Dlaczego Jarosław Kaczyński tak nienawidzi Lecha Wałęsy? Dlaczego jego środowisko polityczne niszczy symbol "Solidarności"? Odpowiedź jest w sporze sprzed lat, o którym większość ludzi młodego pokolenia nie wie, a duża część starszego zapomniała.
Jarosław Kaczyński na razie milczy w sprawie Lecha Wałęsy, ale chętnie wypowiadają się jego współpracownicy. Minister Antoni Macierewicz mówił, że legenda dawnego przywódcy "Solidarności" właśnie odchodzi w przeszłość, tak jak to powinno się stać. Równie ostrzy są inni mniej lub bardziej ważni politycy PiS. Jednak aktualne zdają się być słowa Prezesa sprzed sześciu lat, kiedy oznajmił, że po skompromitowaniu Wałęsy to Lech Kaczyński zostanie symbolem "Solidarności".
Ale źródła sporu Jarosław Kaczyński-Lech Wałęsa znajdują się jeszcze w czasach PRL-u. Jarosław Kaczyński nie był osobą kluczową w "Solidarności". Dużo wyżej w związkowej hierarchii był jego brat Lech, który mieszkał w Gdańsku, przez co nawiązał dużo bliższy kontakt z ośrodkiem decyzyjnym.
Opozycja
Dlatego Jarosław Kaczyński nie odgrywał ważnej roli przy Okrągłym Stole. Jego brat Lech był z kolei uczestnikiem kluczowych rozmów w ośrodku w Magdalence, gdzie przedstawiciele rządu i opozycji rozwiązywali sporne kwestie. Dla piekielnie ambitnego Jarosława to musiał być cios.
Jeszcze na początku transformacji Jarosław Kaczyński blisko współpracował z Lechem Wałęsą. Kiedy Tadeusz Mazowiecki zostawał premierem, lider "Solidarności" zrobił obecnego prezesa PiS szefem "Tygodnika Solidarność", którym Mazowiecki kierował. Jak pisze prof. Antoni Dudek w swojej "Historii politycznej Polski", Kaczyńskiego nazywano "złym duchem" Wałęsy i oceniano, że to on jest katalizatorem konfliktów.
Sojusz
Już wtedy Kaczyński chciał budować swoją partię, ale na tym etapie na rękę była mu współpraca z Wałęsą (i konflikt ze środowiskami Mazowieckiego i Michnika). Skłaniał ówczesnego szefa "Solidarności" do wywierania presji na rząd i pobudzania go do bardziej energicznego działania. To była tzw. strategia przyspieszenia.
Ostatecznie w maju 1990 roku powstało Porozumienie Centrum, wrogie ekipie Mazowieckiego ugrupowanie kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego. W czerwcu partię poparł szef "Solidarności" Lech Wałęsa, a Kaczyński lobbował za jak najszybszym wyborem go na prezydenta. Ale już wtedy politycy rywalizowali, co później doprowadziło do otwartego konfliktu.
Zastawianie pułapek
Kaczyński chciał, by Wałęsę wybrało Zgromadzenie Narodowe stworzone jeszcze przez Sejm kontraktowy, a więc niemający jeszcze pełnej legitymacji społecznej. A to oznaczałoby, że po wyborach parlamentarnych i uchwaleniu nowej konstytucji, doszłoby do nowych wyborów. Tymczasem Wałęsa chciał być pełnoprawnym prezydentem, czyli wybranym przez społeczeństwo na pełną kadencję.
W kampanii wyborczej bracia Kaczyńscy wspierali Wałęsę – byli członkami jego Rady Programowej, która przygotowała dokument "Nowy początek". W czasie kampanii pięć lat później Wałęsa przyznał, że nigdy go nie przeczytał.
Olszewski po raz pierwszy
Po pierwszej turze wyborów prezydenckich Tadeusz Mazowiecki zrezygnował z funkcji premiera. Już po wygranych wyborach Wałęsa zaproponował to stanowisko Kaczyńskiemu, ale lider Porozumienia Centrum odrzucił propozycję. Wiedział, że w zbliżających się wyborach parlamentarnych to na niego spadłaby wina za zbyt niskie tempo przemian. Ale to była kolejna zadra we wzajemnych stosunkach.
Kolejną było pierwsze podejście Jana Olszewskiego do tworzenia rządu, w czym brał udział także Kaczyński. Wałęsa zapewnił go, że ma wolną rękę, po czym wyrzucił jego propozycje do kosza i przedstawił listę własnych kandydatów. Olszewski zrezygnował, a obrażony Wałęsa już na zawsze został jego przeciwnikiem, albo wręcz wrogiem. Coraz silniejszy był też konflikt Kaczyński-Wałęsa.
Szef Kancelarii
Dlatego trwał na stanowisku szefa Kancelarii Prezydenta. Wykorzystywał tę pozycję do wywierania wpływu na Wałęsę, chciał użyć jego pozycji do realizacji swoich celów politycznych. Namawiał go na przykład do natychmiastowego rozwiązania Sejmu i oktrojowania (czyli narzucenia) przez Wałęsę ordynacji wyborczej. Wałęsa tym namowom nie uległ.
Kiedy wiosną 1991 roku Sejm pracował nad nową ordynacją wyborczą, opinia publiczna dowiedziała się o konflikcie Kaczyński-Wałęsa. Ten pierwszy przekazał Sejmowi założenia do ordynacji, które były sprzeczne z wcześniejszymi wypowiedziami jego przełożonego.
Olszewski po raz drugi
Wałęsa doprowadził do osłabienia Porozumienia Centrum Kaczyńskiego, przez co niemożliwe stało się utworzenie silnej centroprawicowej partii, która mogłaby stanowić alternatywę dla Unii Demokratycznej. Mimo tego, prezydent wsparł ugrupowanie Kaczyńskiego w kampanii wyborczej w 1991 roku.
Po wyborach trwały prace nad utworzeniem nowego rządu – Kaczyński forsował Jana Olszewskiego, Wałęsa – Jana Krzysztofa Bieleckiego z KLD. Doszło wtedy do karczemnej awantury między Wałęsą a Kaczyńskim. Uczestnik tego spotkania Jacek Kuroń relacjonował, że prezydent zagroził liderowi Porozumienia Centrum, że zajmie się nim prokurator. "Jeszcze zobaczymy, kim się zajmie" – miał odpowiedzieć Kaczyński.
"Nocna zmiana"
O ile wcześniejsze spory można było zrzucić na karb gry interesów i politycznej taktyki, tutaj wybuchł otwarty konflikt personalny. Ostatecznie jednak Wałęsa nie miał wyjścia i musiał zaakceptować powstanie (z wielkimi problemami) rządu Jana Olszewskiego. Ale prezydent nie złożył broni.
Kiedy tylko ekipa rządząca zaczęła trzeszczeć, a między Kaczyńskim a Olszewskim zaczął tlić się spór, Wałęsa rozpoczął próbę obalenia rządu. Katalizatorem była uchwała lustracyjna i słynna "noc teczek". To wtedy doszło do słynnej "nocnej zmiany", czyli obalenia słabego i skonfliktowanego rządu Olszewskiego przez koalicję kilku ugrupowań działających pod patronatem Wałęsy.
Zniszczyć
Po tej sprawie Jarosław Kaczyński nabrał ostatecznego przekonania, że Lech Wałęsa jest obrońcą systemu postkomunistycznego, że chce wstrzymać dekomunizację, że jego działania szkodzą Polsce, a nie pomagają. O ile wcześniej mieliśmy do czynienia ze zwykłą polityczną walką z Wałęsą, teraz zaczęło się jego systematyczne zwalczanie, które stało się wręcz częścią tożsamości ideowej środowiska Kaczyńskiego.
Teraz obserwujemy kolejny etap tego procesu. Najbardziej brutalny i bezpardonowy. Być może nie ostatni.
Przy pisaniu tekstu korzystałem z książki prof. Antoniego Dudka "Historia polityczna Polski 1989-2005"
Kaczyński, urażony wyeliminowaniem Olszewskiego (...) znalazł się bardzo szybko w stanie narastającego konfliktu z prezydentem. Dość długo starał się to jednak ukrywać, ponieważ zdawał sobie sprawę z zabójczych konsekwencji przedwczesnego ujawnienia sporu dla Porozumienia Centrum, którego liderem w dalszym ciągu pozostawał.
Fragment książki "Historia polityczna Polski 1989-2005" Antoniego Dudka
Konflikt prezydenta z Kaczyńskim, przekonanym, że Wałęsa konserwuje postkomunistyczne układy w polskim życiu publicznym, osiągnął w połowie 1991 r. stadium zimnej wojny.
Fragment książki "Historia polityczna Polski 1989-2005" Antoniego Dudka