Jezus ze Świebodzina, obraz Zbigniewa Dowgiałły „Smoleńsk” czy okładka konserwatywnego pisma „Fronda”. W sobotę w Muzeum Sztuki Nowoczesnej otwiera się wystawa Nowa Sztuka Narodowa, na której zaprezentowana jest, dotąd funkcjonująca poza obiegiem galeryjnym, sztuka prawicowa. Wystawa jest próbą odpowiedzenia na pytanie czym jest sztuka narodowa i czy jest na nią miejsce we współczesnych instytucjach kultury. Zmieniając Muzeum w przestrzeń prezentacji szerokiego spektrum sztuki narodowo-patriotycznej wystawa próbuje przełamać dominujący we współczesnej polskiej kulturze rozłam na „dwie Polski”. Czyżby nastąpiło prawicowe przebudzenie?
Sztuka i polityka to para idealna. Zawsze razem, zawsze w kontrze. Do tej pory jednak sztuka zaangażowana zwykle kojarzyła nam się z „lewą” stronę. Kozyra, Żmijewski, Althamer to artyści, o których jeszcze do niedawna było głośno. Szokujący i zaangażowani. Przez lata nawracali publiczność na tę jedyną, słuszną dla nich stronę. Swoimi postawami, a przede wszystkim pracami zbudowali w oczach widza obraz sztuki politycznej, jako sztuki lewicowej. Łukasz Rondunda i Sebastian Cichocki, kuratorzy Nowej Sztuki Narodowej, swoją wystawą starają przełamać się ten utrwalony przez lata stereotyp. Sztuka może przecież też angażować się po tej drugiej stronie, a jak pokazuje przykład z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, robi to w najlepsze.
– Pracując nad wystawą Nowa Sztuka Narodowa odkryliśmy, że wbrew pozorom sztuka prawicowa ma się bardzo dobrze i świetnie się rozwija – mówi Sebastian Cichocki, kurator wystawy. Nie zauważaliśmy jej wcześniej, bo w dużej mierze jest to sztuka funkcjonująca po za obiegiem instytucjonalnym. Często tworzą ją nieformalne grupy, albo amatorzy. Mam wrażenie, że dziś powoli Nowa Sztuka Narodowa zajmuje miejsce krytycznej sztuki lewicowej, która dominowała w latach 90. Kiedyś na pierwszych stronach gazet można było czytać o Kozyrze czy Nieznalskiej, dziś ich miejsce zajmuje Jezus ze Świebodzina czy pomnik Tupolewa. Co ciekawa, narodowa sztuka nie potrzebuje wejść do muzeów, czy galerii żeby dotrzeć do widza. To co ją charakteryzuje, to w dużej mierze opieranie się na emocjach. Jest propagandowa i mało autonomiczna – tłumaczy Cichocki.
Emocje rzeczywiście dyktują tu warunki. Zaprezentowane na wystawie prace są mocno zaangażowane w najnowszą politykę. Zaczynając od obrazu 'Smoleńsk” znanego ekspresjonisty Zbigniewa Dowgiałło, przez projekt pomnika smoleńskiego przedstawiającego dziewczynkę bawiącą się zepsutym samolocikiem, po oprawę jednego z meczów Legii, na który składa się obraz Jezusa i podpis „ Boże, chroń fanatyków”. Nowa Sztuka Narodowa jest przepełniona obrazami propagandowymi, bezpośrednimi i szczerze zaangażowanymi po prawej stronie. Projekt jest początkiem większego badania, które ma na celu nie tylko scharakteryzowanie sztuki „z drugiego obiegu”, ale również zastanowieniem się nad stylem Polaków. Wybrane z masy amatorskich, często wykonywanych grupowo, dzieła idealnie pokazują napięcie jakie panuje między nowoczesnością, a konserwatywną tradycją,
Czy jest to początek przewrotu w sztuce? – Nowa Sztuka Narodowa to raczej wycieczka w nieznane – mówi Cichocki. – To badanie, które zrobiliśmy żeby trochę poczuć się "gorzej", pod unieść nasze zaufanie do wypracowanych instytucjonalnych metod i kategorii. Ukrytym bohaterem całej wystawy jest też po prostu muzeum, organizując ją zadawaliśmy sobie pytanie jaką sztukę naród chce oglądać w muzeum i czym jest nowoczesność. Zaprezentowane na wystawie dzieła to zarówno twory amatorów, jak i znanych artystów. To taki nasz pop-art. Trudno mi powiedzieć, czy po tej wystawie prawicowa sztuka wedrze się do muzeów i galerii, jestem natomiast pewien, że nie potrzebuje instytucji żeby było o niej głośno – dodaje kurator. Wystawa jest prezentacją, próbą pokazania nieznanej do tej pory sfery. Czy sztuka już na zawsze przyjmie polityczny charakter?
– Myślę, że to znak naszych czasów – mówi Maria Rogaczewska, socjolog. – Dziś wszystko jest upolitycznione. Sztuka, moda a nawet sport. Polityka wnika we wszelkie sfery. Trudno przed tym uciec – dodaje Rogaczewska. Jest w tym wiele racji. Sztuka raczej już nie ucieknie przed polityką. Jeśli jednak ma w niej tkwić, to najlepiej po obu stronach. W końcu każdy ma prawo głosu. A Jezus ze Świebodzina równie dobrze się komponuje, jak piramida zwierząt. Znieść można bariery dostępu, podziały zawsze zostaną.