Jeden wpis byłej posłanki Jagny Marczułajtis wystarczył, by zagotowało się wokół ubioru premier. A właściwie w jego obronie, bo – pomijając preferencje polityczne – raczej mało kto miałby tutaj coś do zarzucenia. Nienagannie, dyplomatycznie, elegancko. Normalnie. Jak szefowie innych rządów. Niczym Beata Szydło tutaj nie odbiega. A jednak.
Słynna polska snowbordzistka napisała na Twitterze, że Beata Szydło ma tylko jedną koszulę, bo ciągle pojawia się w tej samej – białej.
Ten wpis rozszedł się szeroko po sieci, a także w mediach tabloidowych. I choć zaraz pojawiło się podejrzenie, że to fake, ”Super Express” zrobił z niego dużą historię, krzycząc w tytule, że koszula jest tylko jedna. Czym na Twitterze zyskał uznanie Marczułajtis (co zaś znaczy, że wpis jednak był raczej prawdziwy).
Burza w obronie stylu premier Szydło musiała ją jednak mocno zaskoczyć. Bo oberwało się jej – tej wrednej, jak piszą – w ogóle za podnoszenie takiego tematu. Tym bardziej, że snowboardzistka jeszcze dolała oliwy do ognia pisząc:
Można zapytać: no i co? Co z tego, że Szydło nosi białą koszulę? A może ma ich w szafie 20? Czy premierom i prezydentom ktoś kiedyś zarzucał, że chodzą ciągle w jednej koszuli? Pół parlamentu można by wyśmiać z tego powodu.
To ją wyróżnia
Premier Beata Szydło ma jednak swój styl. Taki trochę damsko-męski. Z tą swoją nieodłączną broszką, choć niemal za każdym razem inną. Często z tym wysoko postawionym kołnierzem koszuli, ale przecież wcale nie zawsze, choć zdecydowanie częściej niż była premier Ewa Kopacz, czy choćby Angela Merkel (które właściwie nigdy takich nie zakładały, ale podczas kampanii wyborczej i tak Szydło zarzucała Kopacz, że kopiuje jej styl).
Duże, wystające kołnierzyki to kolejny, obok broszek, prosty modowy trik Beaty Szydło na dodanie sobie nieco kobiecości. Zwykle wygląda to dobrze, gdy pani premier wybierze marynarkę z niewielkimi klapami albo tzw. bezklapową, gorzej, gdy włoży model z dużymi klapami, wtedy niestety optycznie szyja jest skrócona. Czytaj więcej
Właśnie te elementy mocno ją wyróżniają na tle innych przywódczyń w Europie. Charakterystycznych broszek nie przypina praktycznie żadna. I – nie da się ukryć – właśnie one najbardziej przykuwają wzrok, a czasem nawet potrafią odwrócić uwagę od rzeczy ważnych.
Broszka już mocno się przyjęła i gdyby któregoś dnia premier pojawiła się bez, nagle by czegoś zabrakło. Tym bardziej, że jej styl jakby się ostatnio rozprzestrzeniał. Trochę humorystycznie, ale jednak. Wnikliwi internauci zaraz to dostrzegli. Można powiedzieć, w Sejmie zapanowała nowa moda. Jak piszą eksperci od mody, wzorem byłej sekretarz stanu USA, Madeleine Albright, i Żelaznej Damy, Margaret Thatcher.
”Posłanki z PiS można rozpoznać z daleka. Niemal wszystkie pojawiają się w sejmowych korytarzach z charakterystycznymi broszkami” – konkludowała w niedawnym reportażu Superstacja TV.
Żakiety, kolorystyka – wszystko wpasowuje się w ogólnoeuropejski, czy światowy trend. Niebieski, granat pojawiają się najczęściej. Ale na spotkaniach z innymi przywódcami dominuje bardziej purpura. Tak było podczas spotkania z Angelą Merkel (pamiętne spotkanie, gdy obie miały to samo), i tak było podczas wizyty Davida Camerona w Warszawie. I ten kolor zupełnie jej nie pasuje. Jak pisał niedawno Onet.pl:
Beata Szydło najczęściej wybiera więc bezpieczne, bardzo formalne zestawy. Choć z punktu widzenia dress codu zazwyczaj wyglądają one poprawnie, brak im smaku i indywidualnego sznytu. Ubiór przyszłej pani premier najczęściej prezentuje się mało gustownie i bardzo sztywno. Czy w polityce da się inaczej? Oczywiście! Za przykład wystarczy podać Agatę Dudę, która ubiera się nienagannie, a przy okazji zawsze wygląda niezwykle szykownie i stylowo. Czytaj więcej
Może jednak lepiej przy tych bezpiecznych strojach poprzestać. Nawet, jeśli mają to być tylko białe koszule z kołnierzem. Lub – jak wolą niektórzy – bluzki.