Według informacji podanej przez "Fakty i Mity", wczoraj w siedzibie redakcji pisma pojawiło się kilku agentów Centralnego Biura Śledczego. Zdaniem gazety, sprawa ma charakter politycznej zemsty. Dziennikarze TVN 24 twierdzą, że chodziło o podżeganie redaktora naczelnego do zabójstwa byłej partnerki. Niewyjaśniona pozostaje jednak sprawa zajęcia redakcyjnych i dziennikarskich dysków twardych. Sprawdziliśmy, jaki profil ma kontrowersyjne pismo, które we wtorek było na ustach całej Polski.
"Fakty i Mity" opisują siebie jako tygodnik antyklerykalny. CBŚ zatrzymało Romana Kotlińskiego, byłego księdza – redaktora naczelnego i wydawcę pisma. Dziennikarze twierdzą, że sprawa ma charakter polityczny i jest zemstą za publikowane w tygodniku materiały. Policja nie chce sprawy komentować, zaś prowadząca śledztwo łódzka prokuratura wyda oświadczenie dopiero w środę. Dziennikarze TVN24 twierdzą, że sprawa ma charakter kryminalny i dotyczy podżegania przez Kotlińskiego do zabójstwa byłej partnerki. Zaskakujące w sprawie jest jednak zajęcie zawartości dysków twardych redakcyjnych.
Non possumus dla Kościoła
Tygodnik słynie z ostrych, bezkompromisowych, dla niektórych obrazoburczych treści. Jest skrajnie antykościelny, jednym z głównych tematów są grzechy i bogactwo Kościoła katolickiego. Dziennikarze i redaktorzy nie przepadają również za Prawem i Sprawiedliwością - partia jest ostro krytykowana i nazywana często obłudną.
Sprawdziliśmy więc jak wyglądają treści w czasopiśmie i co mogłoby narazić na reperkusje ze strony władzy. Zacznijmy więc od felietonu redaktora naczelnego Romana Kotlińskiego z 11 lutego odnoszącego się do rządowego programu 500+ oraz innych zmian. Były ksiądz i poseł Ruchu Palikota rozpoczyna: "Tydzień temu zacząłem wyliczać utopijne w swej obłudzie punkty programu PiS. Program ten – zwany przez kaczystów solidarnościowym – można śmiało nazwać szczytem ignorancji, zbitką pustych obietnic i miską ochłapów. W jednym. Teraz ciąg dalszy."
Chociaż sam felieton dla przeciwników PiS nie zawiera odkrywczych tez, jego wydźwięk jest bardzo mocny. Kotliński pisze: "'Dobra zmiana' PiS w polityce zagranicznej oznacza dalsze podporządkowanie Polski interesom USA, skłócanie nas z większością UE i plucie na Rosję. Polityka kulturalna i historyczna, która miała służyć budowie narodowej wspólnoty, będzie prowadzić do jeszcze większych podziałów. Poglądy inne niż klerykalno-konserwatywne stracą prawo do obecności w przestrzeni publicznej. Ale przecież 'Polacy wybrali'".
Podobnych tekstów można znaleźć na blogach setki. Na stronie internetowej czasopisma znajdziemy nawet gotowy do wydruku akt apostazji oraz informacje praktyczne, jak formalnie wystąpić ze wspólnoty katolickiej. Sporo jest drastycznych tekstów opisujących życie seksualne księży lub ich przestępstwa. Pojawiają się w nich pikantne szczegóły oraz fragmenty zeznań sądowych.
Wiele opisów nie nadaje się do cytowania. Są wulgarne lub zwyczajnie prostackie. Czytamy np. "klerycy bzykali się między sobą po nocach, gdzie popadło. W auli, szpitalu i należącej do tego przybytku łazience". Nagłówki są krzykliwe i sensacyjne, ale osoby występujące w tekstach głównie anonimowe. Ciężko jest zweryfikować dużą część rewelacji prezentowanych na łamach tygodnika.
W artykule "Księży obcowanie" czytamy: "Mówi nasz sympatyk, ksiądz z Łowicza: – W kurii wybuchła panika, że jakiś rodzic może zawiadomić prokuraturę. Biskup (Andrzej Dziuba – red.) wezwał księdza Dariusza na przesłuchanie i od razu skierował go na „rekolekcje". Gość jest dosyć dziwny, pochodzi z grupy tzw. spóźnionych powołań. On chyba już wcześniej miał coś za pazurami, bo trzy lata po wyświęceniu biskup wysłał go do pracy na Ukrainę. No i pewnie tam wróci. Szlaki na wschód są przetarte. Między innymi przez słynnego łowickiego pedofila ks. Wincentego P. oraz byłego dyrektora Papieskich Dzieł Misyjnych ks. kanonika Dariusza K., „bohatera" głośnej afery związanej z molestowaniem ministrantów i kleryków płockiego seminarium duchownego".
O Janie Pawle II w tygodniku pisano: ""Przedmiocie kultu jednostki, święcicielu własnych pomników, mącicielu biblijnej wiary, wrogu antykoncepcji - mnożycielu HIV, przyjacielu krwawych dyktatorów; patronie mafijnej Opus Dei i Escrivy [założyciela OD]; obrońco przestępców, dewiantów i pedofilów; patronie watykańskich grabieży; MÓDL SIĘ ZA NAMI!"
Ataki na Kościół jednak nie są tylko domeną "Faktów i Mitów". W podobnym tonie utrzymane są artykuły na łamach tygodnika "Nie" Jerzego Urbana. Oba pisma różni jednak zawartość polityczna. Wystarczy porównać ostatnie numery. W "Faktach i Mitach" czołowe miejsca zajmują artykuły o milionach dla uczelni ojca Rydzyka (pojawia się nawet na okładce), znajdziemy wewnątrz również teksty o tworzeniu w państwie synekur dla członków partii i jej zwolenników. Wszystko jest opisane w ostrym tonie i obarcza winą właśnie PiS przyrównując partię m.in. do NSDAP.
W "Nie" mamy z kolei głównie tematykę społeczną. W najnowszym wydaniu znajdziemy m.in. reportaże o transseksualiście osadzonym w więzieniu, toksycznym związku. Jest również sporo treści krytykujących rząd. Nie są one jednak tak ostre i wyraziste jak w "Faktach i Mitach. Wbrew niemal przyjętej już regule niewiele jest treści antykościelnych, za jedyną można uznać tekst o wpływach biskupów w ministerstwie edukacji.
Karykatury jak w Charlie Hedbo
Inną kwestią są karykatury. Rysownicy prześcigają się w obrazoburczych obrazkach. Atakowani są księża i politycy prawicowi. Nie ma też tematów tabu, katastrofa w Smoleńsku to według wydawców pisma doskonały powód do żartów. W gazecie przeczytamy m.in. taki: "Szkolna klasa, na tablicy temat: "Katastrofa smoleńska". Nauczyciel pyta ucznia: "Co obchodzimy 10 kwietnia?". Uczeń: "Zniebozstąpienie!".
Karykatury przypominają te z Charlie Hebdo - bezkompromisowo są atakowane dogmaty religijne i rzeczywistość życia w Kościele, którą autorzy rysunków pokazują w krzywym zwierciadle. Jednym z najgłośniejszych obrazków był kardynał Dziwisz, który przegląda relikwie po Janie Pawle II - wśród nich są sztuczna szczęka i stringi. Obecnie nie można jej jednak odnaleźć na stronie wydawnictwa.
Znajdziemy za to grafiki nawiązujące do polityków PiS. Często są łączone z wklejaniem na photoshopie głów parodiowanych osób, by nikt nie miał wątpliwości co do personaliów. Karykaturowani są nie tylko politycy PiS, ale to właśnie przedstawiciele obecnej partii rządzącej nawet przed wyborami stanowili większość parodiowanych osób.
Czy jednak tylko kryminalne kwestie zadecydowały pobraniu danych z komputerów redakcyjnych? Rzecznik CBŚ napisał do redakcji lakoniczne: "Gospodarzem postępowania jest Prokuratura Apelacyjna w Łodzi. Policjanci wykonywali czynności zlecone przez tę prokuraturę." Prokuratura zaś wymownie milczy, dopiero w środę ma pojawić się oficjalne oświadczenie. Dziennikarze "Faktów i Mitów" zapowiadają, że kolejny numer tygodnika trafi do kiosków bez opóźnień. Zapewne nadal będzie można w nim odnaleźć ostrą satyrę polityczną i antykościelne treści.