Niklas Frank miał siedem lat gdy jego ojciec Hans, generalny gubernator w okupowanej Polsce, został stracony w Norymberdze za zbrodnie przeciwko ludzkości. W dorosłym życiu wielokrotnie starał się zrozumieć motywy działania swojego rodzica. Dziś z niepokojem patrzy na sytuację polityczną w naszym kraju. – Polska zmierza w kierunku państwa wyznaniowego i autokratycznego – mówi.
W ocenie Niklasa Franka porównywanie kraju nad Wisłą do Niemiec z lat 30. jest jak najbardziej uzasadnione. – By powstrzymać ten rząd na ulicę muszą wyjść miliony – mówi syn hitlerowskiego zbrodniarza w wywiadzie udzielonym "Dużemu Formatowi", dodatku do "Gazety Wyborczej". Niklas Frank uważa, że Polacy są w stanie zmienić władzę, ponieważ są "cudownym narodem anarchistów". Jest ponadto zdania, że w Polsce pojawiają się tchórze pokroju jego ojca, którzy będą wiernie służyć reżimowi.
– Nie czytam już całych tekstów o Polsce. Wystarczają mi nagłówki – stwierdza ze smutkiem. – Czego oni chcą? Cofnąć Polskę? Zdusić w kraju wszelką dyskusję? – zastanawia się nad motywami działania polityków PiS-u.
Niklas Frank jest dziennikarzem "Sterna". W Niemczech był jednym z tych, którzy rozpoczęli publiczną dyskusję zmierzającą do rozliczenia się z niechlubną przeszłością kraju. Poruszył przede wszystkim przemilczany temat potomków byłych nazistów.
Ostra krytyka ojca przez Niklasa Franka nie spodobała się niektórym członkom jego rodziny oraz niemieckiej opinii publicznej. Syn nazistowskiego prominenta przez całe dorosłe życie odczuwał żal za to, co jego rodzina wyrządziła Polakom w czasach hitlerowskiej dyktatury.– Proszę o wybaczenie w imieniu swoim i śmiertelnie chorego brata Normana za wszystkie zbrodnie popełnione przez rodzinę Franków na Polakach – mówił w 2003 roku podczas swojej wizyty w Krakowie.
Począwszy od lat 80 Niklas Frank często odwiedzał Polskę. – Robiłem wywiady z Wałęsą. Stałem pod Grobem Nieznanego Żołnierza i czytałem nazwy miejsc, gdzie Polacy toczyli bitwy – wylicza niemiecki dziennikarz.
źródło: Onet.pl