Nowy dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego, Sławomir Cenckiewicz powiedział w wywiadzie udzielonym „Polsce Zbrojnej”, że nie chciałby, żeby siedziba Centralnego Archiwum Wojskowego mieściła się przy ulicy "Czerwonych Beretów". Jego zdaniem nie da się pogodzić tradycji Ludowego Wojska Polskiego i WP. Znawcy tematu nie zostawiają na jego teoriach suchej nitki.
– Ja to bym się spytał pana Cenckiewicza na początek, dlaczego na bramie każdej jednostki wojskowej był napis Wojsko Polskie a nie Ludowe Wojsko? – pyta kpt. Wojciech Caba.
Historia i tradycja
– Miałem trochę szczęścia, bo promocję oficerską dostałem w 1989 roku. Nikt już nie wymagał, żeby oficer był członkiem partii. Wyprowadzili sztandar i kadra mogła być apolityczna – mówi kpt. Caba. – Wcześniej było różnie, wśród żołnierzy członkami partii było około 10 procent, wśród młodszych oficerów około 40 procent. Im wyżej, tym partyjnych było więcej, ale jak znam tych ludzi, to zapisywali się do partii często wyłącznie dla świętego spokoju – dodaje.
Sławomir Cenckiewicz w udzielonym wywiadzie powiedział: – Wiem, kim był współtwórca i patron "Czerwonych Beretów", gen. Rozłubirski. Polska ma jedną tradycję komandosów – to cichociemni i żołnierze Sosabowskiego.
– W jednostce zawsze kultywowano tradycje dwóch formacji. Jednym byli rzeczywiście „Czwartacy”, batalion szturmowy podporządkowany bezpośrednio dowództwu Armii Ludowej – mówi kpt. Caba.– Drugim oddziałem, którego historia i tradycja były żywe w jednostce to Samodzielna Brygada Spadochronowa – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Marcin Ogdowski, reporter wojenny, pisarz, wiceprzewodniczący Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego. – Wstrząsnęła mną ta lektura. I nie chodzi o niekompetencję pana Cenckiewicza, który myli spadochroniarzy z komandosami i zdaje się nie wiedzieć, że „spadakom” już od lat patronują obydwaj wymienieni generałowie – pisze w swoim liście Ogdowski.
Sens służby
Jego zdaniem Cenckiewicz podważa sens ofiary tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, którzy walczyli z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby tysięcy poborowych i żołnierzy zawodowych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w wolnej i demokratycznej Polsce, ale służyli jak najlepiej umieli w czasach PRL. – Ci ludzie również służyli Polsce. Niedoskonałej, niesuwerennej, ale innej wówczas nie było – pisze.
– Cenckiewicz mówi głupoty. Gdybyśmy byli tylko spadkobiercami Czwartaków, to do końca PRL-u symbolem komandosów byłby spadochron. Tymczasem już w latach siedemdziesiątych przyjęto „gapę Sosabowskiego” – twierdzi kpt. Caba. Atakujący z wysokości orzeł z wieńcem trzymanym w pazurach został przyjęty jako odznaka spadochronowa w 1971 roku.
– Panie Pułkowniku, w grudniu 2014 roku byliśmy razem na otwarciu Centrum Weterana – pisze w liście Ogdowski. – Stoi przed nim ściana z uwiecznionymi nazwiskami żołnierzy WP, którzy polegli na zagranicznych misjach. Wiele z tabliczek upamiętnia wojskowych, których śmierć zabrała przed 1989 rokiem. Są tam też nazwiska „Czerwonych Beretów” służących już III Rzeczpospolitej – bohaterów z Iraku i Afganistanu.
Tymczasem Cenckiewicz w wywiadzie podkreśla, że tylko cichociemnym i żołnierzom Sosabowskiego należy się szacunek. – Im należy się nasza pamięć! – mówi dyrektor CAW. Czyżby w ramach dobrej zmiany miała zostać napisana od nowa nasza historia? Czy Centralne Archiwum Wojskowe będzie się zajmowało jedynie II RP, Polakami na froncie zachodnim II Wojny Światowej i sprawami związanymi z Wojskiem Polskim po 1989 roku? A może skupi się na zbieraniu archiwaliów od 2015 roku, od wygranych przez PiS wyborów.
– Przecież "Czerwone Berety" są do dziś. To popularna nazwa oddziałów specjalnych, spadochronowych, komandosów, żołnierzy dalekiego zwiadu. Szósta Brygada Powietrzno-Desantowa ma czerwone berety. To elita – mówi Wojciech Caba. Czy słowa Cenckiewicza obrażają go osobiście? – Nie zamierzam się przejmować tym, co plecie Cenckiewicz. On po prostu nie ma pojęcia o czym mówi – mówi kpt. Caba
Tymczasem Marcin Ogdowski nie potrafił nad słowami dyrektora CAW przejść obojętnie. – Staram się postępować przyzwoicie. Jednocześnie mam ten wielki komfort, że nie podlegam rygorowi wojskowej karności. Mówię więc głośne i zdecydowane „nie!” dla krzywdzących redefinicji i reinterpretacji historii Wojska Polskiego. Dla grzebania przy faktach na potrzeby bieżącej polityki i symbolicznych rozliczeń przez nią motywowanych – pisze.
Dobra zmiana w akcji
Cytowane wypowiedzi Ogdowskiego to fragmenty listu, jaki wysłał do redakcji „Polski Zbrojnej”. Miała to być w założeniu polemika do wywiadu ze Sławomirem Cenckiewiczem. Odmówiono mu publikacji. Ogdowski w gorzkich słowach kierowanych do pułkownika Dariusza Kacperczyka, dyrektora Wojskowego Instytutu Wydawniczego uzasadnia swoją decyzję rezygnacji ze skutkiem natychmiastowym z zasiadania w radzie programowej WIW.
Generałowie odchodzą z wojska. Żołnierzom elitarnych jednostek odmawia się prawa do patriotyzmu. Dziennikarze rezygnują z pracy. Ile jeszcze będzie ofiar „dobrej zmiany”?
Idąc tropem wyznaczonym przez „dobrą zmianę”, dojdziemy do takiej wersji historii, w której jesień 2015 roku uznana zostanie za „prawdziwy moment odrodzenia Wojska Polskiego”. Zaś okres między 1945 a 2015 rokiem zyska miano czarnej dziury, w której nie działo się nic godnego naszej pamięci. Oczywiście za wyjątkiem wyklętych i pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Strasznie to smutne i, przede wszystkim, nieuczciwe