
Trybunał Konstytucyjny już się nie podniesie. Kolejną instytucją, która może przeszkodzić Jarosławowi Kaczyńskiemu w realizacji jego planu jest Komisja Nadzoru Finansowego. Już naraziła się prognozując, że ustawa frankowa przygotowana w Pałacu Prezydenckim może wywołać kryzys finansowy. Dlatego kolejni przedstawiciele obozu władzy zaczęli wysyłać sygnały, że KNF może podzielić los Trybunału Konstytucyjnego.
Systemu trzeba strzec jednak nie tylko przed chciwością bankierów, lecz także przed zakusami polityków. A ich apetyty są wielkie. Szczególnie jednego. Andrzej Duda w kampanii wyborczej pochopnie obiecał swoim wyborcom, że rozwiąże ich problemy ze spłatą kredytów w obcych walutach.
Oficjalnych wyliczeń nie było (m.in. dlatego projekt nazwaliśmy bublem), miała je przygotować dopiero Komisja Nadzoru Finansowego. I przygotowała. W negatywnym wariancie koszt dla banków wyniósłby aż 100 miliardów złotych (czyli 2/3 zasobów), budżet musiałby do kredytów dopłacić 144 mld, a klienci 78 mld. Krótko mówiąc: kryzys finansowy i budżetowy.
Znacznie dalej idą politycy Prawa i Sprawiedliwości. – Mam sporo zastrzeżeń co do funkcjonowania nie całej KNF, ale pan szef KNF nie zawsze w swoich opiniach był bezstronny – powiedziała Beata Szydło w facebookowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Równocześnie trwa przerzucanie gorącego kartofla, bo premier dodała, że czeka na opinię ministra finansów i wtedy odniesie się do wyliczeń KNF.
Czas najwyższy, by Pani premier Beata Szydło zamiast publikować, zażądała dymisji przewodniczącego KNF-u Andrzeja Jakubiaka i całego kierownictwa tej instytucji nadzorczej, gdyż mogą narobić jeszcze nie lada bigosu i mocno zaszkodzić nie tylko tzw. frankowiczom, ale i obecnej władzy. Czytaj więcej
Dodaje, że "czas na Dobrą i Szybką zmianę w KNF". Z kolei w wywiadzie dla wPolityce przekonuje, że "do zadań KNF nie należy dbanie o bilanse i zyski banków, w tym zwłaszcza banków zagranicznych". Przy okazji popisuje się wybitną znajomością konstytucji sugerując, że prezydent podpisuje orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.
Skutki tego były opłakane i dotknęły nas wszystkich, którzy mamy konta w bankach. Okazało się, że SKOK-i są niewydolne finansowo, a część z nich jest na skraju bankructwa. Tylko od początku 2016 roku pomocy potrzebowały dwa SKOK-i (Kujawiak i Kard. Wyszyńskiego). Dotychczas na ratowanie SKOK-ów wydano ponad 3 miliardy złotych z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, na który złożyły się wszystkie banki w kraju (a więc my).
Dlatego pogróżki Szewczaka wcale mogą nie być tylko pogróżkami. Bo KNF może napsuć rządowi sporo krwi. W kampanii wyborczej PiS obiecywało m.in. repolonizację banków. To na razie bardzo rozmyte hasło, ale trudno sobie wyobrazić, by można je wcielić w życie zgodnie z zasadami bankowości. KNF może być w tym przypadku jednym z głośniejszych krytyków PiS.
Teoretycznie wszystkie problemy PiS przeminą za nieco ponad pół roku. Wystarczy poczekać do października, aż skończy się kadencja obecnego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka (ustawa nie daje szans na jego wcześniejsze odwołanie). Jednak dzisiaj najbardziej palącym problemem są frankowicze i może się okazać, że nie są tak cierpliwi.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
