Jeszcze w tym półroczu resort zdrowia zamierza wprowadzić rozwiązania, które umożliwią mu płacenie za leki, które nie są normalnie refundowane a np. są jedyną nadzieją na wyleczenie chorego lub przedłużenie mu życia. Sama idea jest szczytna, ale to od szczegółów rozwiązania zależy, czy nie doprowadzi do nadużyć lub korupcji.
Przypomnijmy, że zanim lek trafi na listę leków refundowanych zwykle mija sporo czasu. Decyzja o refundacji preparatu poprzedzona jest opinią Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która sprawdza czy lek ma rzeczywiście udowodnione działanie i czy warto za niego zapłacić cenę, którą proponuje producent. Jeśli opinia Agencji jest pozytywna, wówczas resort zdrowia negocjuje jego cenę z producentem. Jeśli negocjacje zakończą się pozytywnie, lek może trafić do refundacji.
Rozwiązanie, nad którym pracuje ministerstwo, ma pozwolić na ominięcie długich procedur lub na podjęcie decyzji o refundacji leku danemu pacjentowi lub grupie pacjentów wbrew niedostatecznym opiniom czy nieskutecznym negocjacjom. Na pierwszy rzut oka to dobra decyzja dla pacjentów, którzy np. mają choroby, które rzadko występują lub którzy są na takim etapie choroby, że nie mogą czekać, aż lek przejdzie całą ścieżkę refundacyjną. Jednak diabeł tkwi w szczegółach, a tych na razie nie znamy.
Szczegóły w opracowaniu
– Minister Zdrowia określi w rozporządzeniu sposób i tryb finansowania leków w ramach ratunkowego dostępu do technologii medycznych. W rozporządzeniu zostaną ustalone zarówno zasady jak i sposób wydatkowania środków na ten cel, które będą pochodziły z budżetu – informuje naTemat Milena Kruszewska, rzecznik prasowy Ministra Zdrowia.
Wiemy jednak, ile pieniędzy zostanie przeznaczonych na taką „refundację ratunkową”. Będzie to 5 do maksymalnie 10 mln zł w pierwszych 12 miesiącach funkcjonowania tego funduszu.
Decyzję o takim zrefundowaniu leku lub technologii medycznej będzie podejmował minister. Nie wiadomo jednak na czyj wniosek i czy sam we własnym sumieniu będzie oceniał czy zrefundować temu czy może innemu choremu leczenie, bo przecież środki są ograniczone. Czy będzie tu działało jakieś ciało doradcze, czy będzie radził się specjalistów – tego nie wiemy.
Rzeczniczka resortu tłumaczy jedynie, że zgodę ministra na takie leczenie będzie można uzyskać, jeżeli dana technologia medyczna zapewni pacjentowi niezbędne i skuteczne leczenie.
Refundacja w sytuacjach wyjątkowych
Rzeczniczka zapewnia, że Ministerstwo Zdrowia intensywnie pracuje nad zapewnieniem możliwości leczenia tym pacjentom, którzy z powodu braku rozwiązań systemowych znajdują się w wyjątkowo trudnej sytuacji.
– Planujemy, że wdrożenie rozwiązań umożliwiających ratunkowy dostęp do technologii medycznych nastąpi do końca pierwszej połowy bieżącego roku – zapewnia Milena Kruszewska.
Nawet 10 mln zł to stosunkowo nieduża suma biorąc pod uwagę ceny niektórych nowych leków. Będzie więc walka o to, kto dostanie „ratunkową refundację”. Walczyć oczywiście będą nie tylko pacjenci ale razem z nimi firmy, które te leki produkują. Nie wiadomo też co z pacjentami, którzy zgłoszą się i będą spełniać kryteria wtedy, gdy środki na „ratunkową refundację” wyczerpią się w danym roku.
Czyli w sytuacji, w której potrzeba zastosowania u pacjenta technologii, która nie jest finansowana ze środków publicznych jako świadczenie gwarantowane, zostanie uzasadniona i poparta wskazaniami wynikającymi z aktualnej wiedzy medycznej. Jeżeli okaże się, że leczenie jest rzeczywiście niezbędne dla ratowania życia i zdrowia pacjenta, minister będzie mógł wyrazić zgodę na pokrycie kosztów danej technologii właśnie w ramach ratunkowego dostępu.