Kosmos jest na dzień dzisiejszy własnością niczyją. Zarówno zasoby naturalne, jak i wszelkie dobra, które można tam znaleźć należą do tego, kto pierwszy do nich dotrze. O taką możliwość walczą ze sobą nie tylko państwa, ale i indywidualni ludzie. Niedawno przekonać się o tym mógł sąd kanadyjski, który poradzić sobie musiał z aktem własności, który złożył jeden z obywateli kraju. Przywłaszczył on sobie... cały kosmos.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w Kanadzie. Pismo "Wired Science" napisało niedawno o Sylvio Langavein, który wszedł do kanadyjskiego sądu w Quebec i zadeklarował posiadanie wszystkich planet w naszym układzie słonecznym, czterech księżyców Jowisza oraz całej przestrzeni międzyplanetarnej. Sam "zdobywca" stwierdził później, że w ten sposób chciał uchronić się przed zajęciem przestrzeni przez Chiny.
Sędzia oddalił wniosek w marcu, nazywając Langveina "kłótliwym pieniaczem". I chociaż sprawa jest co najmniej dziwna, nie jest odosobnionym przypadkiem, ale powtarzającą się regułą. O przestrzeń kosmiczną powiem toczy się wciąż zacięty spór. Zarówno na szczeblu lokalnym (organizacje zajmujące się eksploracją przestrzeni kosmicznej) jak i międzynarodową, przyjmując wtedy charakter polityczny.
Jak pisze Virgiliu Pop w mailu do pisma "WS", co jakiś czas komuś przychodzi do głowy, że Księżyc który widać na niebie jest niczyj, także może bez problemu należeć do mnie. Żyjemy jednak w czasach sporów o to, jak powinna wyglądać i wygląda własność w przestrzeni kosmicznej. Poważnie rozważa się uznanie własności naturalnego satelity ziemi do USA, jako pierwszych, którzy się tam znaleźli.
W praktyce na świecie obowiązuje od 1967 roku Konwencja Kosmiczna, która wyklucza aneksję ciał kosmicznych lub jej części przez państwa. W tej chwili należy do niej 100 największych i najważniejszych państw na całym świecie. Z drugiej strony nie udało się podpisać Traktatu Księżycowego (Moon Treaty), przekazujący prawo do zarządzania ciałami niebieskimi wszystkim mieszkańcom ziemi. Żaden z najpotężniejszych państw na świecie nie podpisało tego dokumentu.
W obliczu tych faktów naukowcy zastanawiają się nad prawnymi aspektami chociażby wydobywania minerałów z wnętrza asteroid. W obliczu tych dywagacji i problemów natury prawnej.
Pierwszą osobą, która przywłaszczyła sobie "kawałek nieba" był A. Dean Lindsay, W roku 1936 wkroczył do biura Pittsburgh Notary Public z deklaracją zajęcia "wszystkich planet, ciał niebieskich i wszelkiej maści innej materii, które od teraz znane będą jak archipelag A.D. Lindsaya". Ze swojej deklaracji wyłączył Słońce, Księżyc i Ziemię. Mężczyzna planował na zadeklarowanej własności zarobić pieniądze. W tym przypadku naiwność się opłaciła, bo deklarację uznania własności udało mu się sprzedać. Niczym poza deklaracjami jednak te dokumenty nie były. Podobnie było z wcześniejszym zadeklarowaniem przez niego własności dotyczącej Oceanu Spokojnego i Atlantyckiego.
Inaczej do tematu podszedł w 1949 roku James Thomas Mangan, zakładając wtedy Naród Przestrzeni Niebieskiej (Nation of Celestial Space), w skrócie zwanego Celestią. Państwo rościło sobie prawo do wszystkiego, co znajduje się w przestrzeni kosmicznej. Mangan wysłał nawet 74 listy do przywódców najważniejszych państw świata, zapraszając ich do oficjalnego uznania istnienia nowego państwa. W tym samym roku oficjalnie ubiegał się o członkostwo w ONZ.
Przez lata Mangan walczyć musiał między innymi ze studentami z Tennessee, którzy utworzyli państwo Południową Część Przestrzeni Kosmicznej. Aktywnie protestował też, kiedy Związek Radziecki rozpoczął podbój kosmosu w 1957 roku. Z czasem jego polityka złagodniała. Dla pasażerów pierwszego Apollo wydał, bez niczyjej prośby, paszporty zezwalające na wyprawę w stronę Księżyca.
Dzisiaj polityka międzynarodowa względem kosmosu prowadzona jest według zasady "kto pierwszy ten lepszy", wychodząc z założenia, że indywidualna rywalizacja będzie najlepszą motywacją do szybkiego podboju przestrzeni kosmicznej, będąc tym samym korzystna dla wszystkich ludzi zamieszkujących Ziemię.