Ośrodek NATO JFTC w Bydgoszczy.
Ośrodek NATO JFTC w Bydgoszczy. Fot. Tymon Markowski / Agencja Gazeta

International School of Bydgoszcz. Tak nazywa się placówka. Albo, jak mówią potocznie, szkoła NATO. Można powiedzieć, jedna z najbardziej prestiżowych w Polsce, a przynajmniej jedyna tego typu w skali całego kraju. Kształci dzieci oficerów NATO, którzy stacjonują w Bydgoszczy. I choć powstała na mocy międzynarodowego porozumienia, od polskich władz nie może się doprosić pomocy. Pęka w szwach, musi pracować na dwie zmiany, nie spełnia standardów lokalowych. Nikt nie pomyślał, że oficerowie wracają potem do swoich krajów. I opowiadają, jak wyglądają polskie warunki. Dlatego szkoła apeluje do rządu: "Pomóżcie!"

REKLAMA
"Macierewicz na pomoc!" – podsumowała niedawno jedna z lokalnych gazet. Placówkę odwiedził już nawet poseł PiS. I obiecał co nieco.
– Uważam, że trzeba im pomóc i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak się stało. Szczycimy się ośrodkiem NATO w Bydgoszczy, to musimy stworzyć takie warunki, by wszyscy, którzy przyjeżdżają z Europy do Bydgoszczy, i których dzieci edukują się w tej szkole, mogli potem powiedzieć, że wszystko jest u nas na odpowiednim poziomie – mówi w rozmowie z naTemat Tomasz Latos.
Dyrekcja nawet nie ukrywa, że bardzo na to liczy. – Napisaliśmy do MON. Rodzice są po naszej stronie, też złożyli podpisy. Opinia o naszej szkole to opinia o Polsce. A rząd powinien wypełnić zobowiązania międzynarodowe. Jesteśmy jedyną taką szkołą w kraju. Na świeczniku – słyszę od dyrektorki Imisławy Górskiej.
Przyjeżdżają na 3 lata, ciągle jest rotacja
Szkoła znajduje się w budynku dawnego, osiedlowego Młodzieżowego Ośrodka Kultury na Błoniu. Otwarto ją tu w 2009 roku, po tym, jak w Bydgoszczy powstało Dowództwo Batalionu Łączności NATO, a także Centrum Szkolenia Sił Połączonych Sojuszu. Można powiedzieć, że od samego początku powstawała w bólach. Ciągle były problemy lokalowe, ciągle czegoś brakowało, nie mówiąc o tym, że wkrótce po otwarciu grożono jej zamknięciem. Tyle że wtedy do szkoły chodziło 8 dzieci. Dziś jest ich 157. W budynku, który na zdjęciach może nie wygląda wcale tak źle, ale jest w stanie pomieścić do 120 uczniów. A jest coraz ciaśniej, bo dzieci przybywa.
logo
Christmas Party Fot. Screen/Facebook/International School of Bydgoszcz
– Dosłownie chwilę przed pani telefonem z mojego gabinetu wyszli Słoweńcy, którzy przyjechali do Bydgoszczy z dwójką dzieci. Za chwilę przyjmuję Chorwatów, też z dwójką dzieci. Wcześniej byli Włosi. Wiem też o rodzinie brytyjskiej, która ma przyjechać – opowiada w rozmowie z naTemat Imisława Górska. Natowskie rodziny na ogół przyjeżdżają do Bydgoszczy na 3 lata, czasem na 4. Nie zawsze od września, a raczej mało kiedy od początku roku szkolnego. Najczęściej właśnie w ciągu roku, zupełnie niespodziewanie. A miejsce dla wszystkich dzieci musi być zagwarantowane. Ta placówka tutaj to w końcu sukces miasta. I kraju.
Z "Gazety Pomorskiej", 2009 rok

Starania o usytuowanie w Bydgoszczy batalionu łącznościowego NATO trwały kilka lat. To druga - po Centrum Szkolenia Sił Połączonych - natowska jednostka w kraju i w Bydgoszczy! - Decyzja o ulokowaniu dowództwa batalionu w Bydgoszczy jest niewątpliwym sukcesem naszego kraju - podkreśla Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Dzięki niej znaleźliśmy się w głównym nurcie transformacji NATO oraz zwiększyliśmy obecność Sojuszu w Polsce. Dwa bataliony łącznościowe NATO powstają w holenderskim Maastricht i włoskim Nepolu. O trzeci "biła się" Polska z Turcją. Czytaj więcej

Kazali dopełnić polskimi dziećmi
A szkoła przecież nie jest z gumy. Mieści i szkołę podstawową, i średnią, a przyjeżdżają też rodzice, którzy są zainteresowani przedszkolem. – W obecnym warunkach nie jestem w stanie przyjąć więcej dzieci – mówi bezradnie dyrektorka. Fakt, część z uczniów to dzieci polskie. Można nawet śmiało powiedzieć, że w tym momencie jest ich większość. Tych NATO-wskich jest około 60. – Ale tak przed laty kazało zrobić Ministerstwo Edukacji. – Żeby szkoła mogła się utrzymać i koszty były mniejsze, kazali dopełnić ją dziećmi polskimi – przyznaje dyrektorka. I dopełniła.
logo
Centrum szkoleniowe NATO w Bydgoszczy. Fot. Łukasz Nowaczyk / Agencja Gazeta
Efekt jest taki, że powstała szkoła niepubliczna przy Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego ("Bo na publiczną według MEN była za mała. Poza tym w publicznej język angielski nie może być językiem wykładowym, a u nas musi"). Szkoła, która stała się tak prestiżowa, że po Bydgoszczy krążą legendy o tym, jak to na kilka lat do przodu trzeba się do niej zapisywać...
Potrzeba 7,5 mln zł
Jej perypetii nie sposób streścić w krótkim artykule. Zawiłości są długie i skomplikowane. Dużo miejsca poświęcała im m.in. "Gazeta Pomorska". Kluczowa jest jednak decyzja MEN o obcięciu dotacji (tu nad szkołą zawisła groźba licznych cięć) a także wcześniej, by szkoła szukała nowej siedziby. Nie bez znaczenia jest też zmiana, która nastąpiła za byłego szefa MON Tomasza Siemoniaka. Szkoła przeszła wówczas spod pieczy MEN pod opiekę Ministerstwa Obrony Narodowej właśnie. I tu zaczyna się problem i największa bolączka NATO-wskiej szkoły jednocześnie. Nowy lokal. Jest, owszem, znalazł się - przekazało go samo miasto. Niemniej, od trzech lat stoi pusty, bo nikt nie chce pomóc go wyremontować. Potrzeba 7,5 miliona zł.
logo
Po lewej, budynek dziś. Po prawej, opuszczony akademik Zespołu Szkół Budowlanych. Fot. Wikimedia Commons/Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Gazeta
– To internat Zespołu Szkół Budowlanych. Trzeba wymienić dach, wymienić stolarkę, wyremontować piwnice, przebudować sale lekcyjne, wybudować stołówkę, bibliotekę... – wymienia dyrektorka. Koszt remontu oceniany jest na 6,8 mln zł. Reszta to wyposażenie. Mało, bo szkoła już dziś na wyposażenie nie może narzekać.
MON jest zainteresowane
Można powiedzieć, dlaczego państwo ma dokładać do tej szkoły, skoro i tak uczą się w niej polskie dzieci, mieszkańcy Bydgoszczy. Płacą czesne, i to niemałe, i jeszcze mają dostać w prezencie nową, wyremontowaną szkołę za pieniądze MON? Pewnie można. Ale bez tych dzieci tej szkoły by nie było. Bo nikt nigdy nie wie, ile w danym momencie przybędzie zagranicznych uczniów. Rotacja jest bardzo duża. – Zagraniczne dzieci lepiej się integrują w towarzystwie tych polskich – przyznaje dyrektorka.
logo
Sekretarz stanu w MON, Bartosz Kownacki, zna sprawę. Fot. Wojciech Olkuśnik / AG
Czy MON pomoże? Oto odpowiedź, którą uzyskaliśmy od asystenta sekretarza stanu Bartosza Kownackiego:

"Sprawa szkoły jest przedmiotem zainteresowania MON. Wynika to oczywiście z dyslokacji jednostek NATO w Bydgoszczy i zapisów umowy między rządem RP a HQ SACT. W MON trwa analiza złożonego wniosku, ale na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie przekazać żadnych informacji na ten temat. Po zakończeniu analizy niezwłocznie poinformujemy" .

Jak poinformował nas Piotr Jaśkowski, "Pan Minister Kownacki planuje się pojawić w Bydgoszczy, żeby porozmawiać o problemie i możliwych rozwiązaniach". Trzymamy za słowo. Jakby nie było, ta szkoła to też wizytówka Polski. I bez względu na to, kto jest u władzy, ma wpływ na to, jak nas widzą.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl