
To nie jest oczywista książka z mniej lub bardziej skomplikowaną fabułą, która niemal jak po sznurku prowadzi nas do sprawcy. To kompleksowe rozłożenie na czynniki pierwsze jednego z najgłośniejszych polskich procesów sądowych. Dokładna anatomia sprawy Zdzisława Marchwickiego (i jego rodziny), który ostatecznie został skazany na karę śmierci.
To z pewnością nie jest kolejny film o mordercy. Bohaterem filmu jest zwykły człowiek postawiony w sytuacji, która go przerasta. Zmagając się ze swoimi słabościami, ambicjami, również systemem społeczno-politycznym, bliski jest przekroczenia niebezpiecznej granicy, by z bohatera stać się antybohaterem. Czytaj więcej
Tak wyglądały morderstwa
Sposób postępowania sprawcy był zawsze taki sam: szedł za upatrzoną ofiarą, podbiegał do niej z tyłu, a następnie uderzał w głowę ciężkim tępym przedmiotem. Gdy ofiara upadła bił ją wielokrotnie, powodując zgon, po czym dokonywał czynności seksualnych z denatką. Czytaj więcej
Prolog
– Szukam grobu, ale na tablicy nie ma kwatery XXXII.
– Nie ma takiej kwatery. Zna pan nazwisko i datę zgonu?
Kobieta wyciąga z szafy starą księgę i przewraca kartki. Luty, marzec, kwiecień, dwudziesty, dwudziesty trzeci, czwarty, piąty.
– Jest dwudziesty szósty. Ale nie ma takiej osoby. To na pewno ta data?
– Jest, o tu, na dole strony, grób 39.
Wskazuję palcem na ostatnią rubrykę.
– Nie, nie, to NN. Znaczy osoba o nieznanych personaliach, pochowana na koszt państwa, ich zawsze chowali w jednym miejscu.
– Na następnej stronie pewnie będzie drugi NN, grób numer 40, z tą samą datą – mówię z przekonaniem.
– Jest. Ale… – Urzędniczka zastanawia się chwilę. – Pan mówił Marchwicki? Zdzisław? Czy to nie ten…
– Ten sam, a w drugim grobie jego brat Jan.
– Jest pan pewien? Dlaczego napisali NN? Tak zapisywano groby niezidentyfikowanych.
– Proszę spojrzeć. Godzina pochówku 22:00. Czy takie osoby chowano po nocy?
Napisz do autora: michal.mankowski@natemat.pl
