Znał fakty, które w sanacyjnej Polsce uznawano za wyjątkowo niewygodne. W czasach, kiedy Polski nie było jeszcze na mapie, doświadczony oficer austro-węgierskiego wywiadu - Włodzimierz Zagórski, sporo wiedział o Józefie Piłsudskim, późniejszym marszałku. Wtedy określanym w dokumentacji jako... "osobowe źródło informacji".
Zagórski musiał później za tę wiedzę słono zapłacić. 6 sierpnia 1927 roku, krótko po przybyciu pociągiem z Wilna do Warszawy, zniknął bez śladu. To jedna z najbardziej frapujących, niewyjaśnionych zagadek przedwojennej Polski. Co mogło zaważyć na takim, a nie innym, obrocie spraw? Dlaczego Piłsudskiemu mogło zależeć na pozbyciu się niewygodnego oficera? Sprawa jest utkana wyjątkowo grubymi nićmi.
"Stefan 2" w akcji
Znali się dobrze, choć rzadko mieli okazję rozmawiać. Zanim trafili do Legionów, współpracowali na innej niwie. Późniejszy oponent marszałka był oficerem austro-węgierskiego wywiadu wojskowego, pracując w tzw. Biurze Ewidencji (K-Stelle). Placówka miała swoje komórki w różnych miastach na ziemiach polskich. To właśnie tym kanałem Zagórski po raz pierwszy zetknął się z Piłsudskim. Początkowo nie osobiście, a za pośrednictwem meldunków tajnego agenta, trafiających na biurko oficera.
Współpracownicy Zagórskiego, oficerowie ekspozytur wywiadu, zwerbowali byłego PPS-owca o długiej już wtedy karcie niepodległościowej, do tajnej, płatnej współpracy. Razem ze swoim bliskim przyjacielem Walerym Sławkiem, Piłsudski informował K-Stelle m.in. o nastrojach panujących w zaborze rosyjskim (Królestwo Polski), a także położeniu carskich wojsk. Austriacy przymykali natomiast oko na wojskową działalność Piłsudskiego, który udzielał się w Związku Strzeleckim, powstałym przecież na terytorium Galicji.
Odpowiedzialny za kontakty z Piłsudskim i Sławkiem był m.in. kpt. Józef Rybak, od 1909 roku szef Oddziału II Komendy I Korpusu w Krakowie. To właśnie on 2 sierpnia 1914 roku przekazał Piłsudskiemu pozwolenie na mobilizację oddziałów strzeleckich. Cztery dni później Pierwsza Kompania Kadrowa wyruszy spod Krakowa do zaboru rosyjskiego, aby wywołać antyrosyjskie powstanie.
Kilkukrotnie przesłuchiwany w 1949 roku, kpt. Rybak wyjawił szczegóły kontaktów z tajnymi współpracownikami z Kongresówki - w tym Sławkiem (określany jako agent "Stefan I") i Piłsudskim (agent "Stefan II"). Według relacji, to Sławek miał zarekomendować Piłsudskiego, który początkowo przedstawił się jako "robotnik z Warszawy". Później miał wyjawić więcej szczegółów. Kapitan zapewnił rozmówcę, że "nie wciągnie go do kartoteki".
Wtedy jeszcze, przed wybuchem I wojny światowej, Zagórski i Piłsudski wzajemnie się tolerowali. Austriacy nie gardzili informacjami "z pierwszej ręki", dostarczanymi przez zaufanych agentów. Piłsudski też był zadowolony, przynajmniej nie ścigano go za działalność wywrotową. Z pewnością myślał gorąco o sprawie polskiej. To był układ, który każdej ze stron przynosił pozytywy.
Wrogowie z Legionów
Niedługo później drogi Zagórskiego i Piłsudskiego się rozeszły. Ten pierwszy, jako szef sztabu Komendy Legionów, był jego przełożonym. To przesądziło o konflikcie. Przyszły marszałek, a wtedy zaledwie brygadier, miał swoją wizję rozwoju sił zbrojnych. Zagórski widział w nim patriotę, ale wskazywał na jego wojskowe dyletanctwo, a nawet warcholstwo. Sam był przecież doświadczonym oficerem, to on grał często przysłowiowe "pierwsze skrzypce".
Jesienią 1918 roku Zagórski i jego zwierzchnik - gen. Tadeusz Rozwadowski, uzyskali najwyższe stanowiska w Sztabie Generalnego odradzającego się Wojska Polskiego, ale szybko zrezygnowali. Obaj nie chcieli służyć człowiekowi, któremu jeszcze niedawno mieli pod swoimi rozkazami. A Piłsudski nie pozostawał dłużny.
Zniszczyć akta!
Jak czytamy w najnowszej książce poświęconej zagadkowym losom przeciwnika Piłsudskiego pt. "Sprawa generała Zagórskiego" (autor - Andrzej Ceglarski), rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę operacja niszczenia fizycznych dowodów jego agenturalnej przeszłości. Ludzie Naczelnika opanowali archiwa, wynosili co tylko się dało.
Sprawę miał ułatwić gen. Maximilian Ronge, jeden z następców Zagórskiego na czele K-Stelle. Chroniąc byłych tajnych współpracowników, nakazał likwidację wszelkich poświadczających ich działalność archiwaliów. – Z jego polecenia zniszczono więc już w listopadzie 1918 roku listy konfidentów, pokwitowania pieniężne, wycięto także żyletką z dziennika podawczego Biura Ewidencyjnego wszystkie nazwiska konfidentów. Resztę dokumentów dotyczących tej współpracy Druga Rzeczpospolita wydobyła od Austrii, grożąc w razie odmowy ich wydania wstrzymaniem dostaw polskiego węgla - pisze Ceglarski.
Niepodległa Polska rodziła się więc w atmosferze skandalu. W 1924 roku Zagórski został generałem. Nie mogło to ujść uwadze Piłsudskiego. Kariera człowieka, który w każdej chwili mógłby udowodnić jego współpracę z obcym wywiadem, nie była mu na rękę. Przy różnych okazjach przekonywał, że prowadził swoistą grę, w której kartą przetargową była Polska. Tak jak na Zjeździe Legionistów w sierpniu 1922 roku.
Niedługo później usunie się na bok, zarzucając na jakiś czas działalność polityczną. Nie zrezygnuje jednak z prób zdobycia materiałów, które posiadał jego przeciwnik.
Nie wszystko wtedy zostało jeszcze zniszczone. Generał Zagórski zachował część dokumentacji, najważniejszymi były pokwitowania odbioru pieniędzy przez byłych agentów, w tym Piłsudskiego. Ukrył je na polecenie gen. Rozwadowskiego w zalakowanej kopercie, oddanej na przechowanie zaufanemu mjr. Marcelemu Kyci.
A Piłsudski? Dalej niszczył archiwa. Lata 1923-1925 to ciągłe grzebanie w aktach. Jego gorący zwolennik - Kazimierz Świtalski, wynosił do domu dokumenty, które znalazł w Biurze Historycznym Sztabu Generalnego. Co się z nimi stało? Można się domyślać. Nigdy nie wróciły na swoje miejsce.
Uciszyć "zdrajcę"
Piłsudski, przygotowujący przewrót polityczny, rozpoczął kontrofensywę. Celem było przypięcie adwersarzowi łatki zdrajcy. Rozgłaszano nawet, że ten, za czasów legionowych, donosił na niego Austriakom! – czytamy w książce Ceglarskiego.
Po maju 1926 roku, kiedy wskutek zamachu stanu (Zagórski, wierny konstytucji, stał na czele rządowego lotnictwa) Piłsudski objął pełnię władzy, przystąpiono do ostatecznej rozprawy z niesfornym generałem. Najpierw został internowany, razem m.in. z Rozwadowskim i Andersem. W międzyczasie bezprawnie przeszukano jego mieszkanie.
Zagórski trafił w końcu za kratki wileńskiego więzienia (a z nim także Rozwadowski). Zaczęto szukać "dowodów" na jego rzekomą antypaństwową działalność, uwikłanie w szereg afer, korupcję i inne niecne czyny. Trwało intensywne śledztwo.
Piłsudskiego dochodziły słuchy, że zatrzymane spisuje w celi swoje pamiętniki. Na to nie mógł pozwolić, groziło to bowiem ujawnieniu prawdy. 6 sierpnia 1927 roku Zagórskiego zwolniono z więzienia. Pod "eskortą" wysiadł na Dworcu Wileńskim w Warszawie. Miał rozkazać zawieźć się do łaźni na Krakowskim Przedmieściu. W tym momencie wszelki trop się urywa...
"Strzeżcie się agentów!"
Wszystko okrywała tajemnica, wiadomo jednak, że Piłsudskiemu bardzo zależało na zniszczeniu archiwów. Czyżby chciał zmusić generała do ich przekazania? Jeśli nawet, nie osiągnął celu. Zagórski nie godził się też na wyjazd z kraju, a taki mu zapewne proponowano. Musiał zostać zlikwidowany? Autor "Sprawy generała Zagórskiego" nie ma wątpliwości. Sanacyjni oficerowie zdolni byli zrobić naprawdę wiele na osobisty rozkaz marszałka.
Marszałek jeszcze jakiś czas grał sprawą teczek, nie mając na myśli własnej osoby. "Strzeżcie się agentów!" - nawoływał. – Gdy w przyszłości historia będzie miała dostęp do archiwów tajnych poszczególnych państw, wejrzeć można będzie do dossier każdego z agentów. (...) w spisach tych wszystkich znajdziecie nazwiska wielu z waszych znajomych – mówił na Zjeździe Legionistów w sierpniu 1927 roku. Data nieprzypadkowa?
Po tajemniczym "zaginięciu" władza stworzyła własną wersję wydarzeń. Rozgłaszano, że Zagórski zdezerterował, a jako, że znał się na pracy wywiadu, sfingował własną śmierć. Rozpuszczono listy gończe. Tak pozbyto się wroga nr 1, ocalając krystalicznie czystą legendę marszałka.
Piłsudski i jego ludzie świadczyli zatem odpłatnie, niewątpliwie z patriotycznych pobudek, austriackiemu Sztabowi Generalnemu (a potem prawdopodobnie również niemieckiemu) rozmaite usługi o szeroko rozumianym szpiegowskim charakterze. (...) O tej współpracy Piłsudskiego i jego współtowarzyszy oficerowie ekspozytur wywiadowczych Sztabu Generalnego, Polacy w armii Austro-Węgier, tacy jak: Józef Rybak, Jan Hempel, Oswald Frank, meldowali Zagórskiemu. Wtedy też jako pilny oficer Sztabu Generalnego zapoznawał się z systematycznie nadsyłanymi meldunkami Józefa Piłsudskiego o sytuacji w Przywiślańskim Kraju.
A. Ceglarski, Sprawa generała Zagórskiego. Zabójstwo prawie doskonałe, Warszawa 2016.
Zeznanie kpt. Józefa Rybaka, 27 IX 1949
Przedstawiłem Piłsudskiemu i Sławkowi konieczność stworzenia na terenie Galicji sieci kontrwywiadu i użycia do tego celu działaczy PPS i Strzelca. Obaj zgodzili się na to. Zorganizowali oni w istocie doskonałą sieć kontrwywiadu i dali mi pełną możliwość do rozpracowania sieci wywiadowczej ochrany oraz rosyjskiego wywiadu wojskowego. Wszelkie materiały i informacje dostarczali osobiście. (...) Niezależnie od sieci kontrwywiadu w Galicji, Piłsudski i Sławek zorganizowali sieć wywiadu politycznego na terenie Kongresówki również opartego na PPS. Wywiad ten znowu na pośrednictwem Piłsudskiego i Sławka, którzy dostarczali mi osobiście materiały, dał mi całkowitą możność dokładnego ujęcia w ewidencję sytuacji politycznej w Królestwie tak w odniesieniu do ludności, ugrupowań politycznych, jak też władz rosyjskich.
P. Stawecki, Protokoły przesłuchania generała Rybaka, "Dzieje Najnowsze", 1992, XXIV.
Zeznanie kpt. Józefa Rybaka, 27 IX 1949
Pragnę jednak zauważyć, że po objęciu władzy przez Piłsudskiego w 1918 roku, wydelegowany został do Krakowa do przeglądnięcia tego archiwum (archiwum K-Stelle - red.) mjr Ścieżyński (Mieczysław Ścieżyński - red.), przebywający obecnie w Anglii. Celem tej lustracji było oficjalne ujawnienie materiałów obciążających oficerów K-Stelle, między innymi mnie. W stosunku do mnie nic nie znaleziono, przeciwnie, Piłsudski darzył mnie przyjaźnią (...). Jak mówiono jednak chodziło w rzeczywistości o usunięcie materiałów kompromitujących Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników.
P. Stawecki, Protokoły przesłuchania generała Rybaka, "Dzieje Najnowsze", 1992, XXIV.
Józef Piłsudski, 5 VIII 1922
Mogę panom śmiało i z zupełnym spokojem powtórzyć te dumne warunki: (...) Dajcie mi broni! Pieniędzy od was nie chcę, będę żył w kraju, ze swej ojczyzny, żadnych politycznych warunków nie przyjmuję, bo i wy ze mną w układy nie wchodzicie. (...) Nie szedłem na żadne w jakimkolwiek stopniu upokarzające warunki.
P. Stawecki, Protokoły przesłuchania generała Rybaka, "Dzieje Najnowsze", 1992, XXIV.