
Wczorajsze powitanie reprezentacji Hiszpanii w kaszubskim Gniewinie było niezwykle gorące i serdeczne. Autokar Hiszpanów musiał przedzierać się przez tłumy kibiców z całej okolicy, a lokalne władze z wielką pompą powitały gości przed hotelem. Jak zawsze podczas takich okazji nie obyło się więc bez staropolskiego chleba i soli, z którymi... Iker Casillas i jego koledzy nie mieli za bardzo pojęcia, co zrobić. Ale to zapewne nie ostatni raz, gdy zaskoczą ich polskie zwyczaje.
REKLAMA
Te nasze tradycyjne chleb i sól nie są może tak fajne, jak na przykład powitalny tort, ale choć Hiszpanie nie mieli na początku o tym pojęcia, są potwierdzeniem, że życzymy im jak najlepiej. Nad Wisłą chleb oznacza bowiem tradycyjnie mądrość i gościnność. Zwyczaj wziął się stąd, że niegdyś chleb nie był dobrem ani tanim, ani dostępnym dla wszystkich. Stąd otrzymanie go było podarkiem nie byle jakim. Według polskiej kultury sól jest natomiast znakiem oddania honoru i szacunku, a także rodzajem gospodarskiego błogosławieństwa. O to nam wczoraj chodziło, drodzy Hiszpanie.
To jednak pewne, że kilka tygodni spędzonych w Polsce, za sprawą naszych zwyczajów nie raz wprawi w zadziwienie nie tylko Hiszpanów, ale i Duńczyków, Holendrów, Włochów, Chorwatów, Greków, czy Portugalczyków. Stylem życia i nawykami Polaków w pewnych kwestiach mniej zdziwieni będą pewnie Rosjanie i Ukraińcy, a w innych – Niemcy. Niewiele powinno zdziwić Anglików i Irlandczyków, którzy z Polakami mają przecież okazję mieć do czynienia na co dzień.
Kultura musi być!
Łatwo można obstawić, że jednym z najczęstszych powodów zdziwionych min naszych gości będzie sposób witania się. Szczególnie mogący zaskakiwać kibicki, które polscy mężczyźni będą pewnie chcieli całować po rękach. To zwyczaj, który wyróżnia nas prawie na całym świecie, a już na pewno w Europie. Bo o ile Polki podając dłoń mężczyźnie wiedzą, czego mogą się spodziewać, o tyle panie z zagranicy myślą raczej, że zostanie ona zwyczajnie uściśnięta. A tu zaskoczenie. Polak rzuci się do całowania. W czasach, gdy damy zwykły nosić rękawiczki, takie maniery potrafiły zachwycać. Dziś uchodzą w oczach wielu za niesamowicie niehigieniczne. Warto więc przypomnieć, że skoro już to robimy, róbmy dobrze. Czyli tak, by pani na swej dłoni poczuła jedynie lekki oddech, a nie dotyk warg, czy wręcz ślinę... W końcu chcemy, by goście po Euro do Polski wracali.
Mały kulturowy szok może też spotkać naszych nowych przyjaciół, gdy zaprosimy ich do domu. Mogą nie wiedzieć bowiem, czemu wszyscy nagle zdejmują buty i co mają zrobić w środku lata z tymi ciepłymi góralskimi kapciami, które wręczono im z uśmiechem w przedpokoju. Choć od dziesiątek lat orędownicy zmian mówią "podłoga jest dla ludzi, a nie na odwrót", to chłopskie zwyczaje mają się dobrze i o podłogę trzeba dbać. Mimo to jeśli jakiś gość z zagranicy wejdzie nam do salonu w butach nie miejmy go za ostatniego chama, tylko pamiętajmy, że może w jego kraju parkiet, czy panele cieszą się po prostu mniejszym poważaniem niż nad Wisłą.
Zastanawialiście się, skąd to się w ogóle wzięło? W żadnym wypadku z dworskich manier, nie ma z nimi nic wspólnego. Poszanowanie dla podłogi było niegdyś po prostu koniecznością, ponieważ w wiejskiej chacie była zrobiona z gliny. I wejście z mokrymi buciorami z pola mogło grozić tym, że zamieniłaby się w wielkie bagno na środku domu.
Jedzenie i picie
Zapraszając zagranicznych gości na kilka głębszych pamiętajmy, że na przykład mieszkańcy słonecznego południa mają nieco inne nawyki trunkowe, niż te panujące w Europie Wschodniej. Warto więc zadbać, by nie zdziwiła ich zbyt mocno ani pojemność naszych butelek piwa (są kraje, gdzie standardem jest 330 ml), ani kaliber największych kieliszków do wódki. To szczególnie ważne przy pocieszaniu przyjaciół z zagranicy po przegranym przez ich drużynę meczu. Przecież nie chcemy, by cierpieli jeszcze następnego dnia.
Gdy naTemat pytało znanych Polaków o ich marzenia związane z Euro 2012, była miss, a dziś popularna kucharka Ewa Wachowicz zdradziła nam, że marzy jej się między innymi to, by kibice odkryli bogactwo polskiej kuchni, która ma się czym przed Europą pochwalić. Zadziwiająco smaczny może okazać się więc smak żurku, ruskich pierogów, czy bigosu. Dla większości ludzi z zagranicy zadziwiający jest też czas, gdy w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, czy Wrocławiu zasiada się za stołem. Może w stolicy nieco częściej wychodzi się w południe na lunch, a czas na porządny obiad ma się dopiero wieczorem, ale w pozostałych częściach Polski stare, dobre zwyczaje trzymają się mocno. Warto zatem pamiętać, by umawiając się z gościem Anglii, Holandii, czy Danii w "porze obiadowej" wspomnieć, że tu zaczyna się ona już gdzieś po godz. 13, a nie 18 -19.
Na autostradzie
Teraz, gdy tłumy Europejczyków będą mknęły po naszych pachnących nowością autostradach, warto też pamiętać o jednym bardzo nietypowym polskim nawyku drogowym, który poza naszym krajem znaczy zupełnie co innego. Mowa oczywiście o "miganiu" awaryjnymi. OK, tirowcy z Zachodu już dawno nauczyli się, że tak trzeba podziękować za jakąś drogową uprzejmość, typu wpuszczenie na pas. Ale dla normalnego kierowcy z zagranicy włączenie świateł awaryjnych oznacza, że na drodze dzieje się coś złego, pojawiło się zagrożenie. W sytuacji awaryjnej trzeba więc ostro hamować, a to w najgorszym przypadku może skończyć się nawet małym karambolem.
To tylko kilka przykładów zwyczajów i nawyków ogólnopolskich. A może pochodzicie z regionów, w które goszczą Euro 2012 i znacie inne przykłady, które mogą wprawić waszych gości w osłupienie?

