Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta

Rodzice nie mają czasu, by uczyć dzieci gotowania, majsterkowania i innych "podstaw zaradności życiowej". Szkoła może to zrobić za nich, przywracając do programu lekcji Zajęcia Praktyczno-Techniczne. Ale czy powinna?

REKLAMA
Kiedyś było tak. Rodzic kroił, smażył, gotował, dziecko patrzyło, uczyło się, ćwiczyło. Rodzic sprzątał, prasował, majsterkował, dziecko obserwowało, naśladowało, próbowało. Tak wyglądały ćwiczenia z podstaw zaradności życiowej. Rozpoczynały się nie w szkolnej sali, ale w domu, pod czujnym okiem rodzica-pedagoga. Dopiero po tym przyspieszonym kursie gotowania i majsterkowania, dziecko trafiało do szkoły, gdzie na Zajęciach Praktyczno-Technicznych rozwijało swe umiejętności.
A teraz? Powyższy model "szkoły życia" powoli odchodzi do lamusa. Zapracowany tato i równie zajęta mama mają coraz mniej czasu i ochoty, by nauczyć swoje pociechy podstaw zaradności. Czy w takiej sytuacji obowiązki nauczyciela życia powinna przejąć szkoła? Czy na szkolne ławki powinny wrócić młotek, igła z nitką i inne przydatne akcesoria, a do planów lekcji dawno zapomniane Zajęcia Praktyczno-Techniczne?
ZPT z dawnych lat
Na internetowym forum miłośników lat 80., nie mogło zabraknąć wątku o "zetpetach". Każdy, kto jeszcze 20-30 lat temu chodził do szkoły podstawowej, z pewnością pamięta ten przedmiot. Chłopcy, najczęściej z młotkiem i śrubokrętem w ręku, uczyli się podstaw majsterkowania. Dziewczyny, z igłą i nitką, szycia oraz gotowania. Wszystko po to, by absolwent podstawówki potrafił samodzielnie wykonać podstawowe "domowe czynności".
"W młodszych klasach robiliśmy ozdoby choinkowe lub wielkanocne,czapki i maski karnawałowe,czapki górnicze na 4 grudnia,zakładki do książek,latawce i ozdobne wazoniki czy broszki. Od szóstej klasy był podział,osobno dziewczęta, osobno chłopcy.Nasza grupa uczyła się szycia,ściegów (pamiętam jedynie okrętkę),gotowałyśmy zupy,lepiłyśmy pierogi,smażyłyśmy naleśniki,robiłyśmy sałatki i kanapki" - wspomina na forum jedna z internautek.

Szkoły szpiegują swoich uczniów. Czy nastolatkowie mają prawo do własnej prywatności?


ZPT już nie ma. W planie lekcji zostały zastąpione przez technikę. Nie ma już majsterkowania i gotowania, są za to wycinanki i rysunki techniczne. Przedmiot stracił walor ćwiczeń z podstaw zaradności życiowej. Słusznie? Kto teraz uczy młodych ludzi praktycznych umiejętności?

Szkoła życia
Katarzyna Starczewska
pedagog

Kiedy rodzice za mało uwagi przykładają do nauczenia dzieci podstawowych czynności, to szkoła powinna się tym zająć. Elementy gotowania, przygotowania posiłku, majsterkowania powinny z powrotem znaleźć się w programie.

Szkoła nie uczy, dom też nie zawsze. Właśnie dlatego Krystyna Starczewska, pedagog, założycielka "Bednarskiej" - znanego warszawskiego liceum społecznego, jest zwolenniczką powrotu ZPT do szkół. - Kiedy rodzice za mało uwagi przykładają do nauczenia dzieci podstawowych czynności, to szkoła powinna się tym zająć. Elementy gotowania, przygotowania posiłku, majsterkowania powinny z powrotem znaleźć się w programie - mówi w rozmowie z naTemat.
Podobnego zdania jest Jan Wróbel, dziennikarz i nauczyciel. - Przebudowałbym mocno ten przedmiot, ale zasadniczą część, dotyczącą zajęć praktycznych, bym zostawił. Kłopotem może być tylko szukanie odpowiedniej kadry - stwierdza.
Przeciwnicy takiego rozwiązania argumentują, że szkoda marnować czas na zajęcia z gotowania i majsterkowania. - Szkoła nie jest miejscem do tego typu nauki. Jest tyle ciekawszych zajęć. Fantastycznie byłoby, żeby w szkole funkcjonowały dodatkowe warsztaty kulinarne - mówi naTemat Dorota Zawadzka, "Superniania". Z drugiej strony Zawadzka przyznaje, że każdy powinien znać "podstawowe zasady działania prądu, powinien wiedzieć jak wkręcić żarówkę, zamontować uszczelkę".
I kto ich tego nauczy?