Mecz z Andorą wyglądał tak, jak miał wyglądać. Ekipa Smudy bez większych problemów uporała się z drużyną półamatorów. Wszyscy poprawiliśmy sobie humory - o to chodziło. Z pozoru mamy skompletowaną pierwszą jedenastkę na Euro. Czemu z pozoru? Bo na lewej obronie biega zawodnik kompletnie nieprzygotowany do boju z Grekami.
Wawrzyniak, czy Boenisch? - to pytanie zadawaliśmy sobie przed zgrupowaniem kadry. Lewa obrona była jedną z 2-3 pozycji, na którą Franciszek Smuda zdawał się nie mieć pewniaka. Podczas zgrupowania do prasy przedostawały się informacje typu: "Boenisch kompletnie nieprzygotowany. Smuda szykuje go na pierwszy skład". Szczerze? Nie mogłem w nie uwierzyć.
Po meczach towarzystkich wszystko jest już jasne. Na Greków wyjdzie Sebastian Boenisch, który w sobotę, deliktanie mówiąc, nie błyszczał. Miał idealną okazję, by choć na kilka dni, zamknąć usta krytykom i malkontentom. Tak jak zrobił to Perquis w meczu ze Słowacją. Nie wykorzystał jej. A pamiętajmy, że graliśmy z listonoszami, grabarzem. Na boisku biegał też nauczyciel.
Boenisch na tle kelnerów z Andory (dosłownie i w przenośni) wyglądał bardzo słabo. Ociężały, powolny, mnożył niecelne dośrodkowania. Błysnął raz - ograł dwóch przeciwników, czym wzbudził niebywały wręcz entuzjazm Dariusza Szpakowskiego. Niestety po chwili wyjechał z piłką na aut.
Nie przegrywał pojedynków, ale tylko dlatego, że często faulował rywali. Rywali z którymi po drugiej stronie boiska Łukasz Piszczek nie miał najmniejszego problemu. Tomasz Wieszczycki mówi o takich graczach "zwrotny jak Batory w porcie".
W momencie, gdy to piszę selekcjonerzy naszych rywali prawdopodobnie analizują mecz z Andorą. I zastanawiają się jaką torpedę posłać na naszą lewą flankę. Rosjanie wyślą Dżagojewa, swojego najszybszego i najbardziej błyskotliwego zawodnika po Arszawinie. Czesi możliwe, że przerzucą na prawą stronę Pilara, który moim zdaniem, nie raz zrobi z Boenischa "wiatraka". Naprawdę, nie chcę tego ogladać.
Nie twierdzę, że Boenisch jest słabym piłkarzem. Wszyscy wiemy, jaki jest z nim problem. Nie grał przez półtora roku. Techniki się w tym czasie nie zapomni, ale zwrotność i dynamikę ciężko odzyskać. Zwłaszcza przez kilka tygodni. Wie coś o tym np. Miro Radović, który po kilkutygodniowej przerwie w treningach, przez całą rundę wiosenną był nieznośnie ociężały. Zresztą on zagrał w tym sezonie trzy mecze ligowe! Idę o zakład, że nie ma zawodnika wśród naszych grupowych rywali o tak ubogim dorobku.
Nie twierdzę również, że Jakub Wawrzyniak to piłkarz klasy światowej. Ale bardzo mi go żal, bo zasłużył na grę w meczu z Grecją. Prezentował przez cały sezon równą, solidną formę. Na wiosnę, także dzięki niemu, Legia straciła tylko 7 bramek. Pewnie wielu wykrzyknie teraz "ale, zaraz, zawalił mecz z Niemcami!". Ok, popełnił gruby błąd, w ostatniej minucie, ale co robiło w tym czasie 3 obrońców, stojących obok Cacau?! Na pewno wydolność i szybkość jest, w porównaniu z piłkarzem Werderu, po jego stronie.
Nie jest jeszcze za późno dla Smudy, by zmienić decyzję. Powinnien to zrobić. Dla dobra swojego, naszej drużyny i w końcu dla dobra samego zawodnika. Kibice po porażkach nie mają litości i zwykle obwiniają najsłabszych. W naszym przypadku to Sebastian Boenisch.