Gdy w 1970 roku John Lennon wydał piosenkę "Instant Karma" (ang. błyskawiczna karma), prezydenta Andrzeja Dudy nie było jeszcze na świecie, a młody Jarosław Kaczyński, dziś lider Prawa i Sprawiedliwości, dopiero zaczynał działalność polityczną. Oglądając wczoraj nieżyczliwe przywitanie prezydenta Dudy przez działaczki i działaczy Komitetu Obrony Demokracji w obchodzącej 90 lat Gdyni, trudno było oprzeć się wrażeniu, że PiS błyskawicznie zbiera to, co sam zasiał.
Problemem dla PiS-u jest nie tylko sam incydent, który – jak już zapowiada KOD – będzie się powtarzać. Rzecz w tym, że politycy i niepokorni dziennikarze zależni od PiS wydają się być tym naprawdę zdumieni i nie wypracowali jeszcze strategii, jak reagować.
Marcin Kędryna, doradca prezydenta Dudy z którym zna się jeszcze z podstawówki, próbuje bagatelizować gdyński incydent. – Może i ktoś tam gwizdał – pisze na Twitterze, choć nawet tylko oglądając nagranie, nie można mieć wątpliwości.
Nieoczekiwana zamiana miejsc
A przecież do niedawna takie reakcje kojarzyły się z prezydentem Bronisławem Komorowskim i Platformą Obywatelską, której politycy byli wygwizdywani nawet na cmentarzu, podczas uroczystości powstańczych.
Robili to ludzie, których poseł Arkadiusz Mularczyk, polityk Zjednoczonej Prawicy (dostał się do Sejmu z listy PiS) nazwał "przeciwnikami rządu, którzy nie są zwolennikami jednej partii".
Ci niezwiązani z konkretną partią przeciwnicy przeplatali buczenie i gwizdy pod adresem Platformy Obywatelskiej rzęsistymi oklaskami dla przedstawicieli PiS-u.
Kwestia smaku
Obserwatorzy poczynań "buczystów cmentarnych" nie zostawiali na nich suchej nitki. Ubolewano, że została przekroczona kolejna "nieprzekraczalna" granica brutalizacji życia politycznego. Niektórym trudno było patrzeć na twarze kombatantek i kombatantów Powstania Warszawskiego, którzy stali się rekwizytem w plemiennej wojnie dwóch największych partii.
Ale nie wszystkim. W debacie publicznej zaroiło się także od głosów, które wyrażały zrozumienie, a nawet aprobatę dla cmentarnych wieców klakierów PiS-u. I nie były to tyko głosy anonimowych komentatorów w sieci, lecz także najbardziej znanych twarzy Prawa i Sprawiedliwości.
Najbardziej symptomatyczna była wypowiedź Piotra Glińskiego, wówczas byłego kandydata na premiera technicznego, dziś ministra kultury (sic!) w rządzie PiS.
Kto mieczem wojuje...
Dziś, gdy sytuacja odwróciła się o 180 stopni, wypracowanie przez partię rządzącą skutecznej strategii w obliczu takich incydentów, będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Zrzucanie winy na Niemców, tak jak podczas niedawnego wygwizdania premier Beaty Szydło przez kibiców piłki ręcznej w Krakowie, było słabym i do tego jednorazowym sposobem na zwekslowanie niewygodnej sytuacji.
PiS sam ustanowił wyjątkowo niskie standardy, a zróżnicowany politycznie Komitet Obrony Demokracji w przyjęty właśnie w demokracji sposób protestuje na ulicy, a nie na cmentarzu.
Piotr Gliński, dziś minister kultury w rządzie PiS (sierpień 2015)
Zmieńcie sobie, państwo, społeczeństwo, to będziecie mieli wtedy wytresowanych uczestników. Nie można mieć pretensji do ludzi. Raczej politycy powinni być bardziej wiarygodni.Czytaj więcej