
Nie ma takiego drugiego jak on. Zabawny kierowca stał się wizytówką ZTM, ale firma, dla której pracował właśnie go zwolniła. Robert Chilmończyk nie jeździ już autobusami, ale wierzy, że jeszcze umili dni pasażerom. Na razie spotyka się z nimi wirtualnie. Fanpage Wesołego Kierowcy lubi niemal 70 tys. osób.
REKLAMA
Robert Chilmończyk ogłosił, że…jest bezrobotny. 30 grudnia poinformował o tym za pośrednictwem Facebooka. – Szczęśliwego zdrowego i fajnego Nowego Roku życzę wszystkim moim znajomym i pasażerom. Ja spędzę jego początek na szukaniu pracy w bardziej przyjaznej firmie – napisał. To efekt redukcji etatów w jego dotychczasowej firmie, ITS Michalczewski. Kierowca może jednak liczyć na wsparcie fanów.
– Zainwestowałbym w taxi – sugeruje jeden z nich. – Myślę, że przejażdżka z Panem po mieście mogłaby stać się jedną z atrakcji miasta - przyjemne z pożytecznym. Odpowiednia reklama i podejrzewam, że na kursy z Panem trzeba by było zapisywać się z dużym wyprzedzeniem – dodał. Inni nie szczędzili krytyki pod adresem byłego już pracodawcy. "Chyba firma w której jeździsz nie wie co traci" – można przeczytać. Komentarzy w podobnym tonie jest więcej.
Sam Chilmończyk zaś dziękuje za ciepły odzew. I nie powinien być nim zaskoczony. Bez wątpienia stał się przecież postacią kultową. Jak pisaliśmy, zawsze witał warszawiaków uśmiechem, chętnie z nimi żartując. Bawił ich do łez, ale regularnie podpadał też ZTM, gdy np. narzekał na stan autobusów. Teraz pozostaje mu znaleźć nowe zajęcie, a jego fanom - mocno trzymać kciuki, by rozśmieszył ich ponownie.
Napisz do autorki: karolina.blaszkiewicz@natemat.pl
