
Ten wywiad stał się głośny jeszcze przed emisją. Jarosław Kaczyński miał rozmawiać z dziennikarzem nieświadomy, że udziela wywiadu Superstacji, a nie Polsatowi. Rzekomo PiS chciał zablokować emisję rozmowy, w której pojawia się wiele wątków osobistych. Pomimo tego Superstacja pokazała wcześniej fragmenty programu "Polska w kawałkach" Grzegorza Jankowskiego, a teraz wyemitowano całość. Co powiedział dziennikarzowi lider Prawa i Sprawiedliwości?
Był czynnie dobry, to chyba najlepsza osoba jaką w życiu spotkałem. Był pomocny także wobec nieznanych, anonimowych osób. To odbijało się na jego życiu publicznym - w podziemiu i po 1989 roku. To było widać, gdy pełnił wysokie funkcje publiczne, jako minister, prezydent Warszawy, prezydent RP. To była cecha, która go różniła od innych uczestników życia publicznego. Przejmował się ludźmi, całymi grupami społecznymi, którym było gorzej.
Czy Jarosław Kaczyński w tych ostatnich dniach przed śmiercią brata miał przeczucie, że stanie się coś złego? - Miałem wewnętrzne przeświadczenie, że nie należy lecieć samolotem do Smoleńska, ale nie byłem w stanie tego racjonalnie uzasadnić.
8 kwietnia chciałem przekonać Leszka do podróży pociągiem, ale Leszek powiedział, że musi lecieć samolotem, bo chce potem odwiedzić Litwę. Mówiłem mu, że do Rosji lepiej jechać pociągiem. Gdyby była inna sytuacja z naszą mamą, to być może udałoby mi się go przekonać. Brat nie był w słabszej pozycji wobec mnie, wbrew temu co się mówi.
Gdyby nie rozdzielono wizyt, to do tragedii by nie doszło. Lot Tuska do Smoleńska był znacznie lepiej zabezpieczony. Doszło do wielokrotnego łamania prawa przed i po, to wymaga odpowiedniej oceny organów wymiaru sprawiedliwości. To nie chodzi o relację dwóch ludzi, mnie i Tuska. Doszło do powaznych zaniedbań, kwestionowano kompetencje prezydenta, to była zaplanowana, antypaństwowa polityka, który nigdy nie powinna mieć miejsca. To nie miało miejsca za czasów AWS i prezydenta Kwaśniewskiego. Ta tragedia była efektem chłopięcej zabawy zapałkami.
– 10 kwietnia Lech zdał mi relację, że z mamą w szpitalu wszystko w porządku, później zadzwonił do mnie koło 8 rano, myślałam, że już wylądował w Smoleńsku, a on dzwonił z samolotu. Ta rozmowa została przerwana, co mnie nie zdziwiło, bo rozmowy satelitarne zwykle się przerywają. Rozmawialiśmy tylko i wyłącznie o mamie – podkreślił lider PiS.
Potem dostałem kolejny telefon - myślałem, że Leszek dzwoni z lotniska, a to Sikorski powiadomił mnie o katastrofie. Powiedziałem mu wtedy "to wasza wina", a on oddzwonił po 10 minutach mówiąc, że to wina pilotów. Nie wiem skąd on to wiedział, nie wiem też skąd od razu wiedział, że wszyscy zginęli.
Kolejne pytanie dziennikarza dotyczyło Marii Kaczyńskiej, żony Lecha. Jarosław Kaczyński powiedział, że była asertywna i zdecydowana. – Miał szczęście, że ją spotkał. To małżeństwo mu bardzo pomogło, gdyby nie Marylka, która prowadziła dom, nie mógłby jednocześnie prowadzić działalności opozycyjnej i doktoryzować się. Byli bardzo biednym małżeństwem, starczało im do pierwszego, ale zdarzało się, że tylko dziecko miało cokolwiek do jedzenia – wspominał lider PiS.
Czy Jarosław Kaczyński naprawdę wydrukował mamie fikcyjną gazetę, by ukryć śmierć Lecha? – Wiele tygodni ukrywaliśmy śmierć Leszka przed mamą, wymyśliliśmy podróż po Ameryce Łacińskiej, wulkaniczne pyły, które sprawiły, że musi długo płynąć statkiem. Rzeczywiście, ze dwa razy przedstawialiśmy mamie przerobioną komputerowo gazetę. Podli ludzie robili mi potem z tego zarzut - podsumował Kaczyński.
Jak co roku w Wielkanoc przyjechała bratanica z wnuczkami. Święta organizuje mój brat cioteczny Jan Tomaszewski. To nasza 60-letnia rodzinna tradycja z czasów, gdy żyli nasi rodzice. Razem spędzamy pierwszy dzień świąt.
– Jestem molem książkowym, ale w tej chwili często nie mam na to czasu. Na święta dostałem "Księgi Jakubowe" pani Tokarczuk, postanowiłem je przeczytać, zacząłem, ale nie wiem, czy skończę. Zamysł jest ciekawy, realizacja trochę gorsza. To grube tomiszcze. Myślałem, że jak przejmiemy władzę i nie będę premierem, to będę miał więcej czasu na normalne życie, czytanie, ale ku mojemu zaskoczeniu wcale nie jest tak spokojnie – stwierdził.
Lubię oglądać rodeo, ujeżdżanie byków, bardzo mnie to bawi, gdy komentator opisuje byki jak ludzi, że mają osiągnięcia.
Szef Prawa i Sprawiedliwości miał też kilka słów do młodzieży. – Młodym ludziom powiedziałbym, by nie dali się oszukiwać, zrobić z siebie ludzi bez właściwości, którzy dają się wkręcić w konsumpcję i pozbywają się twardych tożsamości, takich jak narodowość czy religijność.
Napisz do autorki: anna.dryjanska@natemat.pl
