Inauguracja Europejskiej Stolicy Kultury miało być wyjątkowym świętem. Wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński nie był jednak mile widziany przez wszystkich uczestników uroczystej gali. Na sali podczas wystąpienia polityka słychać było gwizdy i okrzyki.
Profesor Gliński nie ma szczęścia do Wrocławskiej kultury. Zaszkodziła mu awantura wokół spektaklu "Śmierć i dziewczyna", w którym zapowiadano udział aktorów porno.
Wicepremier ostro krytykował sztukę, czego efektem był konflikt z Teatrem Polskim we Wrocławiu. Podczas otwarcia ESK sytuacja się zemściła, bowiem przemówienie premiera było przerywane gwizdami, z sali słychać też było okrzyk: "propaganda". O czym mówił prof. Gliński? Najkrócej rzecz ujmując o polityce.
– Polska demokracja jest stabilna i odpowiedzialna; nowy polski rząd za jedną z podstaw demokracji uważa nieskrępowany rozwój kultury oparty o polski i europejski chrześcijański system wartości - mówił podczas gali otwarcia.
Minister podkreślał również, że rząd podtrzymuje wsparcie dla ESK i chciałby by z Wrocławia zabrzmiał komunikat, że "polska demokracja jest stabilna i odpowiedzialna." Polityk mówił też o dziedzictwie "Solidarności".
Zupełnie inne było przemówienie prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Samorządowiec uciekł od bieżącej polityki i mówił, o historycznych losach Wrocławia. O wysiedleniu niemieckiej ludności i zastąpienia jej Polakami. Prezydent nawiązał też do słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r., w którym znalazło się zdanie "przebaczamy i prosimy o przebaczenie." Podkreślił, ze ta trudna historia jest skarbem, przechowującym świadomość.
Rozważne i pełne odniesień do kultury Wrocławia przemówienie Dutkiewicza wyraźnie kontrastowało z wystąpieniem wicepremiera Glińskiego, któremu pomyliło się Narodowe Forum Muzyki z salą Sejmu. Mówienie o niecofaniu wsparcia dla imprezy, która ma rozsławić kraj za granicami to cios poniżej pasa. Surrealizm sceny na której podczas święta kultury wygłaszane jest polityczne expose najlepiej oddaje aforyzm Stanisława Jerzego Leca: "Cóż za samodzielność! Kultura może się obejść bez ministra, ale minister również bez kultury".