Można mówić o postępie PiS w walce z nepotyzmem. Za poprzednich rządów PiS-u Jan Maria Tomaszewski, kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, pobierał pensję z trzech spółek skarbu państwa. Teraz tylko z jednej. Dla odmiany ma określone obowiązki – jego zadaniem jest oczyszczenie TVP z dziennikarzy o nieprawomyślnym światopoglądzie.
Jako dziecko Jan Maria Tomaszewski był jednym z nielicznych rówieśników, którzy mogli dotrzymywać towarzystwa Jarosławowi Kaczyńskiemu. Teraz dba o to, by w telewizji publicznej, a wkrótce narodowej, zostało tylko dyspozycyjne wobec PiS-u towarzystwo.
Nadprezes
Oficjalnie Jan Maria Tomaszewski, z wykształcenia plastyk, jest doradcą zarządu TVP. W praktyce jest oficerem politycznym i nadprezesem TVP w jednym. Prywatnie jest partnerem życiowym Beaty Fido, która zagrała w "Smoleńsku" rolę – sądząc po zwiastunie – przekonującej się do zamachu dziennikarki. Dla Jarosława Kaczyńskiego oczyszcza korytarze przy Woronicza z niewystarczająco dyspozycyjnych wobec władzy dziennikarzy, a także ma na oku formalnego prezesa TVP, Jacka Kurskiego.
To właśnie Tomaszewski decyduje o być albo nie być setek zatrudnionych w TVP. Jak już pisaliśmy, tylko w tym roku z TVP zostało wyrzuconych lub odeszło ponad czterdziestu znanych dziennikarzy. W zamian zatrudniana jest kadra ze sprzyjających PiS-owi telewizji Trwam i Republika.
Z relacji osób pracujących w TVP wynika, że Tomaszewski robi czystki dla PiS z nieskrywaną satysfakcją. Jeden z pracowników mówi "Newsweekowi" o jego ostentacyjnie aroganckim zachowaniu.
Wygląda na to, że jest to charakterystyczny styl komunikacji Jana Marii Tomaszewskiego. Kilka lat temu w niewybredny sposób zbył reporterów "Dziennika".
Redaktorzy chcieli zapytać, jak to możliwe, że jest zatrudniony w trzech miejscach, rzadko pojawia się w pracy, a zarabia łącznie 30 tysięcy złotych miesięcznie. I rzeczywiście od Tomaszewskiego niczego się nie dowiedzieli.
Kuzyn, który zarabiał za mało
Tomaszewski orbituje w pisowskim środowisku od lat. Kuzyni – Lech i Jarosław – uczynili go beneficjentem zmian politycznych, gdy PiS doszedł do władzy w 2005 roku.
Co ciekawe, akurat w momencie, gdy PiS tracił władzę, Tomaszewski dostarczył do spółek, które mu płaciły, zwolnienie lekarskie. Przez wiele miesięcy pobierał łącznie ponad dwadzieścia tysięcy złotych miesięcznie – tym razem już w ogóle nie musiał pojawiać się w pracy.
Jedna z osób pracujących w TVP mówi mi, że wbrew pozorom Tomaszewski nie wrócił teraz do TVP, bo w rzeczywistości nigdy z niej nie odszedł. Przez dziewięć lat pomiędzy rządami PiS-u cały czas miał w TVP służbowe biuro, komputer i telefon. Najczęściej miał jednak przesiadywać z bufetach TVP. Lubił spędzać czas na plotkach. W TVP nie miał bowiem nic do roboty, ale, między pierwszymi, a drugimi rządami PiS, cały czas pobierał pokaźną pensję. Mówiło się o 15 tysiącach złotych miesięcznie.
Jednak, jak zastrzega osoba z którą rozmawiałam, taki telewizyjny "śpioch" nie jest wynalazkiem PiS-u. Polityczna fortuna kołem się toczy, ci którzy dziś są na górze pomagają tym, którym powinęła się noga, bo dobrze wiedzą, że za kilka lat to oni będą potrzebować pomocy. Tomaszewski był jednak rzekomo odporny na okoliczności dzięki pancernemu kontraktowi, który sprawiał, że zwolnienie go byłoby dla TVP nieopłacalne, choć obecność obijającego się Tomaszewskiego doprowadzała niektórych dyrektorów do szału. Byli jednak bezradni. Teraz "śpioch", który wielokrotnie chwalił się w bufecie że jest "niezwalnialny", zamienił się w partyjnego egzekutora poleceń PiS-u.
Teraz, gdy Tomaszewski zyskał nową pozycję dzięki wyborczej wygranej PiS-u, biuro prasowe telewizji odmówiło "Gazecie Wyborczej" informacji o jego zarobkach. TVP tłumaczy, że Tomaszewski nie jest osobą publiczną, więc informację o wysokości jego wynagrodzenia utajnia ustawa o ochronie danych osobowych. Członek biura prasowego TVP nie zaprzecza jednak, gdy dziennikarz mówi o kwocie na poziomie dwudziestu tysięcy złotych. Niezależnie od tego, ile wynosi wynagrodzenie Tomaszewskiego, są to pieniądze przekazywane rzekomo osobie prywatnej, która jednak urządza telewizję publiczną zgodnie z wizją trzymającego władzę krewnego Jarosława.
A przecież Jan Maria Tomaszewski to tylko jeden z kuzynów Kaczyńskiego, który skorzystał na dojnej zmianie.
Tomaszewski zachowuje się, jakby sam był tu prezesem. Gwiżdże na kierowców, budzi popłoch na korytarzach, pokrzykuje, kogo zwolnią, a kogo zdegradują. Jak wchodzi do Kaprysu [restauracja w siedzibie TVP – przyp. red.], to inni wychodzą. Ludzie się go boją.
Jan Maria Tomaszewski
w odpowiedzi na pytania "Dziennika"
G... wam powiem, panowie. Nie liczcie na wiele.Czytaj więcej
Michał Krzymowski
o Janie Marii Tomaszewskim
Dzięki rodzinnym koneksjom był na liście płac Orlenu, TVP i stołecznych wodociągów, a nawet pracował przy jednym ze spotów Lecha Kaczyńskiego. W jego domu na Saskiej Kępie kręcono też film „Lider” poświęcony szefowi PiS.Czytaj więcej