O tym, czy mamy w Polsce "zamach stanu", o nastrojach w partii rządzącej i o "walce przy korycie" rozmawiałam w "Bez autoryzacji" z posłem PiS, Tadeuszem Cymańskim.
Jak pan skomentuje słowa krytyki szefa Parlamentu Europejskiego, Martina Schulza, o tym, że "w Polsce dzieją się rzeczy dramatyczne, o charakterze zamachu stanu"?
Pan Schulz mam nadzieję, że przestanie pracować na złą opinię Polski. Stare dobre słowo przepraszam by się przydało. Ale nie należy się go spodziewać. Widać po nim brak kunsztu dyplomatycznego i brak dobrego wychowania. Uderza mnie przede wszystkim niewspółmierność tych działań do rzeczywistego problemu. Nie mamy do czynienia z żadnym zamachem stanu, czy z żadnym zagrożeniem dla demokracji.
Z niedowierzaniem słuchałem , że mamy wojnę domową w Polsce. Tej rangi polityk powinien szczególnie ważyć słowa. To wilcza przysługa dla PO, żeby podgrzać jeszcze bardziej atmosferę i sprzeciw. My Polacy jesteśmy bardzo czuli na punkcie cudzej pomocy. Już raz mieliśmy w historii taką pomoc, i to jeszcze bardziej rozsierdza i sytuacji nie poprawia. Tu trzeba spokoju, nie emocji.
Skąd jego zainteresowanie Polską?
Bez dowodów trudno oceniać. Ale mam poważne przypuszczenie, bo nie było, nie ma i nie będzie żadnych debat europejskich na temat Polski, jeżeli nie ma przyzwolenia. A w tym przypadku mamy chyba do czynienia z inspiracją członków polskiej delegacji, w tym przypadku Platformy Obywatelskiej. Musieli się użalić. Tak to widzę i uważam że to bardzo źle, że się tak dzieje. Zamiast zainteresować się własnymi sondażami to dokonują szaleńczych niepotrzebnych szarży. Takiej debaty nie należy się obawiać. Porządek konstytucyjny jest, standardy są zachowane.
Partie opozycyjne mają inne zdanie na ten temat.
Ja myślę, że PO próbuje dramatycznie odwrócić uwagę od własnych problemów, gra starą, moim zdaniem zgraną kartą. Rzeczywiście wizerunkowy obraz i wyobrażenia na temat prezesa naszej partii i Macierewicza to temat, który chodzi w świadomości społecznej. PO próbuje zatem wrócić do tej zgranej karty, a poza tym czuje i dobrze czuje, że jesteśmy zdeterminowani wprowadzić nasze plany. Zwłaszcza program "500 na dziecko" jest ich solą w oku, obawiają się bardzo dużych i długofalowych konsekwencji dla nich, a efektu dla nas.
Ten program dla wielu rodzin będzie jak z nieba. Miałem kontakt z takimi rodzinami i ludzie nawet sobie nie zdają sprawy jak rodziny potrzebują tej pomocy. Platforma, która przez 8 lat podniosła zasiłek o 9 zł i teraz patrzy, co się święci, obawia się że to PiS ożywi demografię i to przyniesie korzyści polityczne.
Czy więc, mówiąc kolokwialnie, pana zdaniem, "walczą o koryto"?
Tak, w tej chwili operacja odcinania ryja od koryta jest strasznie bolesna i wielu się broni, słychać kwik. To jest właśnie to. A sytuacja wewnątrz partii, całkiem niejasna, więc najlepiej odrzucić się i „do ataku”. Ale to ślepa szarża. Poza tym uważam, że Platforma sama sprokurowała całą tą sytuację i tak – zamach był dokonany, ale dużo wcześniej. Reakcja PiS-u, bardzo zdecydowana powiedzmy sobie szczerze, zszokowała opozycję. Oni się nie spodziewali retorsji.
Jakie panują nastroje w partii w kontekście spadającego poparcia i niekorzystnych sondaży?
To nie jest wielkie zaskoczenie, bo medialnie atak na nasza partię jest bardzo ostry. Panuje zagubienie, bo mało kto z wyborców się orientuje co się dzieje. Trzeba wejść temat, żeby wiedzieć o co w tym chodzi, a powierzchowność daje negatywne efekty. Nie obawiam się tego spadku poparcia, chociaż nie jest to powód do radości. Naszą odpowiedzią będzie konsekwencja i słupki wrócą do norm.
Opozycja zarzuca, że teraz, po Trybunale Konstytucyjnym, Prawo i Sprawiedliwość, zabrało się za obsadzanie stanowisk w urzędach. Jak pan się do tego odniesie?
To nie jest nic nowego. Właściciel ma prawo i z tego prawa korzysta. Ważne jakie będą efekty tych zmian. Platforma nie ma monopolu, trudno jej się pogodzić z utratą wpływów. Niech Platforma nie ubiera białego wianka i nie udaje niewiniątka, bo konkursy fikcyjne, nie wszędzie, a zjawisko było powszechne.