Za projektem zakazującym aborcji Ordo Iuris, ultraktolicki think-tank prawniczy, który na co dzień zajmuje się tropieniem zagrożeń lewicoweg i promowaniem katolickiego odpowiednika szariatu. Do niedawna jego prezesem był obecny wiceszef MSZ Aleksander Stępkowski. Drugim organizatorem zbiórki podpisów jest Fundacja Pro – Prawo do życia.
Prawo i Sprawiedliwość przez pierwsze kilka miesięcy rządów zarzekało się, że nie będzie otwierało dyskusji o aborcji. Jeszcze w grudniu Beata Szydło mówiła w Radiu Plus, że jej rząd nie planuje zmian w ustawie. Ale teraz zarówno szefowa rządu, jak i jej szef Jarosław Kaczyński zostali zmuszeni do zajęcia stanowiska (oboje podzielili ultrakonserwatywne stanowisko Episkopatu).
Prawnicy Boga
Dyskusja wróciła na czołówki przez obywatelską inicjatywę zbiórki podpisów pod projektem nowelizacji ustawy aborcyjnej. Dzisiaj dopuszcza ona aborcję w trzech przypadkach: ciąża pochodzi z gwałtu, zagraża życiu matki lub płód ma nieodwracalne wady genetyczne. Teraz aborcja ma być zakazana i karana więzieniem (sąd może odstąpić od ukarania kobiety). Autorami projektu są Fundacja Pro – Prawo do życia oraz Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
Ta druga instytucja to prawicowy think tank. Jego nazwę można przetłumaczyć jako "zakon prawniczy". Stosując tę terminologię "ojcem-założycielem" jest Aleksander Stępkowski, urodzony w Londynie prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego. Wcześniej ukończył klasę śpiewu solowego w Szkole Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Stępkowski był też prelegentem konferencji Polska Wielki Projekt, organizowany przez środowiska związane z PiS.
Wiceminister od aborcji
Do listopada 2015 roku to on kierował Instytutem. Dlaczego przestał? Bo Beata Szydło powołała go na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych. Aleksander Stępkowski zajmuje się w resorcie Witolda Waszczykowskiego traktatami oraz ochroną praw człowieka. Protestowały przeciw temu środowiska LGBT, bo obszar zainteresowań ministra Stępkowskiego to m.in. konwencja antyprzemocowa Rady Europy. Jeśli rząd PiS będzie chciał się z niej wycofać, to na pierwszej linii frontu będzie właśnie ten polityk.
Na razie Stępkowski jest na pierwszej linii walki w obronie zamachu na Trybunał Konstytucyjny. To Stępkowski był w Wenecji, kiedy Komisja Wenecka przyjmowała opinię na temat Polski, to on spotkał się z wiceszefem Komisji Europejskiej i relacjonował mediom to spotkanie.
LGBT i aborcja, aborcja i LGBT
W tym kontekście warto postawić pytanie, czy powrót do dyskusji o aborcji pomaga rządowi odciągnąć uwagę od sprawy Trybunału? A może przeciwnie – to problem dla partii rządzącej, a Stępkowski powinien był użyć swoich wpływów w Ordo Iuris, by zatrzymać zbiórkę podpisów?
Ordo Iuris ma dwie główne sfery zainteresowań: aborcja i wszelkie odcienie LGBT. Instytut alarmował na przykład, że przez nowelizację ustawy o cudzoziemcach zaleje nas powódź homoseksualistów. Albo, że Unia narzuci nam ideologię gender. Wysyłała też do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie ustawy o rodzinie, bo zbyt szeroko definiowała rodzinę. Ordo Iuris ostrzegało też przed otwarciem furtki do legalizacji związków jednopłciowych przez stworzenie zaświadczeń o stanie cywilnym.
Takich akcji były dziesiątki. Ordo Iuris tworzyło ekspertyzę, w której ostrzegało przed podstępnym planem Platformy lub Brukseli (to w sumie jedno zło), a później prawicowe media powielały ją, alarmując, że rządzący chcą zburzyć katolickie wartości.
Krucjata Kai Godek
Drugim organizatorem zbiórki podpisów jest Fundacja Pro – Prawo do życia. Projekt ustawy prowadzi Mariusz Dzierżawski, ale chyba najbardziej znaną działaczką organizacji była Kaja Godek, która pół roku temu rozstała się z Fundacją (opublikowaliśmy jej sylwetkę po debacie w sprawie aborcji w 2013 roku). Wtedy projekt ustawy wykreślał tylko jedną z trzech przesłanek dopuszczających aborcję (chorobę dziecka).
Później Godek i jej fundacja się zradykalizowały, bo kolejne projekty całkowicie zabraniały aborcji. Jak tłumaczyła w wywiadzie dla naTemat jej środowisko będzie próbowało do skutku. Jeśli jeden projekt ustawy zostanie odrzucony, zaczną zbierać podpisy pod następnym.
Ostatni projekt prowadzony przez Fundację Pro - Prawo do życia Sejm odrzucił zaledwie siedem miesięcy temu, we wrześniu 2015 roku. Tym razem twarzą inicjatywy nie jest Kaja Godek, która nie współpracuje już z Fundacją Pro - Prawo do życia, ale Mariusz Dzierżawski. To działacz ruchu pro life, który miał być kandydatem narodowców na prezydenta Warszawy, ale cały projekt odwołano tuż przed oficjalnym ogłoszeniem kandydatury.
Klincz Kaczyńskiego
Poza zbieraniem podpisów pod kolejnymi projektami ustaw Fundacja zajmuje się organizowaniem szkoleń dla swoich współpracowników. Później organizują oni w swoich miastach wystawy antyaborcyjne (czyli po prostu rozstawiają plansze ze zdjęciami płodów po aborcji). Podobne zdjęcia pojawiają się też na pikietach, jak chociażby pod Szpitalem św. Rodziny.
Działania Ordo Iuris i Fundacji Pro – Prawo do życia pokazują, że kwestie polityczne są dla nich mniej istotne niż zrealizowanie swojego celu, dyktowanego przez religię. Dlatego nie będą zwracać uwagi na to, czy otwieranie dyskusji akurat teraz jest dla PiS korzystne. A partia rządząca może być pewna, że prolajferzy będą wywierać na nią stały nacisk. Z drugiej strony będzie presja zwolenników wolnego wyboru. Na dłużą metę taki klincz może być dla Kaczyńskiego śmiertelny.
Kropla drąży skałę. Zdajemy sobie sprawę, że walka o życie to wojna rozłożona na wiele bitew. Za każdym razem mamy nadzieję, że wygramy już teraz. Nawet jeśli przegrywamy, wiemy, że to nas przybliża do ostatecznego celu. Każda kolejna akcja budzi sumienia, pokazując okrucieństwo rzeczywistości aborcyjnej w Polsce.Czytaj więcej