Reklama.
Chcemy służyć najpodlejszemu Panu, którego uda się znaleźć. Zadowolić swojego Pana, to najważniejszy cel naszego istnienia – tego rodzaju zwroty pochodzące z filmu miałyby świadczyć o tym, że animowany film "Minionki" propaguje zło i wsącza truciznę w umysły młodocianych widzów. Do tego przynajmniej próbuje czytelników przekonać dziennikarka "Frondy" w swoim zdumiewającym tekście.
Napisz do autora: manuel.langer@natemat.pl
Oswajanie dzieci ze złem, niszczenie wszelkich autorytetów i zachęcanie do antywzorców w atrakcyjnej formie w filmie – czyż nie jest to zastawianiem sideł na dzieci, usypianiem ich sumień? Ojciec Święty Franciszek w swoim nauczaniu zachęca nas, dorosłych, rodziców i wychowawców do czujności, umiejętności rozeznawania tego, co pochodzi od Boga od tego, co pochodzi od złego, który stale stara się nas oszukać, sprawić abyśmy obrali błędną drogę.
Jaki jest cel pokazywania dzieciom tańczących strażników brytyjskiego skarbca królewskiego, którzy pod wpływem hipnozy zrzucają ubrania, by w bieliźnie śpiewać gejowskie szlagiery i klepać się po pośladkach, tańczących Minionków w stringach czy transwestyty. W kolejnych scenach pozytywnie ukazane są typowo gejowskie zachowania takie jak te, gdy brytyjski policjant piszczy wraz z fankami podczas koncertu, a fryzjer gestykuluje i mówi jak stereotypowy gej.