
Gdy w 1970 roku John Lennon wydał piosenkę "Instant Karma" (ang. błyskawiczna karma), prezydenta Andrzeja Dudy nie było jeszcze na świecie, a młody Jarosław Kaczyński, dziś lider Prawa i Sprawiedliwości, dopiero zaczynał działalność polityczną. Oglądając wczoraj nieżyczliwe przywitanie prezydenta Dudy przez działaczki i działaczy Komitetu Obrony Demokracji w obchodzącej 90 lat Gdyni, trudno było oprzeć się wrażeniu, że PiS błyskawicznie zbiera to, co sam zasiał.
A przecież do niedawna takie reakcje kojarzyły się z prezydentem Bronisławem Komorowskim i Platformą Obywatelską, której politycy byli wygwizdywani nawet na cmentarzu, podczas uroczystości powstańczych.
Obserwatorzy poczynań "buczystów cmentarnych" nie zostawiali na nich suchej nitki. Ubolewano, że została przekroczona kolejna "nieprzekraczalna" granica brutalizacji życia politycznego. Niektórym trudno było patrzeć na twarze kombatantek i kombatantów Powstania Warszawskiego, którzy stali się rekwizytem w plemiennej wojnie dwóch największych partii.
Zmieńcie sobie, państwo, społeczeństwo, to będziecie mieli wtedy wytresowanych uczestników. Nie można mieć pretensji do ludzi. Raczej politycy powinni być bardziej wiarygodni. Czytaj więcej
Dziś, gdy sytuacja odwróciła się o 180 stopni, wypracowanie przez partię rządzącą skutecznej strategii w obliczu takich incydentów, będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Zrzucanie winy na Niemców, tak jak podczas niedawnego wygwizdania premier Beaty Szydło przez kibiców piłki ręcznej w Krakowie, było słabym i do tego jednorazowym sposobem na zwekslowanie niewygodnej sytuacji.
Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl
