
– Naprawdę nie wiem, o co tym ludziom chodzi. Podobno wśród absolwentów szkół wyższych jest 20 procentowe bezrobocie. Dzwonię do osoby, która wysyła nam CV, a ta: "nie mam czasu teraz rozmawiać". Proszę zadzwonić za tydzień" – opowiada pracownik działu rekrutacji jednej z dużych korporacji w Warszawie. Cytuje trzy rozmowy, po których straciła ochotę, by zatrudniać kogokolwiek młodego do firmy.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, w którym po trzech rozmowach z kandydatami wyzbyła się współczucia dla młodych bezrobotnych. Rozmowa numer 1:
– Dzień dobry wysłała pani nam swojej CV odpowiadając na ofertę pracy. Jest mi bardzo miło poinformować, że spełnia pani nasze kryteria. Chciałabym chwilę porozmawiać o wzajemnych oczekiwaniach i umówić się na osobiste spotkanie.
– Że skąd pani dzwoni? – dopytuje się kandydatka. Tu w odpowiedzi pada nazwa firmy.
– A ja teraz nie mam czasu rozmawiać. Proszę o telefon później.
– Kiedy pani by odpowiadało…?
– Nie wiem, może za tydzień – po czym rozmówca zakończył połączenie.
– Pracujemy dla klientów biznesowych i niekiedy, przy spiętrzeniu projektów, trzeba popracować dłużej, nawet w piątek. Specyfika pracy w naszej firmie wiąże się z ryzykiem nadgodzin. Staramy się ich unikać, są oczywiście płatne. W sezonie pracujemy godzinę dłużej w biurze. Dzięki temu latem skracamy czas pracy w piątki. Byłby pan gotowy to zaakceptować?
– No nie ma problemu. Mogę zamiast 8 standardowych projektów zrealizować 12, tylko nie możecie oczekiwać, że to wszystko zostanie zrobione superdokładnie – mówi kandydat.
– Wie pan, zajmujemy się podatkami i finansami. Od jakości pracy, naszych rekomendacji zależą miliony złotych naszych klientów. Pracujemy na raportach finansowych, tu wszystko mu się zgadzać.
– W takim razie albo to nie jest praca dla mnie, albo jesteście źle zorganizowani! – pada na koniec rozmowy.
Nowe pokolenie wykształconych 20+ rewolucjonizuje rynek. Chce swobodnie decydować o swoim życiu, ze szczególnym akcentem na równowagę między pracą a życiem osobistym. Nie wykazuje skłonności do przedkładania kariery nad życie prywatne, marzy o przyjemności w pracy, wyzwaniach intelektualnych i rozwoju osobistym. Ceni sobie elastyczne godziny pracy. Tym, co odróżnia pokolenie Y od starszych jest styl pracy, a co za tym idzie wydajność. Zamiast zostać w firmie wolą część pracy wykonywać np. na kanapie swojego salonu, a dokończoną prezentację wysłać mailem. Poprawki mogą nanieść w pociągu, dzięki laptopowi i bezprzewodowemu dostępowi do internetu.
Trzeci kandydat był najbardziej szczery. Postawił jednak kilka warunków: – Chciałbym pracować tylko przy dużych projektach np. Orlen czy KGHM, na pewno macie takie firmy Chciałbym, aby mnie doceniano w firmie. Aby szef zespołu potrafił przyjść pochwalić za mój wkład w pracę – mówi.
– Pracujemy właśnie w ten sposób. Czy satysfakcjonuje pana wynagrodzenie? Na początek 4 tys., przy dobrej ocenie awans i podwyżka po dwóch latach – odpowiada rekruterka.
– Nie muszę od razu dużo zarabiać. Chciałbym mieć jednak pewność, że oferowany w pakiecie karnet na fitness ma nielimitowaną liczbę wejść w tygodniu.
– Nielimitowaną, nie potrafię teraz powiedzieć. Jestem zaskoczona, że to aż tak ważne.
– Nie wiadomo? To będę musiał się jeszcze zastanowić nad państwa propozycją – kończy rozmowę.
Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl
