Jan Maria Rokita o nowej władzy: "Nie mają pomysłu".
Jan Maria Rokita o nowej władzy: "Nie mają pomysłu". Fot. Łukasz Krajewski / Agencja Gazeta

Jan Maria Rokita, kiedyś czynny polityk, dziś tylko publicysta i komentator, od polityki ostatnio raczej trzyma się z dala. Sam wręcz o sobie mówi, że jest całkowicie apartyjny. Ale obecna sytuację w Polsce ocenia źle, a perspektywy widzi marne. Bo nie wiadomo, czego można się spodziewać po PiS i jego prezesie. Bo kiedyś, jego zdaniem, PiS miał całościowy plan funkcjonowania państwa. Raz lepszy, raz gorszy. A dziś nie ma go w ogóle.

REKLAMA
W wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" Jan Maria Rokita stwierdził wprost, że PiS i jego prezes zaczęli traktować władzę w sposób skrajnie utylitarny. A zdobycie tej władzy i jej utrzymywanie chcą opierać na rozdawnictwie pieniędzy. I to tyle. "Na razie niczego więcej nie dostrzegam" – powiedział.
Generalnie, według niego, Jarosław Kaczyński prowadzi działania konkwistadorskie wobec państwa i obywateli. Ale za Trybunał Konstytucyjny jego partia wzięła się przez przypadek, z czego niewielu ludzi zdaje sobie sprawę. – To PO podsunęła PiS ten ruch, wybierając pięciu sędziów do Trybunału, zamiast trzech – powiedział. Ale przyznał też, że był to niejako odwet.
Jan Maria Rokita

PiS przez ostatnie lata w sporym stopniu naprawdę, ale o wiele bardziej we własnym rozumieniu, było partią ośmieszaną, prześladowaną, marginalizowaną. Sami zaś jej politycy, zwolennicy, traktowali się jako przedstawiciele „polskiego państwa podziemnego”. Ktoś, kto przez lata tak się czuł, musi teraz odreagować. Czytaj więcej

Dodał, że prof. Jadwiga Staniszkis celnie to podsumowała używając słów: "Możecie mi naskoczyć".
Portal braci Karnowskich wpolityce.pl już podsumował Rokitę, że przeprowadza psychoanalizę, a jako psychonalityk wziął na kozetkę PiS. Cytując takie choćby jego słowa. O tym, że wróciła stara PiSowska mentalność, która nieustannie zmaga się z wrogiem.

Sam myślałem, że po 25 października świat antypisowski przestał istnieć. Wydawało mi się, że PiS będzie spokojnie rządził przez kilka następnych lat, bo znalazł receptę na przekonanie czy raczej przekupienie wyborców. I nagle sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie. Wróciła stara PiS-owska mentalność, poczucie bycia oblężoną twierdzą. Ludzie związani z partią czują się znów, jakby działali w podziemiu. Siebie mają za postacie heroiczne, zmagające się z przeważającym wrogiem, z Herbertowskim potworem „pozbawionym wymiarów”. Spora część elektoratu PiS potrzebuje ciągłego „powstania warszawskiego”, bycia w okopach, pod ostrzałem". Czytaj więcej

Dwa miesiące temu pisaliśmy w naTemat o innej diagnozie Jana Rokity. Komentator mówił wtedy, że Polska nie ma mózgu. Zastrzegł jednak, że skupia się na mechanizmach sprawowania władzy, a nie problemach kadrowych, jakie dotykają polskiej sceny politycznej.
źródło: "Dziennik Polski"