Skostniała, hierarchiczna struktura, niskie zarobki, przepracowanie, a nawet brak możliwości wykorzystania urlopu – to mniej znana strona pracy strażaków. Dla niektórych to nawet gorsze niż stres, niebezpieczeństwo czy drastyczne widoki. Jeden ze strażaków opowiedział o kulisach swojej niełatwej pracy.
Kilka dni temu opublikowaliśmy tekst o fan page'u "PMF" poświęconym policjantom. Po tekście zgłosił się do nas Andrzej - strażak z 6-letnim doświadczeniem, który opowiedział o swojej, również niełatwej pracy.
Napisał Pan w mailu, że rozumie frustrację policjantów, co miał pan na myśli?
Polskie rządy mają jedną wspólną cechę, nie szanują mundurowych. Jesteśmy niedofinansowani, przepracowani i wymęczeni. Mam do odebrania 35 dni wolnego z urlopu i nadgodzin, za które nikt nie płaci. Nie mogę ich natomiast odebrać, bo... nie miałby kto pracować. Sama pensja też nie jest imponująca.
No właśnie, wykonuje Pan niebezpieczny zawód, czy pieniądze są dobre?
Powiem tak: Ostatnio jechałem tramwajem do domu i dostałem darmową gazetkę. Czytając ją zauważyłem wyliczenia średniej pensji w Polsce i okazało się, że dokładnie tyle mam na miesiąc. [obecnie wyliczenia GUS pokazały, że suma ta wynosi 4100 zł brutto, czyli ok. 3000 zł na rękę – przyp. naTemat]
A dodatki? Trzynastki?
Ta średnia krajowa to jest już z dodatkami. Trzynastki nie wliczyłem. Pieniędzy dużych nie ma.
Co więc jest najważniejsze w pracy strażaka?
Po prostu lubię swoją pracę, codziennie coś się dzieje innego. No i oczywiście pomaga się ludziom. Są jednak momenty gdy chce się rzucić wszystko w kąt.
Kiedy następują takie momenty?
Czytelnicy mogą nie wiedzieć, ale straż jest strukturą hierarchiczną. Podobnie jak policja. I podobnie jak w policji, często i tutaj siedzą stare trepy i utrudniają życie. Możliwości skargi lub przeniesienia są, ale nie warto ryzykować. Co byłoby, gdyby rozpatrywał ją kolega komendanta? Wyżej d...y się nie podskoczysz.
Stosunki z przełożonymi są aż tak złe?
Nie wiem, czy tak jest wszędzie, ale to nie tylko ich wina. Jeżeli po ośmiu dniach pracy zamiast odpocząć jadę na szkolenie do Bornego-Sulinowa, to coś jest nie tak. Za mało jest etatów i szefostwo musi korzystać z kadr, jakie ma.
Co musiałoby się zmienić?
Powinny trafić do nas pieniądze nie tylko na sprzęt. Ale również na nowe etaty i płatne nadgodziny. Nie może tak być, że nie wiem, czy mogę z żoną i córką pojechać na wakacje, bo w każdej chwili mogą mi anulować urlop.