Praga Północ nigdy nie była postrzegana przez Warszawiaków za oazę spokoju. O tym, że nie jest to najbezpieczniejsza dzielnica w stolicy, przekonali się dziennikarze kanału "Superstacja". W ostatnich miesiącach doszło tam do dwóch pobić dziennikarzy, zlokalizowanej przy ulicy Inżynierskiej stacji telewizyjnej. To pokazuje, że "zakazane dzielnice" w polskich miastach nadal mogą cieszyć się niechlubną renomą.
Siedziba stacji znajduje się w budynku dawnego kina "Syrena", a w międzywojniu kina "Era". Choć warszawska Praga Północ od kilku lat zmienia się na lepsze, jest tam coraz więcej modnych klubów jak choćby "Sen Pszczoły", okazuje się, że nadal bezpiecznie mogą się tam czuć tylko "swoi". Zarówno odnowiony budynek stacji telewizyjnej, jak i jej pracownicy, nazbyt odstawali od miejscowego folkloru.
"Superstacja" przy Inżynierskiej znajduje się od 2006 roku, lecz to ostatnie tygodnie pokazały, że nie jest to bezpieczna okolica. - Czujemy się, jakbyśmy żyli na Dzikim Zachodzie - mówi dziennikarz "Superstacji" w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.
Dwa miesiące temu pobito montażystę stacji wracający ze sklepu, a tydzień temu dziennikarza wracającego z wieczornego dyżuru. Został uderzony w twarz, gdyż odmówił dresiarzom "proszącym" go o pieniądze. Miejscowi nie lubią tu obcych, a pracownicy "Superstacji" odstający od miejscowego klimatu są szczególnie nielubiani. Skarżą się także pracownicy okolicznych knajp, równie często zaczepiani na praskich ulicach. Pracownicy telewizyjnego kanału zauważają także, że w tak niebezpiecznej okolicy policyjne patrole należą do rzadkości.
Rozmawialiśmy z byłymi dziennikarzami "Superstacji", których nie dziwią ostatnie wydarzenia - Zawsze się mówiło, że to nie jest ciekawa okolica. Prędzej mówiło się, że to dzielnica cudów - mówi były dziennikarz stacji. Jak wspomina, wcześniej sam był wielokrotnie zaczepiany, lecz na słownych utarczkach się kończyło.
Do incydentu doszło również latem zeszłego roku, kiedy to zniszczono wozy reporterskie "Superstacji". Te stoją często bezpośrednio przy ulicy i okazały się łatwym celem ataku. - Pamiętam, że zniszczono za jednym razem trzy nasze samochody, daewoo matizy. Powybijano w nich szyby, w jednym z nich wszystkie. Samochody miały też przebite opony - mówi były reporter stacji.
Zakazane dzielnice polskich miast
Ile miast w Polsce, tyle tak zwanych "dzielnic cudów". Choć Polska zmienia się w oczach (zwłaszcza przed Euro), nie wszystkie jej części rozwijają się równomiernie. Lokalny folklor w postaci dresiarzy zgromadzonych w bramach straszy od dziesięcioleci. O ile stare kamieniczki coraz częściej stają się obiektem pożądania artystów, ludzi szukających czegoś więcej niż jedynie przysłowiowe cztery ściany, to bardzo często właśnie w tych miejscach wieczorem bywa niebezpiecznie.
Grafficiarze – wandale czy artyści? "Sztuka jest nierozerwalnie związana z niszczeniem. Nie ma róży bez kolców"
Funkcjonuje opinia iż jednym z najniebezpieczniejszych miejsc w Polsce są Katowice. Od lat właśnie to miejsce przoduje w niechlubnych rankingach. Jest tam najwięcej bójek, kradzieży i rozbojów. Równie często giną tu także samochody. Kolejne w rankingu niebezpiecznych miast są Wrocław i Poznań.
Stolica Małopolski również może "pochwalić" się dzielnicą, w której bezpiecznie czują się jedynie jej mieszkańcy. Niektórzy mówią, że nie jest ona częścią Krakowa, a zupełnie nowym miastem, ze względu na swoją specyfikę. Choć pojawia się tam coraz więcej patroli i kamer monitoringu, mieszkańcy nadal nie czują się tam bezpiecznie. Na internetowym forum znaleźć można opinie, że "można tu dostać kosę w brzuch tak samo jak w innych dzielnicach Krakowa". Pomimo to, w umysłach Krakowian to właśnie Nowa Huta uchodzi nadal za za najmniej bezpieczną.
Najgorszą renomę w Gdańsku ma Łąkowa, czyli główna ulica dzielnicy Dolne Miasto. Jak powiedział nam nasz gdański reporter Jakub Noch, mówi się o niej, że to "kraina latających siekier". Władze starają się zmienić jej obraz w ten sposób jak zmieniały się "trudne" dzielnice miast na Zachodzie – zapraszając artystów. Otwarto tam m.in. Centrum Sztuki Współczesnej, organizuje się festiwale, wystawy itd.
W Łodzi złą sławą okryta jest "Limanka", czyli część dzielnicy Bałuty, przy ulicach Limanowskiego, Wojska Polskiego i Ceglanej. Ta zła opinia nie jest jednak do końca zasłużona. Jak podają policyjne statystyki, od dłuższego czasu przestępczość utrzymuje się tam na niższym niż by się wydawało poziomie.
W nocy wracam dość późno - około północy - staram się jednak omijać centra osiedli, a jeśli chodzę ulicami, to raczej tymi głównymi, bardziej oświetlonymi. Poza tym dobrze też jest wiedzieć, które miejsca omijać i ich nie odwiedzać