Premier Beata Szydło w Radomiu odtrąbiła pierwszy sukces ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Miał być to brak sporu z lekarzami rodzinnymi na przełomie roku. Problem w tym, że za tym barkiem sporu idzie kompletna porażka polskich pacjentów. Minister „zrobił dobrze” lekarzom, żeby zamknąć im usta, ale poświęcił pacjentów, których skazał na znikomą diagnostykę w POZ i jeszcze większe kolejki do specjalistów.
Były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz mówi wprost: Konstanty Radziwiłł to minister, który dba o interesy swojego środowiska a nie o interesy polskich pacjentów.
Trudno nie zgodzić się z Bartoszem Arłukowiczem, ponieważ minister Radziwiłł pozwolił na zniesienie motywacji dla lekarzy rodzinnych, którą wprowadził Arłukowicz, a która jak pokazują statystyki NFZ odniosła pozytywny skutek dla pacjentów. Motywacją były większe pieniądze za wykonywanie większej liczby badań diagnostycznych przez lekarzy POZ.
Była premia za jakość
Lekarze POZ mają płacone za pacjenta (tzw. stawkę kapitacyjną), a nie za wizytę czy wykonane badania. Jest tajemnicą poliszynela fakt, że wielu doktorów niechętnie kieruje na badania swoich chorych, bo jest to dla właściciela POZ dodatkowy koszt. Z tego powodu wielu pacjentów zgłaszało się na SOR lub dostawało skierowania do szpitala, żeby wykonać badania, bo lekarz podstawowej opieki zdrowotnej zwyczajnie nie chciał badań zlecać.
Żeby zmienić tę sytuację w ubiegłym roku były minister Bartosz Arłukowicz wprowadził trzy wysokości stawki kapitacyjnej – 140,04 zł, 142,08 zł oraz 144 zł za rok za pacjenta. Najniższą stawkę dostawali lekarze, którzy nie sprawozdawali do NFZ ilości wykonanych badań diagnostycznych dla pacjenta, średnią ci, którzy sprawozdawali, ale nie wykonywali jeszcze dużo tych badań, a najwyższa była dla lekarzy, którzy sprawozdawali ilość badan do NFZ i jednocześnie z tej sprawozdawczości wynikało, że wykonują ich bardzo dużo.
Czy zachęta do wykonywania badań zadziałała? Okazuje się, że tak. Lekarze chętniej zlecali badania, bo dzięki temu mogli dostawać od NFZ większe pieniądze za zapisanych pacjentów.
– Starali się diagnozować pacjenta, zamiast od razu odsyłać do specjalisty lub do szpitala – mówi nam Bartosz Arłukowicz.
Lepsze pieniądze dla właścicieli POZ
Jednak minister Radziwiłł wbrew zdrowemu rozsądkowi zrezygnował z takiej zachęty. Mało tego, zgodził się, żeby lekarzom płacić najwyższą stawkę kapitacyjną z tych trzech, czyli 144 zł bez konieczności raportowania o wykonanych badaniach. Czym to będzie skutkowało? Większymi kosztami i dłuższymi kolejkami do specjalistów.
– To będzie kosztowało dużo więcej niż dotychczas. Nie licząc oczywiście dodatkowych kosztów związanych z tym, że chorzy będą musieli pójść na wizytę do specjalisty lub położyć się do szpitala, żeby wykonać badania. Pacjenci znowu będą odsyłani z POZ – alarmuje Bartosz Arłukowicz.
To nie koniec absurdów na jakie zgodził się minister, tylko po to by lekarze nie protestowali. Jak tłumaczy nam poseł Arłukowicz, minister Radziwiłł zgodził się na to by lekarze mogli zamykać gabinety na czas szkoleń.
Brak kontroli
Kolejna niekorzystna dla pacjentów decyzja to odejście od eWUŚ, czyli systemu informatycznego, który weryfikował ubezpieczenie pacjenta. Trzeba przyznać, że nie był wolny od wad, jednak dzięki niemu odkryto, że część zapisanych pacjentów w przychodniach to tzw. martwe dusze, czyli osoby, które od lat nie płacą ubezpieczenia zdrowotnego bo np. wyjechały za granicę. Jednak w przychodni były zapisane, więc NFZ płacił przychodni stawkę kapitacyjną za takiego człowieka. I będzie płacił dalej, bo nie będzie sposobu na weryfikację pacjentów przychodni podstawowej opieki zdrowotnej.
Nie mam wątpliwości, że powinniśmy lepiej finansować podstawową opiekę zdrowotną, ale znoszenie motywacji do dobrego leczenia nie jest najlepsze dla pacjentów. Może zwyczajnie należało podnieść wysokość stawek ale utrzymać też system motywacyjny. Teraz wrócimy do tego, od czego już dawno chcieliśmy uciec – do bylejakości i diagnozowania „po oczach” albo ustawimy się w jeszcze dłuższe kolejki do specjalistów, którzy zostali w tym wszystkim jakby pominięci.
Napisz do autora: anna.kaczmarek@natemat.pl
Reklama.
NFZ
Potwierdzają to dane, które uzyskaliśmy w Centrali NFZ. Najwięcej przychodni POZ rozliczało się z badań i raportowało wykonanie duże ilości diagnostyki. Zwyczajnie zachęta finansowa zadziałała.
W ramach rozliczania świadczeń (październik 2015 roku) w zakresie lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, liczba świadczeniodawców oraz wypłacone za te świadczenia koszty, w zależności od sposobu sprawozdawania badań diagnostycznych przedstawiały się następująco:
a. Rozliczenie bazową stawką kapitacyjną o wartości 140,04 zł (nie sprawozdawane badania diagnostyczne z dokładnością do nr PESEL pacjenta) – 1778 świadczeniodawców – koszty 120 903 198 zł.
b. Rozliczenie bazową stawką kapitacyjną o wartości 142,08 zł (sprawozdane badania diagnostyczne z dokładnością do nr PESEL pacjenta - nie przekroczona progowa wartości współczynnika wykonania badań diagnostycznych – 1815 świadczeniodawców – koszty 137 330 478 zł.
c. Rozliczenie bazową stawką kapitacyjną o wartości 144,00 zł (sprawozdane badania diagnostyczne z dokładnością do nr PESEL pacjenta -przekroczona progowa wartości współczynnika wykonania badań diagnostycznych – 2776 świadczeniodawców – koszty 286 889 366 zł
Bartosz Arłukowicz
Poseł PO, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia, były minister zdrowia
To może być duży problem. Ponieważ to czy lekarz jest na szkoleniu nie będzie weryfikowane. Dlatego pacjenci mogą zastać zamknięte drzwi przychodni w okolicach długich weekendów, wakacji czy świąt. To może być dla chorych duży problem.
NFZ
Według stanu Centralnego Wykazu Ubezpieczonych, w ramach dokonanej weryfikacji zadeklarowanych pacjentów w zakresie lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (grudzień 2015 roku) z ogólnej liczby 36 644 853 deklaracji pacjentów, Narodowy Fundusz Zdrowia nie mógł potwierdzić uprawnień do świadczeń dla 6,84 proc. z nich.