– Ludzie wolą mieć 500 zł niż niezależny TK, który jest dla nich czymś nienamacalnym, oni sobie nie zdają sprawy, jakie są konsekwencje – stwierdził Robert Biedroń w TVN24. I ma rację – PiS przekupił społeczeństwo, które wciąż siedzi cicho i czeka realizację "obietnicy".
Rząd doskonale wie, jak ogromną siłę ma obietnica, dzięki której PiS wygrał wybory. Udowodnił to Zbigniew Ziobro, który w czasie boju o Trybunał w Senacie wszedł na mównicę i zachwalał... program 500 zł na dziecko. Wszystko po to, by odwrócić uwagę opinii publicznej od zamachu na Trybunał Konstytucyjny.
– Kiedy premier Szydło wygłosiła swoje pierwsze orędzie, wyglądało to trochę tak, jakby zaproponowała Polakom rodzaj transakcji, żeby nie powiedzieć łapówki. Siedźcie cicho w sprawie Trubunału, to dostaniecie swoje 500 zł na dziecko – mówi naTemat dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych.
– Smutne, że do takiego stanu zostało doprowadzone polskie społeczeństwo, że nie mają kasy na życie, a elity podniecają się Trybunałem Konstytucyjnym – piszą internauci pod wypowiedzią Roberta Biedronia.
Chleba, nie instytucji
Zdaniem Kucharczyka, rządowi nie do końca udaje się jednak ten plan. W końcu 500 zł nikt jeszcze nie zobaczył, a konsultacje społeczne są próbą wyciszenia sprawy Trybunału. Patrząc na sondaże partii rządzącej, zdaniem Kucharczyka to przekupstwo średnio PiS-owi wychodzi. Poparcie mocno spada, a większość Polaków uważa, że to co robi rząd, jest zagrożeniem dla demokracji. Wiadomo również, że swoich 500 złotych lepiej nie planować w wiosennym budżecie, bo ich po prostu nie będzie – już dziś wiadomo o opóźnieniach.
Nie jest przypadkiem, że manifestacje KOD-u odbywały się w największych miastach, z nielicznymi wyjątkami. Zdaniem Rafała Chwedoruka, to środowiska liberalne przyczyniły się do tego, że jesteśmy materialistami. – Wmówiono nam, że posiadanie jest samo w sobie sukcesem, a opiekuńcze funkcje państwa najlepiej zredukować, byśmy sobie lepiej sami radzili. A teraz narzekają, że nikt nie chce umierać za instytucje polityczne – zauważa politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Co innego pokazuje jednak sondaż sprzed kilku dni, z którego wynika, że Trybunał Konstytucyjny okazuje się dla Polaków bardziej istotny od wieku emerytalnego czy 500 złotych na dziecko. Nie od dziś wiadomo jednak, że Polska sondażowa leży zupełnie gdzie indziej, niż Polska powiatowa...
Kucharczyk nie ma wątpliwości, że 500 zł, obniżenie wieku emerytalnego i parę innych spraw pozwoliły PiS-owi wygrać. – Ludzie uwierzyli, że to jest normalna partia a straszenie PiS-em to obciach – mówi. Przyznaje jednocześnie, że istnieje spora grupa osób, które są świadome tego, że nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch i martwią się, jakie ta obietnica będzie miała skutki dla finansów publicznych.
Koniec imposybilizmu
Rafał Chwedoruk wyjaśnia, że tylko narody nordyckie byłyby gotowe umierać za swoje instytucje publiczne. – Tak się składa, że nie ma demokracj, bez chleba. Nie ma demokracji bez darmowych szkół i szpitali. Natomiast jest demokracja bez Trybunałów Konstytucyjnych, co można spotkać na świecie – mówi naTemat politolog.
– Nie jest tak, że wszyscy jak jeden mąż kochają pomysł 500 zł na dziecko. Jest on na pewno popularny społecznie, nośny biorąc pod uwagę niskie dochody rodzin, ale poza propagandą rządu nie ma on żadnego związku z tym, co PiS wyprawia z Trybunałem Konstytucyjnym – mówi zaś prezes Instytutu Spraw Publicznych.
Zdaniem naszych rozmówców nie można dzisiaj twierdzić, że Polacy "sprzedali Trybunał Konstytucyjny za 500 zł". Ale nie ulega wątpliwości, że ludzie potrzebują wsparcia instytucji publicznych. Oczekują tego, żeby polityk mógł cokolwiek zrobić.
– Nie chodzi o to, czy będzie to 500, czy 200 zł, tylko o to, co Kaczyński wiele lat temu nazwał "imposybilizmem" – mówi Chwedoruk. Co to oznacza w praktyce? Że po raz pierwszy, wycofane zostaną "niekorzystne" dla obywateli reformy, takie jak podwyższenie wieku emerytalnego. Trudno z tym konkurować, nawet w imię niezależności Trybunału Konstytucyjnego.
Sędziowie PO w TK blokowaliby 500 zł na dziecko. A my chcemy dać nie tylko sytym kotom. Czytaj więcej
Anna
Komentarz na Facebooku naTemat.pl
Ludzie uwierzyli w populistyczne hasło i w głowach już planowali na co te pieniądze wydać. Nieważne, że rząd praworządność w państwie obala na ich oczach. Liczy się to, co namacalne czyli kasa. Jeszcze nic nie dostali, a już czują się bogatsi.