
Do porządku obrad w białostockiej radzie miasta postanowiono włączyć oddanie hołdu "żołnierzom wyklętym". Nie obyło się bez dyskusji o postaci Romualda Rajsa"Burego" oraz niezręcznej pomyłki, w wyniku której uczczono minutą ciszy nie tych, których planowano.
REKLAMA
– Czy wśród "żołnierzy wyklętych" znajduje się też Romuald Rajs "Bury", który spacyfikował białoruskie wsie? – zapytał Sławomir Nazaruk z Forum Mniejszości Podlasia. Nie ukrywał, że jego obecność na obradach będzie uzależniona od odpowiedzi jaką otrzyma.
Jak pisaliśmy, Bury jest odpowiedzialny za zbrodnie na białoruskiej ludności prawosławnej w powiecie bielskim w 1946 roku. Dlatego ocena tej postaci nie jest łatwa. Rajs wzbudza dziś wiele kontrowersji i dzieli społeczność regionu, w którym funkcjonowały jego oddziały.
Jednak to nie "Bury", lecz apel przewodniczącego Mariusza Gromko podgrzał ostatecznie atmosferę. Pragnąc uczcić walczących z komunizmem w podziemiu niepodległościowym ogłosił: "Minuta ciszy ofiarom żołnierzy wyklętych". Cisza zapadła jak makiem zasiał – jej przyczyną nie była jednak chęć oddania czci lecz zwykłe zakłopotanie.
– Wyszło na to, że oddajemy cześć milicjantom, ubekom i komunistom – stwierdził słusznie jeden z dyrektorów w radzie miasta. Przewodniczący przyznał się do błędu po godzinie. – Chciałem sprostować oczywistą pomyłkę podczas ogłaszania minuty ciszy. Moje intencje były chyba jasne – powiedział Gromko.
źródło: "Gazeta Wyborcza"
źródło: "Gazeta Wyborcza"
Napisz do autora: adam.gaafar@natemat.pl
