
– Miałem trochę szczęścia, bo promocję oficerską dostałem w 1989 roku. Nikt już nie wymagał, żeby oficer był członkiem partii. Wyprowadzili sztandar i kadra mogła być apolityczna – mówi kpt. Caba. – Wcześniej było różnie, wśród żołnierzy członkami partii było około 10 procent, wśród młodszych oficerów około 40 procent. Im wyżej, tym partyjnych było więcej, ale jak znam tych ludzi, to zapisywali się do partii często wyłącznie dla świętego spokoju – dodaje.
Jego zdaniem Cenckiewicz podważa sens ofiary tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, którzy walczyli z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby tysięcy poborowych i żołnierzy zawodowych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się w wolnej i demokratycznej Polsce, ale służyli jak najlepiej umieli w czasach PRL. – Ci ludzie również służyli Polsce. Niedoskonałej, niesuwerennej, ale innej wówczas nie było – pisze.
Dobra zmiana w akcji
Cytowane wypowiedzi Ogdowskiego to fragmenty listu, jaki wysłał do redakcji „Polski Zbrojnej”. Miała to być w założeniu polemika do wywiadu ze Sławomirem Cenckiewiczem. Odmówiono mu publikacji. Ogdowski w gorzkich słowach kierowanych do pułkownika Dariusza Kacperczyka, dyrektora Wojskowego Instytutu Wydawniczego uzasadnia swoją decyzję rezygnacji ze skutkiem natychmiastowym z zasiadania w radzie programowej WIW.
Idąc tropem wyznaczonym przez „dobrą zmianę”, dojdziemy do takiej wersji historii, w której jesień 2015 roku uznana zostanie za „prawdziwy moment odrodzenia Wojska Polskiego”. Zaś okres między 1945 a 2015 rokiem zyska miano czarnej dziury, w której nie działo się nic godnego naszej pamięci. Oczywiście za wyjątkiem wyklętych i pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Strasznie to smutne i, przede wszystkim, nieuczciwe
napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl