Chociaż Lech Wałęsa nie jest nieskazitelnie czysty, to, co obserwujemy, to po prostu regularna nagonka i niszczenie symbolu "Solidarności". Po co? By zastąpić go innym. Jarosław Kaczyński już kilka lat temu mówił, że to jego brat powinien być legendą ruchu. Teraz tę tezę powtarzają inni politycy PiS.
Obalanie legendy
– Nie będzie już legendy Lecha Wałęsy. Odejdzie on w przeszłość, tak jak na to zasłużył – orzekł Antoni Macierewicz w poniedziałek, w kilka godzin po opublikowaniu przez IPN teczki Lecha Wałęsy. – Prezydent Wałęsa mógł być marionetką sterowaną i to należy wyjaśnić – mówił z kolei szef MSZ Witold Waszczykowski.
Te wszystkie wypowiedzi to tylko realizacja planu, który w 2010 roku nakreślił Jarosław Kaczyński. – W obliczu niechybnej kompromitacji Wałęsy, to Lech Kaczyński stanie się symbolicznym patronem ruchu solidarnościowego – mówił w "Gazecie Polskiej".
Jasny cel
I to główny, obok dawnego konfliktu (który szeroko opisywaliśmy tutaj) powód zorganizowanej akcji (jakby to powiedział Prezes "dyfamacyjnej"). Oczywiście postawienie Lecha Kaczyńskiego na cokół pomoże politycznie Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego formacji. Ale przede wszystkim wynika to z głębokiego wewnętrznego poczucia Prezesa, że musi się odwdzięczyć bratu, bo wszystko mu zawdzięcza (zresztą w drugą stronę działało to tak samo).
Działalności Lecha Wałęsy, szczególnie po 1990 roku, wiele można zarzucić. Dlatego utrzymywanie, że jest krystalicznie czystą postacią, jest po prostu bez sensu. Ale błędy, zarówno z lat 1970-1976, jak i okresu prezydentury, to za mało, by całkowicie usuwać go z historii "Solidarności".
Ważny, ale nie najważniejszy
"Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać" – mówił Stanisław Jerzy Lec. I teraz trwa zwalnianie cokołu dla Lecha Kaczyńskiego. Ale jego działalność to za mało, by wystawiać mu pomnik. Szczególnie z podpisem "Lech Kaczyński - legenda 'Solidarności'".
Bo Lech Kaczyński był postacią "Solidarności". Ba, był nawet ważną postacią "Solidarności". Ale nie "bardzo ważną" czy też "legendą". Jego córka Marta w książce "Moi rodzice" opisuje, że w działalność opozycyjną jej ojca wciągnął Bogdan Borusewicz, dzisiaj polityk PO. Polegała ona m.in. na udzielaniu konsultacji prawnych robotnikom, prowadzenie seminariów dla robotników, przewożeniu ulotek czy pisaniu tekstów do podziemnych pism.
Budowanie mitu
Lech Kaczyński prowadził rozmowy ze współpracownikami z "Solidarności" poza domem, a później okazało się, że mieszkanie było podsłuchiwane. Mimo tego, bywali tam Barbara Labuda, Władysław Frasyniuk, Adam Michnik, Jan Krzysztof Bielecki, Bogdan Lis czy Andrzej Gwiazda.
Ale dalej zaczyna się już konstruowanie mitu. Bo z jednej strony środowisko PiS powtarza, że III RP jest skażona okrągłostołową zmową i układem z Magdalenki, a z drugiej strony dla Marty Kaczyńskiej udział jej ojca w rozmowach w Magdalence jest dowodem na jego silną pozycję.
Nowi bohaterowie
W "Osobistej historii III RP" Aleksander Hall kilkakrotnie wymienia Lecha Kaczyńskiego w kontekście współpracy z Wałęsą. Ale zawsze jego nazwisko pojawia się obok takich postaci jak Władysław Frasyniuk, Zbigniew Bujak, Bogdan Borusewicz, Andrzej Celiński, Henryk Wujec czy Bogdan Lis. A to znaczy, że jeśli PiS chce stawiać zmarłego prezydenta na cokół, obok powinni stać ci i inni działacze.
Ale jeśli już ktoś miałby stać na postumencie obok Lecha Kaczyńskiego, środowisko PiS chciałoby widzieć tam widzieć takich ludzi jak Anna Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów. Ale znowu, to ważne postaci dla "Solidarności", ale nie centralne czy absolutnie kluczowe.
Grzech pychy
Bo poza Lechem Wałęsą nie ma jednej osoby, którą można by uznać za przywódcę "Solidarności". A i sam Wałęsa grzeszy pychą mówiąc i pisząc, że to on obalił komunę. Siła ruchu polegała także na jego masowości i braku sztywnej hierarchicznej struktury, która charakteryzowała drugą stronę.
Obok konstruowania mitu Lecha Kaczyńskiego trwa też dekonstruowanie legendy Lecha Wałęsy. I próba wytłumaczenia, dlaczego bracia Kaczyńscy współpracowali z nim, choć wiedzieli o jego kontaktach z SB (przyznał to Jarosław już na początku lat 90.). Prawda jest taka, że po prostu było to w ich interesie politycznym i korzystali z byciu częścią "Dworu". Ale Marta Kaczyńska tłumaczy to inaczej.
I zwolenników PiS nie przekonają takie relacje, jak ta Krzysztofa Łozińskiego, byłego działacza "Solidarności", który czarno na białym wskazuje na fałszerstwa w opozycyjnych życiorysach zarówno jednego, jak i drugiego z braci Kaczyńskich. Dla nich to Lech Kaczyński obalił komunę. I nie dość, że to historyczne kłamstwo, to jeszcze przejaw takiej samej buty, za którą (słusznie) krytykowany jest Wałęsa. Ale Prezes na takie szczegóły nie zwraca uwagi. Stara się osiągnąć cel i to się liczy.
Śp. Lech Kaczyński jest ikoną i symbolem „Solidarności". On był drugą najważniejszą osobą w związku w czasach przełomu jako zastępca Wałęsy. Różnica polega na tym, że Lech Kaczyński pozostał do końca swych dni wierny ideałom „S", a Wałęsa w gruncie rzeczy porzucił je w latach 90. i później.Czytaj więcej
Marta Kaczyńska
córka Lecha Kaczyńskiego
Ojciec był w nieformalnym kierownictwie Okrągłego Stołu, ale powiedziano, że może być przy nim tylko jeden Kaczyński, więc on zdecydował, że będzie zasiadać wyłącznie przy tak zwanych podstolikach. Wiedziałam, że tata brał udział w rozmowach w Magdalence i był tam ważną postacią. Pamiętam też, jak bardzo wtedy wierzyłam w Lecha Wałęsę. Byłam przekonana, że to człowiek, który ma wielką moc sprawczą i jest bohaterem narodowym.
Fragment książki "Moi rodzice", wywiadu-rzeki Doroty Łosiewicz z Martą Kaczyńską
Marta Kaczyńska
córka Lecha Kaczyńskiego
Ojciec ze stryjem zdecydowali się wesprzeć Lecha Wałęsę w Kancelarii Prezydenta, ale wówczas nie zdawali sobie jeszcze sprawy, że Wałęsa jest aż tak zdominowany przez środowisko starego systemu. (...) Z powodu Lecha Wałęsy szansa wielkiego ruchu społecznego nie została do końca wykorzystana, choć oczywiście ojciec bardzo cenił to, co udało się wywalczyć.
Fragment książki "Moi rodzice", wywiadu-rzeki Doroty Łosiewicz z Martą Kaczyńską