Fot. Waldek Sosnowski / AG
Reklama.

1. Boziu, widzisz, a nie grzmisz

logo
fot. Screenshot/www.spolem-zamosc.pl
Chleb w Polsce to rzecz sakralna. Bochenka nie można wyrzucić ani niechlujnie potraktować, chleb należy czcić ponad inne artykuły spożywcze. No bo przecież „w Afryce głodują”, a i cud transsubstancjacji katolikom obcy nie jest. Zdziwieniu mojemu nie było więc końca, gdy 13 lat temu jako świeżo upieczona imigrantka wybrałam się do polskiego spożywczaka, a tam prawdziwie polski chleb i kawał wątpliwej jakości papieru przymocowany do wypieku za pomocą bliżej nieokreślonej substancji (oby nie superglue).
Zdziwienie moje nie minęło po dziś dzień. Bo chlebowe naklejki mają się dobrze, a ja wciąż nie znalazłam odpowiedzi na pytanie „naklejka vs człowiek: jak powinien postąpić Rosjanin, gdyby był Polakiem”. Mam ją zjeść, odskrobać, a może zignorować?

2. Savoir-vivre w windzie


„Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” – mawiano za Sowietów. Powiedzenie to jednak miało niewiele wspólnego z realnym wyobrażeniem Rosjan o mieszkańcach Polski. Polak za Bugiem był i jest okazem zamorskim, przybyszem z zachodniego świata, który z uprzejmościami jest za pan brat. Zawsze mówi „proszę”, w sklepie „dzień dobry”, a w windzie … „dziękuję”. Za każdym razem, gdy słyszę podziękowania za wspólną podróż windą, mój mózg wysyła sygnał „error”. – Dziękuję? Ale za co? – nie ustaję dręczyć swoich polskich przyjaciół. – Bo tak – odpowiadają jedni. – A kto go wie – próbują pozbyć się mnie inni.

3. Drapieżny jak Polak

logo
Fot. Waldek Sosnowski / AG
Nie, to nie historiami o Tajach zajadających się smażonymi dżdżownicami straszą niegrzeczne rosyjskie dzieci. O wiele bardziej przerażająca jest polska czernina, pieszczotliwie przez niektórych zwana też czarną zalewajką. Zupa ta przyrządzana jest z krwi kaczki, gęsi, a bywa że i prosięcia. Uroczy jest też fakt, że innym ważnym składnikiem potrawy są... owoce. Polskie kucharki nie szczędzą śliwek, gruszek i rodzynek, tak jakby próbując przekonać świat, że czernina ma też to drugie przyjazne oblicze. I gdy już bliska jestem temu, by dać wiarę w te zapewnienia, przypominam sobie, że w polskiej kuchni jest potrawa równie bezlitosna, co i zupa z krwi. Jest nią kaszanka!

4. Świętować studniówkę zimą, to tak jak przyrządzać wigilijne potrawy w lipcu

logo
Fot. Anna Krasko / Agencja Gazeta
Urządzenie balu maturalnego przed maturą w moim przekonaniu jest tak dziwaczne i logiczne, że koń, taburet, pomidor. Studniówka to przecież w pozostałych kulturach nic innego jak symboliczne pożegnanie ze szkołą, a „do widzenia” mówimy raczej pod koniec rozmowy, a nie w środku konwersacji. Bal maturalny 100 dni przed maturą to prawdziwy polski endemit, niemający żadnego odpowiednika na świecie. Tak jak oscypek, Lech Wałęsa i ryba po grecku.

5. A masz pan w mordę, czyli jak Polacy świętują Dzień Niepodległości

logo
Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Za plecami mam już kilkanaście niepodległościowych marszy, a przyzwyczajenie się do specyfiki obchodów tego święta przez Polaków idzie mi jak po grudzie. Uliczne bijatyki, dym, petardy, radiowozy: rzadko który obcokrajowiec potrafi zrozumieć, dlaczego Polacy w dzień, który powinien jednoczyć, toczą walki uliczne. To jednak nie koniec znaków zapytania. Zadziwia fakt nieustającej aktualności haseł antykomunistycznych w Polsce, zwłaszcza że komunizm szczęśliwie upadł ćwierć wieku temu. Precz z komuną! Ale gdzie? W Chinach?

Napisz do autorki: nino.dzikija@natemat.pl