
Reklama.
Publicystka cytuje fragmenty książki „Imię cierpienia” Benedetty Foa, która opierając się na około 50 badaniach dopatruje się związku między dokonanymi aborcjami a zachorowalnością na raka piersi. Odnosi się także do pracy Joela Brinda, według którego od 1973 roku aborcja była przyczyną co najmniej 300 tysięcy zachorowań na raka.
To nie wszystko. Zdaniem Terlikowskiej wyniki badań potwierdzają także chińscy lekarze. Według naukowców z Dalekiego Wschodu ryzyko nowotworu piersi u kobiet które dokonały aborcji wynosi 44 proc, po dwóch zabiegach wzrasta niemal dwukrotnie, a po trzech… to zła wiadomość – praktycznie nie ma szans na to, że uda się raka piersi uniknąć. 89 proc zachorowań ma być miażdżącym dowodem na to, że aborcja jest samym złem, nie tylko nienarodzonych dzieci, ale i wszystkich kobiet.
Terlikowska stwierdza, że obrońcy kobiet tak naprawdę czynią im straszną krzywdę. Tych, dla których całkowity zakaz aborcji nie jest dobrym przepisem nazywa barbarzyńcami. Zupełnie pomija fakt, że prawo do dokonania aborcji jeszcze nie oznacza, że trzeba z niego skorzystać.
Źródło: Fronda.pl
Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl