej
Nie masz choinki nad tę sztuczną
Amatorów sztucznych choinek nie odstrasza wysoka cena. Są skłonni lekką ręką wyłożyć kilkaset złotych, bo wiedzą, że taka inwestycja im się zwróci - koronnym argumentem osób, które nie wyobrażają sobie świąt bez sztucznego drzewka jest właśnie wymiar praktyczny i oszczędność. Sztuczna choinka zostaje przy rodzinie przez wiele, wiele lat, a wydatek szybko się zwraca. Nie trzeba się też co roku zawracać sobie głowy jeżdżeniem po drzewko – wystarczy zejść do piwnicy i przetrzeć plastikowe igliwie. Sporą popularnością sztuczne iglaki cieszą się wśród starszego pokolenia. Można to uznać za jeden z reliktów starego systemu, gdzie władze wyjątkowo mocno promowały zakup sztucznego świątecznego drzewka.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
